- Nazywam się Ilya Cifer - powtórzyła.
Stała sama. Znowu sama. Nigdzie nie było Ulquiorry, a ona znajdowała się w samym sercu bazy wroga. Byakuya Kuchiki - kapitan 6 oddziału i jego porucznik Renji Abarai. Zawsze mogła trafić na kogoś gorszego. Czerwonowłosy wyciągnął do niej dłoń, ale ta gwałtownie się cofnęła, w tym samym czasie przed jej oczami coś mignęło. Usłyszała krótki i piskliwy krzyk.
Ilyasviel.
- Co? - zapytała bardziej siebie niż dwóch mężczyzn. Znów się cofnęła.
Byakuya nie przejmując się strachem malowanym na jej pobladłej twarzy, zrobił krok w przód. Jego niewzruszona mina złudnie przypominała jej Ulquiorrę.
- To nie ma znaczenia, kim jesteś - rzekł stanowczo. - Nie jesteś shinigami, więc jesteś traktowana jako intruz. Renji - skierował się do swego porucznika - zabierzemy ją do Głównodowodzącego. Roześlij motyle, niech wszyscy kapitanowie się stawią.
Renji od razu zniknął im z oczu. Kapitan Kuchiki złapał Ilyę za nadgarstek i zaczął prowadzić w nieznanym jej kierunku. O nic po drodze nie pytał. Nawet na nią nie spojrzał. Wkrótce stanęła przed ogromną budowlą przypominającą niemal wieżę bądź fortecę. Popchnięta przez oziębłego kapitana weszła do środka. Już wszyscy tu byli. Kapitanowie i ich towarzysze. Trzech shinigami bez kapitańskich haori stali samotnie, a to oznaczało, że to oni byli porucznikami Aizena, Tosena i Gina. Na samym środku stał wysoki starzec z krzaczastymi brwiami, które zasłaniały mu zamknięte teraz oczy. Podpierał się na drewnianej lasce. Choć na głowie nie miał ani jednego włoska to jego pokaźna broda sięgała prawie mu do stóp.
Ilya czuła się jak, jakby popełniła jakąś wielką zbrodnię, a jedyne, co dziś zrobiła to przekonała swego opiekuna, aby zabrał ją ze sobą, za co teraz ponosiła konsekwencje.
- Kapitanie Kuchiki - odezwał się starzec. - Wezwałeś nas tutaj, ponieważ masz ponoć jakąś ważną sprawę.
Czarnowłosy westchnął ciężko i znów pchnął do przodu dziewczynę. Nie wiadomo, czemu wszyscy na jej widok zamarli.- Kim jesteś? - zapytał dowódca 1 oddziału; Yamamoto.
Ilya udawała odważną, lecz w głębi duszy bała się. Na jej twarzy gościł pewny siebie uśmiech. Nie miała na sobie żadnych barw Arrancarów - nie żeby, ktokolwiek jeszcze o nich wiedział. Aizen jeszcze nie rozkazał ataku i sprowokowania wojny. Nie miała przy sobie broni. Ubrana była w długie spodnie, białą koszulkę i wełniany sweter zapięty na ostatni guzik, który znajdował się na wysokości jej pokaźnych piersi. Zaplotła ręce za sobą.
Ciągle obserwowana.
- Jestem Ilya Cifer - Bez wahania podała nazwisko Ulquiorry. Nie miała, czego się bać. Nikt nie znał 4 Espady. - Nie jestem shinigami, jak już zauważyliście. Jestem człowiekiem.
Ilyasviel.
Znowu ten sam krzyk. Wyprostowała się jak na baczność, po czym znów rozluźniła się i skrzyżowała ręce na piersi.
- Człowiekiem, powiadasz? - zakpił sobie staruszek. - Zadam ci pytanie, wiesz kim jest Aizen Sousuke? - Przechyliła głowę na bok. Udawała, że pierwszy raz słyszy to imię. Nic na nią nie mają.
- Nie - znów się uśmiechnęła. - Nie znam tego człowieka.
- To nie człowiek, a zbiegły przestępca - krzyknęła jakaś kobieta, gdy Ilya tylko się odwróciła dostrzegła niską postać w krótkich, ciemnych włosach z długimi kucykami zwisającymi z przodu i zakończone metalowymi obręczami. Soi-Fong. Kapitan 2 oddziału.

CZYTASZ
Espada | Ulquiorra Cifer ✔
Fanfiction,,Wieczna noc... Miejsce, gdzie słońce nigdy nie wschodzi, a księżyc nie przemija. Raz przybiera on kształt sierpa, a raz okrągłej kuli - zawsze jest. Wieczna pustynia, która nie ma końca, na jej monotonnej płaszczyźnie pojawiają się tylko wyschnięt...