4

356 22 2
                                    


Mam jeszcze z nią tyle do omówienie. Chciałbym, żeby z tym skończyła. Tylko czy ona będzie tego chciała. Czuję się za nią odpowiedzialny. Wracając do mojej „pracy". Ludzie byli zaciekawieni. Czułem się jak eksponat. Cała moja pewność siebie uleciała. Starałem się grzecznie odpowiadać na pytania typu: jak ci się udało? Ciężko było? Pamiętasz coś jeszcze? Wierzyłeś dawniej w Boga?

No nie powiem. Ciężko mi było dzielić się tymi przeżyciami, no ale cóż w końcu dali mi spokój i wróciłem do domu Macieja. On jeszcze chwilę został. Wchodząc do salonu czułem silny zapach tytoniu. Pomieszczenie było przepełnione szarym dymem. Nie zwracając na nic uwagi podszedłem do okna i uchyliłem je.

- Wróciłeś?- usłyszałem jej lekko zachrypnięty delikatny głos. Odwróciłem się i w półmroku dostrzegłem , że siedzi na fotelu. Zbliżyłem się, a na moich wagach momentalni zawitał uśmiech. Siedziała tam skulona w jeszcze wilgotnych włosach. Koszula sięgała jej niespełna do połowy uda odsłaniając jej smukłe łydki. Uniosła wzrok.

- Jak widać- oznajmiłem. Wyciągnęła rękę w moim kierunku. Chwyciłem za nią. Poczułem, że delikatnie ciągnie mnie ku sobie. Nie protestowałem. Usiadłem na skrawku mebla. Momentalnie się o mnie oparła.- Ile wypaliłaś?

- Całość- wyszeptała.- Długo cię nie było. Jakąś godzinkę.- odpowiedziałem jej pomrukiem.- To jesteś ty? Krzysiek?

- Chyba to ja. A czy ty jesteś moją małą dziewczynką z boiska?

- Chodziłam tam.- zmarszczyła brwi.- Pamiętam jak mnie uspokajałeś i nauczyłeś robić skręty. Postarzałeś się.- to zabrzmiało jak wyrzut, mimowolnie roześmiałem się

- Ty też- Wypaliłem. Szturchnęła mnie łokciem.- Wyniszczyłem cię. Gdyby nie ja pewnie wtedy była byś wykształconą kobietą z cudowną rodziną.

- Nie, gdyby nie ty dawno bym nie żyła. Z tego co pamiętam moi rodzice pili i nie interesowali się mną. Tamtego dnia gdy tuliłeś mnie na boisku ojciec uderzył mnie w twarz. Powiedział, że zostanę tanią kurwą i przyniosę mu wstyd. Nie wiele się pomylił- Gdy mówiła jej oczy wydawały się puste, ciało odrętwiałe. Jedyne co ją zdradzało to drżąca warga. Obtuliłem ją ramieniem.

- Powinienem ci pomóc. Dlaczego kiedyś zniknęłaś?

- Trafiłam na pogotowie opiekuńcze. Później i tak mnie oddali do domu, ale ciebie już tam nie było. Nie przychodziłeś, nikt nic nie wiedział. Tęskniliśmy.

- Kto pozostał z ekipy?- bałem się tego co usłyszę

- Ja, Harry i ty. Większość się zaćpała. Doszli teraz nowi. Raz psy przyjechały. Łysy i Bonzo rzucili się na nich. Byli nagrzani. Nie kontaktowali, a te kurwy ich zastrzeliły. Pierdolone suki ze spluwami, pałami i gazem pieprzowym. Traktują nas jak śmieci- zaszlochała. Zsunąłem się zgrabnie na podłogę. Przykucnąłem przy jej nogach i ułożyłem dłonie na jej nagich kolanach. Jej skóra była zimna i miękka.

- Powiedz mi dwie rzeczy. Z kim sypiałaś i czy chcesz z tego wyjść?

- Nie wiem czy z kimkolwiek się przespałam- fuknęła- A jak jest bez tego?

- Czasem ciężko, ale da się żyć. Blondyneczko jeśli z tym skończysz pojedziesz ze mną. Pomogę ci a później się zobaczy.- uśmiechnęła się niepewnie.

- Miło być umytą, czystą i mieć ciepły kąt. Więc spróbuję- Teraz wyszczerzyła swoje zęby.- A co z Maćkiem?

- Będziemy go odwiedzać. To mój mentor- Ostatnie słowo powiedziałem z dumą i delikatnym rozbawieniem.- To dość długa i zabawna historia, może kiedyś jeśli będziesz grzeczna to ci ją opowiem. Zmierzwiła moje włosy. Wstałem czują jak drętwieje mi noga. Poszedłem do kuchni. Znakomitym kucharzem nie jestem, ale zrobiłem nam kanapki z żółtym serem, sałatą, ogórkiem i papryką. Wyglądało to dość ładnie i kolorowo. Wracając do pokoju wziąłem ze sobą koc. Merry siedziała tam gdzie ją zostawiłem. Okryłem ją kocem i podałem talerz z jedzeniem. Właśnie uświadomiłem sobie, że jestem w sutannie. Z posępną miną ściągnąłem ją z siebie pozostając w czarnych spodniach i białej koszuli. Jak na rozpoczęciu roku szkolnego. Westchnąłem. Wyjąłem z kieszeni papierosy. Zapaliłem jednego, a paczkę podałem blondynie. Usłyszałem trzask drzwi. Maciek! - Czeeść!- krzyknąłem odwracając głowę. Wparował do salonu z radosną miną

- Wzbudziłeś ogromne zaciekawienie- był ze mnie dumny.- Musisz tu częściej zaglądać

- Będę. Dziś nocuję u ciebie- szurając nogami wszedł w głąb pokoju.- Merry też.- spojrzała na mnie pytająco. Maciek włączył światło. Jasny blask momentalnie mnie jak i blondyneczkę oślepił.

- W porządku a co dalej planujecie?- usiadł na fotelu naprzeciw kominka. Oparł łokcie o kolana i zaczął przebierać palcami.

- Myślałem, że skoro pomogłeś mi to ja powinienem zaopiekować się Merry. Wiesz takie odkupienie- zaśmiałem się nerwowo. Spojrzał na mnie spode łba.

- I tak nie mam nic do gadania?- westchnął zrezygnowany

- Chyba nie. Nie wrócę do tego- obiecałem mu. Nie chcę znów być wrakiem. Teraz już tak łatwo się nie zregeneruję. Mimo postanowień, jestem świadom, że gdzieś to we mnie nadal tkwi. Znów ta cisz. Czy tylko mnie to irytuje? Maciek zaczyna czytać książkę a Merry przeczesuje nerwowo palcami włosy. Wstaję ciężko wzdychając. Leniwym krokiem udaję się na korytarz. Chwytam plecak w prawą dłoń i kieruję się do toalety. Zamykam z przyzwyczajenia na klucz. Puszczam muzykę z telefonu i zaczynam przygotowywać się do snu. Kilka chwil później spoglądam w duże lustro nad umywalką. Z umytych włosów cieknie mi woda. Skupiam się na mojej twarzy. Wyglądam na dość zmęczonego, ale nie mam worów przed oczami. Przez chwilę widzę jak wyglądałem pięć lat temu. Od tego czasu przytyłem, mam zdrowszą skórę i lepiej wyglądam. Chyba nawet młodziej. Wychodząc z łazienki mam już suche włosy. Nie patrząc co robili udałem się do mojego starego pokoju. Dawniej była to pracownia Ewy. Jedynej miłości Macieja. Pogłaskałem ze smutkiem ramę łóżka na którym obecnie siedzę. Plecak leży obok. Opadam na plecy. Nie myślę, każde nawet drobne wspomnienie oddalam od siebie. Tępo patrzę w sufit. Ktoś otwiera drzwi. Słysząc kroki wiem, że to jest mentor.

- Co jest?- rzucam sennym głosem

- Krzysiek- zaczyna i wiem, że czeka mnie ciężka rozmowa. Momentalnie siadam- Może Merry powinna u mnie pomieszkać. Zaopiekuję się nią

- To moja wina. W dodatku chcę ją mieć dość blisko- puszczam mu oczko.

- Tego się obawiam. Ty byłeś dla mnie jak syn. Łatwiej mi było być konsekwentnym. Boje się tego, że- zawahał się- będę musiał znów cię zbierać z chodnika. Możesz wierzyć w to lub nie, ale jesteś moją rodziną- Uśmiecham się do niego serdecznie. Też już jest w piżamie. Konkretniej w luźniej szarej koszulce i granatowych dresach.

- Wiem. Nie zawiodę cię- Sam nie byłem pewny co właśnie powiedziałem. To chyba zobowiązanie. Sprostam mu miejmy nadzieje. Z wieloma rzeczami sobie poradziłem. Teraz nie mam wyjścia.- Będę wpadał z raz w tygodniu.

- Boje się, że uczucie do niej cię wyniszczy- Mówiąc to widzę jak na jego zatroskanej twarzy pojawia się cień uśmiechu.- Wiem jak to kochać i być bezradnym

- Maciek, jesteś wspaniałym człowiekiem i tobie zawdzięczam to, że żyję. Wiesz, że nie mogę jej z tym zostawić.

- Tego ci nie każę robić. Martwię się o ciebie i tyle- Wzruszył ramionami.

- Wiem- westchnąłem. To nie było łatwe. Nic w moim życiu chyba nie będzie łatwe.- Zaufaj mi- przybijam z nim piątkę. - Idź spać lepiej, ja będę czuwał- Zapewniam i opieram się o ramę łóżka

- Dobranoc- odpowiada. Milczy przez chwilę po czym decyduje się wyjść z pokoju. Pozostawia otwarte drzwi. Słyszę jak kroki ucichają. Siedzę na łóżku pusto patrząc w ścianę. Opadam na łóżko. Nie chcę myśleć, nie chcę marzyć. Chcę być w tej cichej spokojnej próżni. I tak też trwam, odnajdując pustą szufladkę w moim umyśle. Jest mi tak dobrze, nie wiem ile to trwa. Może kilka minut, może godzin? Ten stan nicości przerywa telewizor.





Wybaczcie nieobecność, mam nadzieję, że czkacie na dalsze części. Pamiętajcie o gwiazdkach, to mega motywuje :) 

Ja- ksiądz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz