Rozdział 13

19.7K 888 67
                                    

Christian P.O.V.

Gdy wysiedliśmy z auta wszyscy udaliśmy sie do pierwszego lepszego sklepu z bronią. Nasza cała 'drużyna' łącznie z grupą mafi liczy 30 osób.
-Zostańcie tutaj. Ja i moi pudzie kupimy potrzebny sprzęt- powiedział Max, czyli szef. Zgodnie ze słowami zaczekaliśmy na zewnątrz budynku z którego po chwili wyszło około 25 osób.
-Wsiadajcie do aut i jedźcie za nami- rzucił i wsiadł do auta. Zrobiliśmy to samo, a po kilku minutach dojechaliśmy do starego budynku na poboczach miasta. Wszyscy po wyjściu z aut zebrali sie przed Maxem.
-Moja załoga potrafi strzelać, ale wy nie. Podszkolimy was troche i ruszymy na poszukiwania dziewczyny- kiwnęliśmy głowami na znak, że zrozumieliśmy i zaczęliśmy trening w ruinach starego budynku.

Na ścianach przywieszono okrągłe tarcze do których mieliśmy strzelać. Każdy z nas dostał broń i zaczęliśmy. Wychodziło nam to nawet dobrze. Trening trwał 30 minut, a gdy szef uznał, że jesteśmy gotowi ruszyliśmy. Aiden czyli były najlepszy przyjaciel Blake podał nam dwa miejsca w których mógł sie ukryć. Pierwszym był jakiś hotel o którym często wspominał. Na początku wiedziałem, że ich tam nie będzie, bo przecież kto by nie zwrócił uwagi na chłopaka z nieprzytomną dziewczyną na rękach. No ale nie zaszkodzi sprawdzić.

***

Moje podejrzenia były słuszne. Nie było go tu, a wiemy to z nagrań kamer. Drugim miejscem jest jakiś dom stojący przy central parku. Od razu udaliśmy sie pod adres, ale dom był całkowicie zamknięty i zrujnowany. Wątpię, żeby to była jego kryjówka. Trzecie miejsce to jeden z domów na Times square. Gdy dojechaliśmy tam zastaliśmy jakąś staruszkę. Czyli tutaj go nie ma.

Kolejne miasto to Washington.

***

Ashley P.O.V.

Obudziłam sie przez promienie światła padające na moją twarz. Szybko podniosłam sie z łóżka i podbiegłam do szafy z której wyciągnęłam jeansowe krótkie spodenki i luźną bokserke.

Pora rozejrzeć sie troche. Otworzyłam jak najszerzej okno by zobaczyć co znajduje sie dookoła mnie. Zza oknem było widać morze i plaże. Gdzie nie gdzie widać chodzących ludzi po piasku. Niedaleko wody widać jakieś rośliny, domy i miasto.

Znam to miejsce

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Znam to miejsce. Jak byłam malutka rodzice przyjechali tu ze mną na wakacje. Przynajmniej tak mi sie zdaje, że to jest to miejsce.

Jak ono sie nazywało? Talbot Island Park? Chyba coś takiego. Nie pamiętam w jakim mieście to było.

Czyli wiem już gdzie sie znajduje, ale co dalej? Okno balkonowe jest zamknięte, a przez te normalne sie nie przecisnę. A nawet jakby mi sie udało to jestem na pierwszym piętrze.

Rozejrzałam sie jeszcze raz po pokoju i zobaczyłam blok rysunkowy, ołówek i butelke. Szybko usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać list. Zawarłam w nim najważniejsze informacje. Napisałam numer telefonu Chrisa i kilka zdań, żeby od razu zadzwonić pod ten numer i powiedzieć, że Ashley znajduje sie w Talbot Island Park. Wrzuciłam liścik do butelki, a cały zestaw jak najdalej mogłam przez okno. Skoro po plaży chodzą ludzie to może ktoś znajdzie list.

Usłyszałam kroki z dołu więc szybko zamknęłam okno i usiadłam na łóżku. Będe udawać, że go kocham, a gdy mi wystarczająco zaufa uciekne. Blake wszedł do pokoju i dosiadł sie do mnie kładąc tace z jedzeniem przede mną. Dopiero teraz poczułam jak bardzo głodna jestem. Niepewnie popatrzyłam sie na chłopaka.
-To dla ciebie- powiedział przysuwając tace jeszcze bliżej mnie. Gdy nadal nie zaczynałam jeść chłopak zrobił sie bardziej agresywny- musisz to zjeść, albo sam to w ciebie wepchne- po tych słowach wzięłam widelec do ręki i spróbowałam swojego śniadania. Na talerzu znajdowały sie naleśniki z polewą czekoladową i sałatka owocowa. Wszystko było nawet dobre i jadła bym to częściej gdyby nie to, że jestem tu trzymana siłą.

Po zjedzonym posiłku odstawiłam talerz z powrotem na miejsce. Ledwo spojrzałam na chłopaka, a ten już przyssał sie do moich ust. Znów miałam ochote go odepchnąć, ale zamiast tego nie ruszyłam sie ani troche.
-Ashley. Bądź grzeczną dziewczynką i odwzajemnij pocałunek- zrobiłam jak kazał, ponieważ nie chciałam aby znów mnie uderzył.

Gdy oderwał sie ode mnie razem zeszliśmy na dół. To mieszkanie było na prawde śliczne. Na dole zaczęliśmy oglądać film który mnie nie zainteresował. Cały czas przyglądałam sie pomieszczeniu i szukałam miejsca ucieczki.

Oczywiście chłopak co chwile musiał mnie całować i przytulać co pogarszało sprawę.

Ja tutaj nie wytrzymam!

Christian P.O.V.

Za kilka minut dojedziemy do Washingtonu. Mam nadzieje, że tam ją znajdziemy. Sprawdziliśmy dwa miejsca, a teraz zmierzamy do kolejnego.

Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu widniał numer nieznany.
-Halo?- powiedziałem oczekując odpowiedzi
-Dzień dobry. Znalazłam jedną wiadomość która miała być skierowana do pana- powiedziała jakaś dziewczyna
-Jaka wiadomość?- zdziwiłem sie troche
-Pisze tu coś, że mam panu powiedzieć, że jakaś Ashley jest w Talbot Island Park- po tych słowach zwariowałem.
- Dziękuje bardzo. To ważna informacja. Dowodzenia- dziewczyna rzuciła jeszcze krótkie pa i rozłączyłem sie. Poinformowałem całą ekipę o nowym celu drogi i już jechaliśmy do parku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jesteście po prostu niesamowici. Zebraliśmy prawie 900 wyświetleń! Bardzo dziękuje.
To do następnego.
~juliaaki130~

Bad boys like bad girls 1/2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz