Dni mijały leniwie. Mało się działo. Praca, rozmowy, analizowanie Nowego Testamentu i opieka nad blondyneczką. Jestem młody a ambicje mam 60-latka. Wstyd. Dzisiejszy dzień zapowiadał się jednak inaczej.
- Pamiętam jak mam na imię- wbiegła w mojej bluzce do salonu. Uniosłem głowę znad książki i uniosłem pytający brwi.- Mam na imię Marta- wyszczerzyła się
- A więc Marto, jak tego dokonałaś?
- Nie wiem, to było takie olśnienie. W jednej chwili już widziałam jak się nazywam.- Coś mi w tym nie pasowało.- A prawdę mówiąc to miałam sen i tam ktoś do mnie mówił- Moje przeczucia są wręcz zaskakujące.
- W takim razie Marto czy dasz wyrwać się gdzieś dzisiejszego wieczora?- wypady na spontanie bywają najlepsze. Nie wiem co ta kobieta ma w sobie, ale czuję do niej pociąg. Jest strasznie pociągająca. Spogląda na mnie czekoladowymi tęczówkami a przez moje ciało przechodzą dreszcze. Chwila zanim daje odpowiedź staje się powoli wiecznością.
- Proponujesz mi randkę?- Rozbawiła mnie. Hamuję śmiech aby jej nie urazić. Obchodzę się z nią jak z porcelaną.
- A zgodzisz się?- pochylam się nad stolikiem i spoglądam na nią. Delikatny rumieniec pokrywa jej blade policzki. Jest cholernie silna. Po kilku dniach dbania o siebie wygląda zaskakująco dobrze. Myślałem, że będzie degeneratką, której odbudowa potrwa lata a tu masz. Nie to żebym narzekał, miło mieć taką piękną istotkę obok,
- Chyba tak.- Pokiwała głową przygryzając wagi.
- W takim razie idziemy na kolację? Czy wolisz wieczorem na kawę?- Pierwsza moja randka w życiu.
- Na kawę, będę gotowa o 18- uśmiechnęła się zalotnie i zniknęła w korytarzu.
No więc zostało mi parę godzin żeby wszystko ogarnąć. Zacząłem szperać w necie. Krótko tu mieszkam więc ciężko mi określić gdzie podają dobrą kawę. Niech będzie kawiarnia "Kocie oczy". Na zdjęciach wygląda ciekawie. Stare meble, ciepłe karmelowe ściany, poduszki z haftowanymi kotami. Całkiem miło.
Marta gdzieś zniknęła. Cały dzień mnie unikała. Około 17 poszedłem się wykąpać, ubrać jakoś elegancko. Na łóżku w moim pokoju ułożyłem starannie czarną koszulę z czerwonym kołnierzykiem i mankietami, czarne spodnie i czarne buty. Wychodząc z pod prysznica owinięty ręcznikiem wpadłem na nią. Szybko się odwróciła i uciekła. Nawet nie zauważyłem czy już jest gotowa. Pewnie dlatego oblałem prawko.
Gdy dobiła 18 czekałem wystrojony jak na święta w przedpokoju. Z niecierpliwością wypatrywałem mojej piękności. Po kilku głośniejszych uderzeniach serca zjawiła się w progu. Oniemiałem. Miała na sobie czerwoną sukienkę z odrobiną czarnej koronki do kolan, czarne płaskie buty. A jej twarz? Z cichej kobietki stała się boginią seksu. Jestem pewien, że gdy tylko wyjdziemy kazdy facet się za nią obejrzy.
- Pozbierałeś już szczękę z podłogi?- zaśmiała się
- Jeszcze chwilka- miałem ochotę pokazać jej język. Spojrzałem na nią wzrokiem mówiącym " nie zbliżaj się bo stracisz cnotę". Zarumieniła się jakby wiedziała co mam na myśli. Po chwili zawahania niemal do mnie podbiegła. Oparła czoło o mój podbródek. Zapach jaśminu wypełnij moje nozdrza. Schyliłem się na tyle by była, zmuszona patrzeć mi w oczy. Gdy tylko jej wielkie błyszczące źrenice spoczęły na moich nie wytrzymałem. Przyciągnąłem ją do siebie. Wbiłem swoje usta w jej delikatne i drobne. Dłońmi błądziłem po jej zgrabnej talii. Pogłębiła pocałunek wplatając jedną rękę w moje włosy a druga delikatnie drapiąc mnie po plecach. Przypałem ją do ściany i całowałem aż zabrakło mi tchu. Rozpalony zjechałem ustami niżej. Zostawiłem ze dwie malinki na jej szyi. Jej delikatne pojękiwanie było dla mnie muzyką. Zaczęła przygryzać płatek mojego ucha. Ostatkiem sił odsunąłem się od niej. Oparłem ręce o ścianę i próbowałem złapać oddech. Spojrzała niczym małe niewinne dziecko na moje spodnie. - O nie moja droga, idziemy na kawę- złożyłem przelotny pocałunek na policzku mojej małej blondyneczki. Westchnęła. Niczym prawdziwy dżentelmen przepuściłem ją w drzwiach i podążyłem. Starałem się myśleć o starszych paniach itd. Droga dłużyła się jak cholera. Przejście tych piekielnych ulic było niczym spacer po szkole. W końcu w oddali wyłonił sie uroczy budynek z czerwonej cegły, na parapetach stały fioletowe kwiaty, a na schodach spał kot. Uśmiechnąłem się pod nosem. Weszlismy do środka. Moja dama zamówiła kawałek tortu waniliowego, ja natomiast czekoladowego i do tego po kawie z bitą śmietaną.
- Dziękuję- szepnęła i sięgnęła po moja dłoń. Cmoknąłem ją przelotnie za uchem. Odwróciłem głowę by móc ją dziś podziwiać. Światło stojącej naprzeciw nas świecy nadawało jej cerze ciemniejszego koloru, kreski nad oczami pogłębiały ich kolor... Kurde na ta kobietę czekałem całe życie. Całe moje zapchlone życie.
- Nie ma maleńka za co.- w odpowiedzi pocałowała mnie. Nie mogłem oddać gdyż prze upierdliwa kelnerka przybyła z zamówieniem. Niechętnie odsunąłem się od niej by spróbować słodkości. Wieczór upłynął cicho i spokojnie. Nastrojowa muzyczka sprawiła, że poczułem się senne. Martuś natomiast wyciągnęła mnie na środek pomieszczenia, wtuliła i kołysaliśmy się ociężale na boki. Czasem w naszym życiu pojawia się ktoś, kto gdy nas przytuli całe roztrzaskane kawałki naszego serca zbierają się do kupy. Odgoniła wszelkie zło. Dochodziła 21, ludzi już nie było zostaliśmy my. Otuliłem ją ramieniem, zapłaciłem i wyszliśmy. Chłodne wieczorne powietrze spowodowało u nas gęsią skórkę. Dreptaliśmy nocą do naszego domu. Mrok rozświetlały jedynie latarnie i księżyc w pełni. Zerwałem kwiatka wyrastającego komuś z ogródka. Uklęknąłem przed nią.
- Marto czy zechciała byś zostać moją dziewczyną?-
- Tak- pisnęła z zaszklonymi oczkami. Rzuciła mi się na szyję. Wziąłem ją na ręce, niczym pannę młodą. Obtuliła mnie, lekko drżała. Przyśpieszyłem kroku i niby w sekunde byliśmy już na miejscu. Położyłem ją w jej pokoju na łóżku....
Chcecie by poszli osobno spać czy wolicie by miedzy nimi doszło do czegoś więcej?
Dziękuję za komentarze i głosy to tak bardzo motywuję. Zapraszam do czytania i czekam na WASZE opinie.
CZYTASZ
Ja- ksiądz
Teen FictionProlog* Biegnę z uśmiechem na twarzy. Wokół mnie panuje ciemność. W garści ściskam strzykawkę. Gdzie jest ta pierdolona uliczka? Tam psy nie jeżdżą. Jest spokój i czasem ktoś puszcza muzykę. Moje serce ma już dość, nogi też ale nie poddam się. Za b...