Niemal tam biegnę. Mój wzrok przyciąga mała wyniszczona istota siedząca na rogu ulicy w brudnych rozciągniętych ubraniach. Ma posklejane blond włosy, kurde wygląda znajomo. Zauważa mnie i spogląda na mnie zaczerwienionymi oczami.
- Kim jesteś?- pytam przykucając obok niej. Odsunęła się.- Masz papierosy? Zapalił bym
- N-nie- wydukała.
- A chcesz?- zauważyłem cień uśmiechu na jej wysuszonych i lekko zakrwawionych wargach.
- A kupisz coś lepszego?- wiedziałem o co pyta
- Mam pracę więc nie mogę. Strasznie mi kogoś przypominasz. Jak ci na imię?
- Nie pamiętam. Wołają na mnie Merry.
- Lubisz Marysię, co?- pokiwała twierdząco głową.- Ile masz lat?
- Chyba dwadzieścia- odparła po krótkim zastanowieniu
- Ja mam dwadzieścia pięć.- Błagam niech to nie będzie ona. Jak mogłem w takie gówno wciągnąć dziecko? Jestem potworem.- To chodź po te fajki.- wymusiłem uśmiech
- Idź sam.- wyszeptała
- Pójdziesz ze mną jeśli chcesz.- odparłem spokojnie wyciągając do niej rękę.
- Spójrz na mnie i na siebie. Przyniosę ci wstyd.
- Nie martw się o to.- Złapałem ją za dłoń. Wstałem pociągając ją za sobą. Gdy wstała spojrzałem na nią. Była wychodzona i wyniszczona. Miała może metr siedemdziesiąt. Ledwo stała na nogach. Jej brązowe tęczówki niepewnie spoglądały w moje. Złapała mnie pod rękę i ruszyliśmy powoli do przodu. Nic nie mówiła. W sklepie poprosiłem o dwie zapalniczki i paczkę smakowych. Zapłaciłem kasjerce a ta spojrzała za zdziwieniem na moją towarzyszkę, która spuściła głowę. Schowała się za mnie i złapała za dłoń.
- Na co pana ta ćpunka naciąga?- szepnęła dość wiekowa kasjerka
- Na nic. To moja przyjaciółka i grzecznie panią proszę, aby pani dała jej spokój.- Wziąłem zakupy i resztę z lady. Wyszliśmy trzaskając drzwiami.
- Mówiłam- szepnęła cicho. Pogłaskałem ją po ramieniu.
- Nie przejmuj się tym. Ćpałaś dziś?
- Niee. Nie mam pieniędzy.- wyznała- Nie spotkaliśmy się kiedyś? Kojarzę cię, ale nie wiele pamiętam. Dlaczego jesteś taki miły?
- Sam byłem w podobnej sytuacji w twoim wieku. Chciała byś się umyć, odpocząć?- wyciągnąłem rulonik z paczki po czym umieściłem go w ustach. Podpaliłem końcówkę i zaciągnąłem się jagodowym dymem. Podałem jej paczkę i drugą zapalniczkę.
- Gdzie?
- Odpowiedz czy chcesz a o resztę się nie martw.- Poszła w moje ślady i zaczęła palić.- Weź je- powiedziałem gdy chciała mi oddać paczkę. Schowała ją więc posłusznie do kieszeni.
- Chcę.-Uśmiechnąłem się zadowolony. Sprawdziłem telefon. Nie odebrane połączenie. Wypadało by oddzwonić. Tak też robię. Długo nie czekam aż odbierze.
- Gdzie łazisz?- słyszę jego radosny głos.
- A po starych śmieciach. Masz dziś jeszcze jednego gościa.
- Boję się spytać kogo- wysila się na poważny ton głosu.
- Kobietę. Mówią na nią Merry. Chyba to moja przyjaciółka. Jest tu ze mną. Za jakieś 15 minut będziemy.
- To dobrze. Ty tu przyjechałeś pracować pamiętaj.- upomniał mnie- Za godzinę pierwsza msza.
- Spokojnie. Do zobaczenia.- rozłączyłem połączenie. Teraz zauważyłem, że mi się przygląda dość badawczo. - O co chodzi?- pytam rozbawiony.
- Jesteś księdzem?- zdziwiła się
- A no tak.- chciałem się trochę z nią podrażnić.
- To znaczy, że ty... ty i kobiety- Roześmiałem się wprawiając ja przy tym w zakłopotanie.
- Jestem ewangelickim księdzem.
- Coś to zmienia?- uniosła pytająco brew.
- Mogę mieć kobietę- wyjaśniłem starając się nie zaśmiać.
- A masz?- jej nieśmiały ton głosy sprawił, że odechciało mi się śmiania.
- Nie.- Czyżby moja odpowiedź ją usatysfakcjonowała?
- Czemu? Jesteś gejem?
- Nie. Szczerze mówiąc nigdy nikogo nie miałem. Nikt mnie nie kochał i ja też nikogo nie kochałem. Nie zasługuję na to.
- Jeśli jesteś tym chłopakiem, którego pamiętam. To ja...chyba się w tobie zakochałam. Tylko nie wiem czy to ty. Zmieniłeś się. - Zapadła między nami cisza. Ciążyła nam aż do kościoła. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Lubiłem ją wtedy, była inna. Wspierała mnie i nie czułem się przy niej gorszy. Mam jednak świadomości, że wciągnąłem w takie środowisko dziewczynkę. Wyglądała dość poważnie. Byłem pewny, że jest co najmniej w drugiej gimnazjum. A ona wtedy była ledwo w pierwszej. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Maciej.
- Witajcie- wyszedł radośnie z domku. Spojrzałem na niego, a na sercu zrobiło mi się ciepło. Nie było mnie ponad miesiąc a zatęskniłem. Mieszkałem tu dobre 5 lat. Maciej jest mężczyzną około czterdziestki o bursztynowych włosach, jasnej karnacji i niebieskich tęczówkach. Zanim się pojawiłem miał żonę. Niestety choroba mu ją odebrała. Robiłem mu za syna. Wniosłem trochę życia i radości wtedy, kiedy nie chciał już walczyć.- Co tam u was?- ścisnął mi dłoń i podszedł do mojej towarzyszki. Jej małą łapkę uniósł delikatnie do góry i pocałował.
- Długo by mówić.- zaśmiałem się pusto
- W takim razie zapraszam.- Gestem ręki zachęcił nas do wejścia.Wnętrze było ciepłe. Drewniane meble połączone z żółtymi bądź pomarańczowymi ścianami. W oknach wisiały zasłony. To taki ogólny opis. Weszliśmy do salonu. Na ciemno pomarańczowych ścianach wisiały obrazy w drewnianych ramach. W jednej ze ścian znajdował się kominek, nad którym wisiały zdjęcia w antyramach. Na przeciw niego stał solidny stół i kilka foteli. Właśnie na nich usiedliśmy.- Kim jesteś?- Zwrócił się do dziewczyny
- Ja... nie do końca wiem- wytłumaczyła- W domu nie mieszkam od dawna.
- Postaraj sobie cokolwiek przypomnieć. My musimy iść. Zostaniesz tutaj. Dostajesz pełne zaufanie.- Maciej bywa czekam bardzo taktowny.
- Mogę tu palić?- spojrzała na mnie a ja wskazałem palcem na mojego przyjaciela, który pokiwał twierdząco głową.
- Krzysiek musimy się zabierać- ostatni raz spojrzałem na nią i wyszedłem z pokoju.- Zaniosę jej coś do przebrania i pokażę gdzie jest łazienka. A ty idź się przygotować.- Bez gadania wypełniłem jego polecenie. Kilka chwil później czekałem na niego zniecierpliwiony przy wyjściu. Korzystając z chwili skoczyłem do sklepu po drugą paczkę. Miałem jak zwykle farta. Wróciłem, akurat wtedy gdy Maciek wychodził z domu. Uśmiechnąłem się do niego szeroko. W głębi duszy wiedziałem, że to będzie długie nabożeństwo.
Bardzo dziękuję Wam za to, że to czytacie, za każde wyświetlenie, czy gwiazdkę. To serio motywuje ^^ Jestem mi mega miło.
CZYTASZ
Ja- ksiądz
Teen FictionProlog* Biegnę z uśmiechem na twarzy. Wokół mnie panuje ciemność. W garści ściskam strzykawkę. Gdzie jest ta pierdolona uliczka? Tam psy nie jeżdżą. Jest spokój i czasem ktoś puszcza muzykę. Moje serce ma już dość, nogi też ale nie poddam się. Za b...