VIII. Witaj, przyjacielu

2.6K 223 14
                                    



Pisałam już, że nie pamiętam odkąd przyjaźnię się z Camilą, ponieważ czuję się, jakby od zawsze była częścią mojego życia. Mówiłam prawdę, choć teraz wszystko się komplikowało. To było tak, jakby ktoś wyjął jakiś kawałek puzzli z mojego serca. Dziwne porównanie, wiem. Nieważne.
Przyjaźniłyśmy się z Camilą jeszcze jako dziewczynki. Nie byłyśmy jednak osamotnione. Jak to często się zdarza, małe dzieci łatwo nawiązują znajomości, więc nie minęło dużo czas, kiedy poznałyśmy Felixa. Był naszym przyjacielem, trwało to długo. Wyjechał kilka lat temu, wcześniej zaszło coś między nim, a Camilą. Nigdy się do tego nie przyznała i choć próbowała udawać, że wszystko jest w porządku, wiedziałam, że tak nie było. Nie naciskałam, nadal go lubiłam. Wyjechał i jak to często bywa w takich sytuacjach, straciliśmy kontakt. Zdarza się.

Musiały upłynąć dwa lata, abym ponownie go zobaczyła. Szykowałam się na spotkanie, można powiedzieć randkę, z Arthurem, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. W pierwszej chwili go nie rozpoznałam, później nie dowierzałam, a następnie rzuciłam mu się na szyję.
- Hola, Jauregui. Chciałbym powiedzieć, „cieszę się, że tęskniłaś", ale to nieprawda. Gdyby tak było to zadzwoniłabyś od czasu do czasu – odsunęłam się od niego.
- Też mogłeś zadzwonić. – zauważyłam.
- Ja zrobiłem coś znacznie lepszego. Wróciłem i odszukałem cię, co nie było trudne. Nie zmieniłaś miejsca zamieszkania – zaśmiałam się i jeszcze raz uścisnęłam chłopaka.
- Tęskniłam – przyznałam – Wybrałeś jednak nie najlepszą porę, wychodzę.
- Słucham? Tak witasz starego przyjaciela? Zostawiasz mnie?
- Jestem umówiona.
- Z kim? – spytał zaciekawiony, krzyżując ręce na klatce piersiowej i uśmiechając się zadziornie.
- To tajemnica. Poza tym i tak go nie znasz.
- Czyli to on. A gdzie Camila?
- A gdzie ma być? Przeprowadziła się w tamtym roku. Nie martw się, tylko dwie przecznice dalej. – odpowiedziałam poirytowana. Nie chciałam poruszać tematu Camili. Nie rozmawiałam z nią od ostatniej kłótni. – Przepraszam cię, ale nie mogę zrezygnować z tego spotkania. Możemy spotkać się później. Na długo przyjechałeś?
- Być może na zawsze.
- W takim razie spotkamy się jutro, cześć – powiedziałam, całując go i ruszając.

W tamtym czasie wiele myślałam o mnie i Camili. Zastanawiałam się, co się stało, kiedy i dlaczego. Próbowałam dociec tego, kiedy brunetka się ode mnie odsunęła. Po spotkaniu z Felixem dotarło to do mnie. Chwilę przed jego wyjazdem dziewczyna zaczęła się dziwnie zachowywać, wydawało mi się, że po jego zniknięciu wszystko wróciło do normy. Myliłam się, po prostu nauczyła się udawać.
Nic dziwnego, że nie potrafiłam się skupić i dobrze bawić na własnej randce, kiedy moją głowę zaprzątały myśli tylko o jednej osobie – Camila.
- Na pewno wszystko w porządku? – spytał, chyba po raz piąty, Arthur. Cicho westchnęłam.
- Mój przyjaciel wrócił do miasta.
- Nie cieszysz się? – nie rozumiał.
- Cieszę, nie o to chodzi.
- A o co? Było coś między wami?
Spacerowaliśmy właśnie po molo, jedząc watę cukrową. Chłopak ubrał się na luzie, spodnie z dziurami, szary podkoszulek i ciemnoniebieską bluzę. Sama nie byłam ubrana lepiej. Czarne spodnie i podkoszulek odkrywający mi brzuch. Nie było to też idealne miejsce na pierwszą randkę – wesołe miasteczko. Bardzo mi się to podobało. Podobało mi się, że nie zabrał mnie do restauracji, gdzie z pewnością czułabym się niekomfortowo. Odetchnęłam z ulgą, kiedy nie zobaczyłam go w garniturze. Chciałam, aby wszystko było jak najbardziej naturalne i było. Byłam mu za to wdzięczna i miałam wyrzuty sumienia, że nie potrafiłam poświęcić mu należytej uwagi.
- Nie – zaśmiałam się, odpowiadając – Wolał Camile, przynajmniej takie odnosiłam wrażenie. Ale już niczego nie jestem pewna. Ostatnio mam wrażenie, że tak naprawdę nic nie wiem. Jakby świat cały czas szedł do przodu, a ja nie mogła za nim nadążyć. To głupie.
- Niekoniecznie. Czego nie jesteś pewna?
- Wszystkiego. Nawet tego czy naprawdę żyję czy to tylko sen. Nie jestem pewna czy kiedykolwiek przyjaźniłam się z Camilą czy to tylko złudzenie. – chciałam mówić dalej, ale wtedy zobaczyłam ten dziwny uśmiech na jego twarzy. – O co chodzi?
- O nią. Wreszcie powiedziałaś, co naprawdę cię gryzie. Co się stało? – wzruszyłam ramionami.
- Pokłóciłyśmy się.
- To coś poważnego?
- Nie mam pojęcia. Widzisz? O tym właśnie mówię. Już niczego nie mogę być pewna. Wydawało mi się, że mam przyjaciela, który teraz woli jej towarzystwo ode mnie. Wydawało mi się, że wiem o niej wszystko, a teraz nabieram przekonania, że nie wiem nic. Wydawało mi się, że Felix wyjechał na zawsze, a niedawno stał przed moim domem. Wydawało mi się, że moja przyjaźń z Camilą jest niezniszczalna, a dziś sądzę, że ona uległa zniszczeniu już dawno.
Uśmiechnął się smutno i chwycił moją rękę, splatając nasze palce razem. Dodał mi otuchy.
- Pamiętasz, podczas naszego pierwszego spotkania powiedziałem, że Camila jest zazdrosna? Nadal tak uważam. Myślę, że ona nie umie ci pokazać jak bardzo jej zależy. Bo widzisz... - zatrzymał się i spojrzał w moje oczy – Jesteś fantastyczną dziewczyną, mądrą, inteligentną, zabawną, piękną, o zniewalającym uśmiechu, upartą i tak dalej. Mógłbym wymieniać w nieskończoność, ale myślę, że zrozumiałaś, co chcę ci przekazać. Camila jest zazdrosna, ponieważ ma o co. Ja też byłbym o ciebie zazdrosny. – pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek, jednak nie potrafiłam się do końca wczuć. Oderwałam się od niego i ponownie przemówiłam.
- To, co innego. Jestem jej przyjaciółką, a ty od początku nie chciałeś się ze mną tylko przyjaźnić.
- Dlatego mnie nie polubiła.
- Co masz na myśli?
- Lauren, kiedy ostatnio kogoś miałaś? – zmarszczyłam brwi. Naprawdę pytał o coś takiego, po co?
- Nie pamiętam – odpowiedziałam po zastanowieniu – Chyba jakiś rok, dwa lata temu.
- No właśnie. Praktycznie przez cały czas byłaś blisko Camili, była dla ciebie najważniejsza, tak myślę, i bała się, że to się zmieni. Tak jak mówię, ja się jej nie dziwię. Jednak to wszystko tylko moje domysły, nie wiem, dlaczego nie porozmawiacie szczerze.
- Ponieważ nie umiemy. Ciągle mnie okłamuje.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Nie mam pojęcia, skąd ja mam to niby wiedzieć? – uniosłam się.
- Ej, spokojnie – szepnął, gładząc kciukiem moją dłoń - A ten Felix, tak w ogóle, co to za koleś i czemu wyjechał? – zmienił temat.
- Rodzice się przeprowadzili – odpowiedziałam spokojnie – To był kiedyś mój przyjaciel, znaliśmy się od dziecka. Nie wiem czy się zmienił, ale pamiętam go, jako tego żywego, porywczego, ale tajemniczego. Jest przystojny, ale nie w moim typie. Brunet, brązowe oczy, wysportowany. Czasem niemiły, ale nie celowo. Nie wiem jak go opisać, dawno z nim nie gadałam. Może go poznasz. Sam ocenisz – uśmiechnęłam się.
- Mam nadzieję, że to tylko przyjaciel – jeszcze raz musnął moje usta i ruszyliśmy dalej.

Tak, byliśmy razem. Na moje szczęście obyło się bez pytań „Zostaniesz moją dziewczyną?", nie było niezręczności, nie było skrępowania czy stresu. To było całkowicie naturalne i oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Tak jakby to, że poszliśmy na jedną randkę wystarczyło. W naszym wypadku tak właśnie było, ale nie zawsze sprawy układają się w ten sposób. W każdym razie cieszyłam się, że go mam. Nie wiem czy go kochałam. Był najlepszym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek miałam, a było ich potem kilku. Pewnie dlatego, że związek z nim był naturalny, niczym oddychanie. Nie było fajerwerków, nie było tęczy i nie było burzy. To było jak słońce i delikatny wiatr jednocześnie. Nie jestem najlepsza w porównaniach, ale chodzi o to, że było idealnie i stabilnie. Stał się moim powiernikiem, po utracie Jamesa, którego oczywiście w swoim czasie odzyskałam, ale jak to często bywa w takich sytuacjach, nie było już tak samo.

Następnego dnia Felix zjawił się o świcie.
- Chodźmy na miasto – zaproponował. Byłam niewyspana, byłam zmęczona i nie miałam na to ochoty.
- Zgoda.
Spacerowaliśmy cały dzień i muszę przyznać, że nawet dobrze się bawiłam. Felix dla mnie zawsze był niczym starszy brat, którego zresztą miałam. Ale to też temat na inną okazję.
- Odwiedźmy Camile, dawno jej nie widziałem – tym razem było inaczej. Nie miałam na to ochoty, nadal byłam na nią zła i nie interesowało mnie, czego chce.
- Nie – odpowiedziałam stanowczo.
- Nie przyjaźnicie się już? Nie wiedziałem, przepraszam.
- To skomplikowane. Tak czy inaczej, nie mam ochoty się z nią widzieć. Może kiedyś – wzruszyłam ramionami.
- Ej, a ten sklepik, w którym sprzedawali najlepsze cukierki na świecie nadal jest otwarty? Wiesz, chodzi mi o ten z tymi cukierkami, które barwiły język – zaśmiałam się.
- Czasem straszny z ciebie dzieciak. Tak, jest. Chodźmy.
Kupiliśmy paczkę tych słodyczy i wyszliśmy ze sklepu, śmiejąc się i pokazując sobie języki. Oczywiście nie było w tym nic zabawnego i było to dość żałosne i dziecinne, jednak czasem każdy potrzebuje zachować się właśnie w ten sposób. Nie można być cały czas poważnym, wtedy życie staje się nudne.
- Co ty tu robisz? – usłyszałam ten głos. Nie zauważyłam jej wcześniej, a teraz stała przed nami z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej i spojrzeniu, które mogłoby zabić. Patrzyła na Felixa, który jedynie uśmiechnął się szeroko, niewinnie.
- Wróciłem, nie cieszysz się?
- Nie.
- To przykre, ja za tobą tęskniłem – przyznał, przybliżając się i próbując ją przytulić. Uderzyła go w twarz. Natychmiast podbiegłam do chłopaka i chwyciłam go za ramiona. Dostrzegłam jego wściekłe spojrzenie.
- Ty szmato.
- Dlaczego to zrobiłaś? – spytałam szybko. Patrzyła na niego z zimną obojętnością. Spory sprzed lat nie zostały zażegnane.
- Zasłużył sobie na więcej. Ale niech tylko spróbuje się jeszcze raz do mnie zbliżyć, a dostanie jeszcze raz, tym razem mocniej. Nieważne. Chciałam z tobą porozmawiać. – tym razem zwróciła się bezpośrednio do mnie, ignorując obecność Felixa.
- O czym?
- O tym, co ostatnio mówiłaś. Może miałaś rację. Jestem gotowa pójść na kompromis, jeśli tylko zaczniesz się do mnie odzywać.
- Po tym co właśnie zrobiłaś?
- To ciebie, Lauren, nie dotyczy, w tej kwestii musisz mi zaufać.
- Ostatnio staje się to coraz trudniejsze.
- Nie chce przy nim rozmawiać – wskazała głową w kierunku chłopaka – Przyjdź do mnie jutro, proszę. Sama – podkreśliła ostatnie słowo.
- Nie wiem.
- Będę na ciebie czekać. – szepnęła i odeszła.
Biłam się z myślami. Nie byłam pewna czy to dobry pomysł, a z drugiej strony ciągle żywiłam jakąś tam nadzieję. Nadzieja matką głupich. Nadal chciałam dać jej kolejną szansę, choć nie byłam pewna czy na nią zasługuje. W natłoku myśli zapomniałam o Felixie, który już się pozbierał i teraz stał prosto, patrząc na miejsce, w którym chwile wcześniej stała Camila.
- Pożałuje tego. – powiedział cicho do siebie.
- Może ty mi powiesz, o co wam poszło?
- To ja mam pytanie. Nadal cię kocha? – spytał, odwracając się w moją stronę. Byłam zaskoczona i nawet nie próbowałam tego ukryć. – Camila była i pewnie nadal jest w tobie zakochana.

Następnego dnia nie pojawiłam się u niej.


Bittersweet memories // camrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz