XVII. Noc pod gołym niebem

2.6K 194 14
                                    


Kiedyś byliśmy naprawdę idealną rodziną. Przynajmniej patrząc na to oczami dziecka. Wszyscy się kochaliśmy, dbaliśmy o siebie. Rodzice nigdy nawet na mnie nie krzyczeli, choć nie raz coś przeskrobałam. Choć bywało, że właśnie tego chciałam. Wolałam kłótnie niż milczenia z ich strony. Najczęściej jednak kończyło się na zwykłej rozmowie, wytłumaczeniu dlaczego nie należy tak postępować. Kochałam swoich rodziców, więc starałam się ich nie zawieść. Chris również nie zawsze był taki jak teraz. Był wzorowym synem. Pomagał mamie w pracach domowych, z ojcem dzielił wspólne zainteresowania, więc często gdzieś razem wychodzili. Opiekował się mną, kiedy rodzice nie mogli. Zdarzało się, że usprawiedliwiał mnie w szkole, kiedy zrobiłam coś, czym nie warto było się chwalić rodzicom. Gdyby jednak się dowiedzieli, to bronił mnie. Zawsze stawał w mojej obronie nawet, jeśli racja nie była po mojej stronie. Był bratem, jakiego każdy chciałby mieć. Bardzo go kochałam. Właśnie dlatego tak często w tamtym czasie przez niego płakałam. Tęskniłam za czymś, czego mieć już nie mogłam. Kiedyś naszą wspólną tradycją były wyjazdy pod gołe niebo w połowie wiosny, w czasie kiedy moja alergia już zmalała i kiedy ociepliło się na tyle, abyśmy nie zmarzli. W poprzednim roku z wiadomych powodów nie mogliśmy sobie na to pozwolić. I tak szczerze myślałam, że tym razem również nie ma co na to liczyć. Przeliczyłam się.
Siedziałam na łóżku, z laptopem na kolanach, kiedy do pokoju wszedł mój ojciec z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Niespodzianka! – krzyknął. Oderwałam wzrok od urządzenia i powoli podniosłam go na mężczyznę, unosząc do góry jedną brew i nie wykazując żadnych emocji, których zresztą nie odczułam.
- A dokładniej?
- W ten weekend ma być idealna pogoda, aby ruszyć na nasz tradycyjny rodzinny biwak.
- Myślałam, że tradycja się skończyła.
- Skądże! Dlaczego by miała? Przecież to piękna tradycja, trzeba ją kontynuować.
- Jedźcie beze mnie – odpowiedziałam, ponownie sprawdzając coś w internecie i ignorując jego obecność.
- Nie możemy, jesteś częścią rodziny.
- Beze mnie też możecie być rodziną i na dodatek możecie się dobrze bawić. Ja nic nie stracę.
- Nie mów tak, kochanie – podszedł do mnie i usiadł na łóżku – Tutaj raczej nie ma o czym dyskutować. Dawno nie robiliśmy nic jak prawdziwa rodzina. Razem. Może to szansa, abyście się dogadali z Chrisem.
- Nie, tato. To powód, przez który nie chcę tam jechać. Wiesz, że on nie zamierza się ze mną dogadać, a ja nie chcę sobie psuć humoru. Nie będę się tam dobrze bawić. Doskonale wiesz, że uwielbiam te nasze wycieczki, ale nie tym razem. Ale to może być wasza szansa. Może wam uda się z nim dogadać. – spojrzałam na niego i zauważyłam jego lekko smutny wzrok. Wyciągnął rękę i zaczął gładzić mnie po włosach.
- Nie wiem jak do niego dotrzeć – przyznał - Ale to nieważne. Jedziesz z nami i nie przyjmuję odmowy – dodał już weselej, wstając i podchodząc do drzwi – Możesz zaprosić Camile i Sofie, jeśli chcesz. Myślę, że im coś takiego również wyjdzie na dobre. W końcu nigdy nie były na takiej rodzinnej wycieczce, a ty nie będziesz się nudzić. Przemyśl to.
Wyszedł, zostawiając mnie samą. Zamknęłam z trzaskiem laptopa i zaczęłam się zastanawiać. W swoim czasie czułam podekscytowanie na myśl o tym wyjeździe, lecz nie tym razem. Nie byłam pewna czy będę potrafiła się tam dobrze bawić i z pewnością nie wzięłabym ze sobą Camili, z którą ostatnio miałam same problemy, gdyby nie to, że ojciec miał rację. Nigdy nie były na czymś takim, a Sofia potrzebuje rodziców. Siostra to za mało. Zrobiłam to więc dla dziewczynki i zaprosiłam ją.

- Jestem umówiona z Shawnem na weekend – odpowiedziała bez namysłu. Ostatnio ciągle gdzieś z nim wychodziła, nie byłam zaskoczona.
- W takim razie weźmiemy samą Sofie. Na pewno się ucieszy – zaproponowałam.
- Nie ma szans. Mama nie puści jej samej z tobą.
- No więc przestań być taką egoistką! – zdenerwowałam się – Z chłopakiem jeszcze będziesz miała szansę się spotkać, a taki wyjazd nie zdarzy się drugi raz w tym roku. Nie widzisz, że rujnujecie Sofii życie? Nie ma rodziców i okazuje się, że własna siostra również ma ją w dupie.
- Nie masz prawa tak mówić! – wszystkie oczy zwrócone były w naszą stronę, w końcu byłyśmy na korytarzu szkolnym – Oddaję jej wszystko, oddałam jej dzieciństwo. Musiałam się nią zajmować od zawsze, również chcę mieć coś z życia, nie rozumiesz tego? Dlaczego to właśnie ja mam się nią zajmować? Nie jestem jej matką! – czułam się niezręcznie przez to, że wszyscy się na nas patrzyli i dlatego też nie chciałam kontynuować tej kłótni. Uśmiechnęłam się sztucznie i z podniesioną głową odpowiedziałam.
- Może to i lepiej, wątpię, abyś sprawdziła się w tej roli – powiedziawszy to, odeszłam.

Bittersweet memories // camrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz