- Całe życie nie będę Ci mówił, którą drogą masz podążać. Sam musisz decydować- odpowiedział Maciej
- Wiem, wiem. Tylko nałogowiec zawsze nałogowcem pozostanie. Nie ważne czy chodzi o papierosy, wódkę, herę. Nałóg to nałóg. Zawsze będę tym kim byłem, mogę tylko się hamować.
- Stary, marudny jesteś. Merry tu jest kobietą a mniej od ciebie narzeka. Widziałeś jak oni wyglądają i jakie życie prowadzą. Sam zadecydujesz co zrobisz.
- A co jeśli znów...- zamilkłem. Sama myśl już mnie przerażała
- Nie wyrzucę cię z mojego życia. Nie bój się, ale jeśli chcesz pomóc tej dziewczynie musisz być siebie pewny.- Miał rację. Jeśli jestem taki słaby jak mam pomóc komuś wstać
- Dam radę. Muszę dać, nie potrzebnie tam poszedłem- Sam siebie tym bym nie przekonał, ale może Maciej uzna to za solidny argument.
-Testów czy brałeś ci nie zrobię. Jeszcze ufam temu dzieciakowi, który jeszcze nie dawno przeszedł do mnie ubrany tak skąpo jak model bielizny i ręką jak po apokalipsie zombie.
- No bardzo śmiesznie- spojrzałem na niego z wyrzutem. Uśmiechnął się jedynie i rozłożył ręce.
- No co? Pani w przychodni jak tylko tam jestem wypytuje o ciebie jest ciekawa czy ta randka wciąż aktualna- Nie pamiętam co ja brałem, ale tego to ja nie pamiętam. Unoszę pytająco brew.- Kobiecinie nadziei narobiłeś- Muszę przyznać, że tęsknię często za jego docinkami, no i obiadami. Sam żyję na kanapkach, a mentor mógłby do top szefa iść.
- Może powiedz jej, że ten... No ludziom pod wpływem się nie wierzy. Jakoś nie koniecznie lubię spotykać się z 40 lat starszymi kobietami.
- Nie postarzaj pani Jadzi, ona ma zaledwie 60 lat. Jeszcze tylko pięć lat i na emeryturę odchodzi a chłopaka jak nie było tak nie ma. A mąż zazdrosny nie będzie.
- Maciek, proszę. Dość- samo wyobrażenie sobie pani Jadzi chociażby w bieliźnie jakoś mnie odrzuca i sprawia, że treść żołądka chce wyjść na powierzchnię.
- Czego dość?- słyszę delikatny kobiecy głosik. W końcu zza rogu wyłania się drobna sylwetka.
- Dość dogryzania mi- zaśmiałem się. W sumie lubię się przekomarzać z Maćkiem.
- Coś się stało?- spojrzała na mnie i mentora zaspanymi oczami. Miała potargane, lekko wypłowiałe blond włosy, koszula ledwo zakrywała jej uda. Jak na wieloletnią ćpunkę muszę przyznać, że wygląda ładnie. Ma zgrabne nogi.
- A twój przyjaciel ma gorszy dzień.- wyjaśnił.- Zbierajcie się bo ja was odwozić nie będę- zmierzył nas wzrokiem z uśmiechem chochlika. Taki dojrzały facet a zachowuje się jak nastolatek. A może kobiety jednak mają racje, że faceci to wieczne dzieci?
- W sumie racja. Powiedz Merry jakie kolory lubisz i jaki masz rozmiar to do sklepu po jakieś czyste ubranie Ci skoczę.
- Nie ma potrzeby. Mam ubrania po mojej żonie. Na zakupy tam połazicie.- Słuch nietoperza mu się nie stępił przez te wszystkie lata. Blondynka uśmiechnęła się do mnie delikatnie. Skinąłem głową i gestem ręki pokazałem, aby szła przodem. Znaleźliśmy się w sypialni pastora. Ten już grzebał w zielonej zdobionej skrzyni. Rzucił we mnie czarną damską bluzką z kieszonką na lewej piersi, bordowymi spodniami a w Merry stanikiem i skarpetkami.- Spakuje Ci jeszcze kilka ubrań.- spojrzał na dziewczynę- Krzysiek podaj jej ubrania, a ty Merry leć się ubierać. Wszystko uprane i czyste, a bielizna nowa.- Dziewczyna wraz z ubraniami szybko opuściła pokój i podreptała do łazienki.
- Jesteś pewny?- szepnąłem.
- Chyba już pora pogodzić się z tym.- westchnął.- Te ubranie i tak nią nie pachną. Nie chodziła w nich bo z czasem stały się za luźne. To w czym odchodziła mam w szafce nocnej. Jedyne wspomnienie jej, poza zdjęciami- Dostrzegłem smutek w jego oczach i łzy w kącikach. Kochał tą kobietę, całym sercem.
- Żałuję, że nie miałem okazji jej poznać- poklepałem go po ramieniu.- Kiedyś jeszcze się spotkacie. Obiecuję ci to- Nigdy nie sądziłem, że można tak cierpieć po utracie kogoś. Żaden mijany człowiek na ulicy nie powiedział by, że ten facet, który uratował mi życie i do wszystkiego podchodzi z humorem ma olbrzymią i krwawiącą ranę w sercu.
- Wierząc w słowa Jezusa, pewnie tak- jego wargi wygięły się w smutnym uśmiechu. Chciałbym mu jakoś pomóc. Po krótkiej chwili do pokoju weszła moja przyjaciółka. Jest olśniewająca. Mimo wychudzenia widać jak piękną ma figurę. Ubranie opinają lekko jej sylwetkę. Włosy spływają na jej ramiona a oczy nieśmiało spoglądają na nas.
- Dziękuję- wydukała a policzki stały się czerwone
- Nie ma za co- odpowiedział szybko darczyńca. Smutek w jego głosie zmalał. Wyciągnął jakąś sporą torbę i zaczął pakować do niej ubrania.
- Pięknie wyglądasz.- Uśmiechnęła się. To takie urocze? Lubie jej uśmiech. Taki dziewczęcy, delikatny.Podeszła do mnie uniosła głowę i spojrzała w moje oczy. Ułożyłem dłonie na jej ramionach i delikatnie posmyrałem kciukami jej szyję.- Skończ z tym, jesteś piękną kobietą.- Zawstydziła się
- Dziękuję- wyszeptała. Uniosłem jej podbródek.
- To co było tego się nie zmieni. Można za to zmienić to co jest i to co będzie.
***
Po skończonych przygotowaniach wyszliśmy z domu. Niosłem swój plecak i torbę Merry. Maciek odprowadził nas na peron. Została nam niecała minuta do odjazdu. Pomachaliśmy przez szybę do najbliższej mi osoby i ruszyliśmy. Pociąg mknął szybko. Mimo obiadowej pory na zewnątrz było szaro. Po chwili jazdy pojawiły się na szybach krople deszczu. Czyżby zły zwiastun?
CZYTASZ
Ja- ksiądz
Teen FictionProlog* Biegnę z uśmiechem na twarzy. Wokół mnie panuje ciemność. W garści ściskam strzykawkę. Gdzie jest ta pierdolona uliczka? Tam psy nie jeżdżą. Jest spokój i czasem ktoś puszcza muzykę. Moje serce ma już dość, nogi też ale nie poddam się. Za b...