10

117 9 0
                                    


Spała tak słodko. Jak mała dziewczynka. Jak ta dziewczynka z boiska, zniszczenie było już małe. Okryłem ją i cmoknąłem w czoło. Wyszedłem gasząc światło. Słyszałem jeszcze jak oddycha, powoli i spokojnie. Jestem ciekaw czy miewa sny. Ja swojego czasu na głodzie miałem leki, po niej tego nie widać. Nie wiem czy jest na tyle silna, na tyle odważna czy na tyle "zdrowa". Może nie leciała na twardych? Chciałbym się dowiedzieć. Sadząc po sobie nie jest to łatwe. Sam jeszcze mam ciągi. Uzależnienie nie znika, można nad nim jedynie zapanować. Nie mogłem zasnąć. Poszedłem do łazienki. Napuściłem pełna wannę wody, wlałem odrobinę olejku goździkowego i wsunąłem się w niemal wrzątek. To mnie rozluźniało. Odpaliłem szluga. Ech jak dobrze mieszkać pod dachem z kimś komu zapach tytoniu nie przeszkadza. Maciej martwił się o moje płuca. Kiedyś byłem na badaniach, mam lekkie cienie. O dziwo tylko lekkie. Marcie też warto zrobić. Jestem lekko myślny. Może mieć HIV'a. Przecież na ulicy nikt nie przestrzega, aby igła była sterylna. Wierności tez tam nie ma. Wielu za działkę się kurwi, bo głód jest silniejszy od rozumu. Chciałbym tam zrobić porządek, bo widzę, że przychodzą tam tylko dzieciaki, które można odratować. Najstarszy i najbardziej wpieprzony jestem ja.  Dopytam Maćka, gdzie można to zgłosić. Może Monar się nimi zaopiekuje. Nikt nie jest zły z natury. Czasem mam wrażenie, że oni mają podobną historię do mojej. Musze odwiedzić dom dziecka, sprawdzić jak dzieciaki. Nie mogę przestać o tym myśleć. Mógłbym dac wykład o nałogach w mojej byłej budzie.  Zmieniłem się jak cholera. Wyglądam dobrze, nie jak patyk. Jednak blizna na reku wciąż mi przypomina o tym co było. to jest przestroga. Ugh... woda robi się zimna Wywróciłem oczami kończąc 3 papierosa. W małym, ciepłym pomieszczeniu zaczęło robić się szaro i parno. Spłukałam z ciała pianę owinąłem ręcznikiem i ogarnąłem mokrą podłogę. Nieco ją ubrudziłem i polałem. W koszulce i dresach, w lekko wilgotnych włosach udałem się do mojej sypialni. Położyłem na łóżku i chwyciłem za książkę. ''Milczenie owiec'', czemu nie. Lubię gry psychologiczne. Zamyśliłem się, nawet nie pamiętam momentu kiedy zasnąłem. Obudziło mnie słońce wdzierające się przez niezasłonięte okno. Warto by wstać. Tak też zrobiłem. Stojąc na przy łóżku rozciągnąłem się ziewając. A może ludzie nie pochodzą od małp, tylko od kotów? Chyba zacząłem się gubić w sobie. Nigdy nie miałem kobiety, nagle pojawiła się ona a ja wariuję. Prawie jej nie znam , mam jedynie wspomnienia jaka kiedyś była a jakbym mógł padłbym na kolana z pierścionkiem. Może tak już jest? Jeśli, wiesz że to ta jedyna nie warto czekać? Czasami to wszystko bywa dla mnie obce i jak się śmiał mój wykładowca dopada mnie "ból egzystencjalny". Bywa i tak. Mimo zniszczonego mózgu świetnie sobie radziłem jako student. Cieszę się, że żyję. Czasem tylko nie potrafię znaleźć tu sobie miejsca. Przycupnąłem na krześle w kuchni. Nie mam jakoś apetytu. Zdesperowany wróciłem do siebie i przeglądałem głupoty w telefonie. Czasem czuję się, jakbym był w kropce. Nie wiem, jak zrobić krok. Czuję jakbym miał nogi z ołowiu. Staram się radzić ze sobą, ale czasem doświadczenia i problemy bywają za silne. W końcu do moich uszu dobiegł szmer. Wstała i przebiegła, przez mój pokój niczym antylopa do toalety. Jej wieczorny makijaż nie co się rozmazał. Uśmiechnąłem się pod nosem. Czekałam aż wyjdzie, wpatrzony w próżnię.

- Dzień dobry!- Zawołała swoim delikatnym, jeszcze zaspanym głosikiem

- Dzień dobry.- Opowiedziałem jej, spojrzała w moje oczy i zbliżyła się.- Wszystko okey?- Uniosła zabawnie brew.

- Tak, tak.- Zapewniłem- Tylko myślę. Jak Ci się spało?

- Um chyba dobrze. Jadłeś już coś?

- Nie, Marto. Nie jadłem.- Pomachała mi palcem przed nosem.

- Nie ładnie tak wykorzystywać kobietę

- Nawet nie liczyłem, że zrobisz śniadanie.- Uśmiechnęła się pobłażliwie.

- Żartuję.- Westchnęła- To nie problem.- Zapewniła, jej twarz pozostała bez wyrazu.- Czuję, że coś jest nie tak.- Wyjawiła wyciągając żółty ser z lodówki.

- Martuś wszystko dobrze.- Wstałem i strzeliłam palcami. Wiedziałem, że przewraca oczami.
Podszedłem do niej i pocałowałem w czoło.

- Na pewno?- Odpowiedział jej mój gardłowy pomruk, coś w stylu mhm...- Nie żałujesz niczego?

- Nie. A ty?

- Też nie.- Lekki rumieniec oblał jej blade policzki. Ona jest taka słodka, taka niewinna.

- Serio nie musiałaś. Dziękuję.- Mój humor uległ poprawie. Chyba wyczuła to bo sama się uśmiechnęła. Pomogłem jej zrobić śniadanie gdy tosty były gotowe przysunąłem się do niej i położyłem dłoń na jej biodrze. Było miękkie i ciepłe. Zbliżyła się i objęła.

- Jestem głodna.- Stanęła na palcach i szepnęła.

- W porządku- puściłem ją i zająłem śniadaniem.- Martuśku, gdy mnie Maciek..- Zająknąłem się.- Gdy postanowiłem wyjść z nałogu mentor namówił mnie na badanie krwi, maping mózgu i takie tam. Zgadzasz się na to?

- Chyba tak- jej mina stężała. Nie chciałem tego, ale czasem być odpowiedzialnym. Jesli jej cos wyjdzie sam będę musiał się przebadać.

- Cieszę się, że nie masz nic przeciwko.- Puściłem jej oczko.


Ja- ksiądz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz