-11-

93 8 1
                                    

 Dostaliśmy tam parę kanapek i dwie butelki wody. Ja swoją (kanapkę) zjadłam jakby była ostatnią w moim życiu.

- Nie wiedziałem, że tak szybko pochłaniasz chleb z pomidorem- zaśmiał się Mateusz. Wystawiłam mu środkowy palec i zachichotałam. Usłyszeliśmy melodię podobną do tej z obozu Jupiter [ Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to Pani Hanna na Arionie! ]. Odwróciliśmy się w stronę dźwięków. Leciały tam pegazy ciągnące powozy i nosze.

- Zgodziliśmy się wam pomóc...- nareszcie miałam okazję się jej przyjrzeć. Miała długie cynamonowe loki i miodowe oczy, oraz ciemną karnację.

- Zgodzili się?- słyszałam wszędzie szepty. Też sądzę, że to trochę dziwne. Obozy żyją ze sobą w zgodzie, a nagle jedna strona ZGADZA się pomóc drugiej. 

- Najpierw ranni potem dzieci i starsi, kobiety, a na końcu mężczyźni.

- Chodź szybko!- szepnęłam do Mateusza i pociągnęłam go w głąb stajni- Huragan!- zagwizdałam. Wtedy zawsze stuka kopytami o drzwi boksu i wychodzi.

- No nie no! Sam się gdzieś zapodział!

- Spokojnie, podwiozę cię- powiedziałam siodłając Huragana. Do stajni wszedł Łukasz.

- Elo- rzucił wchodząc do boksu Wichury.

- Widziałeś gdzieś Sama?- spytał Mateusz.

- Hmm, chyba widziałem jak galopował w stronę wyjścia obozu- Łukasz już siedział na pegazie- Pa

- Pa- odpowiedziałam. Załadowaliśmy się z Mateuszem na pegaza i wylecieliśmy ze stajni. Zobaczyliśmy pierwszą turę odlatującą z obozu. 

- Spójrz- Mateusz wskazał na gniadą plamę lecącą 400 metrów od na- To chyba Płotka.

- Heh, Monika ma ostatnio manię na Wiedźmina- Podlecieliśmy do pegaza.  Okazało się, że Monika ścigała się z Karolem(1).

- Wyprzedziłam cię grubasie!- zawołała do chłopaka, który na Piorunie spokojnie za nią szybował.

- Nie moja wina, że Piorunowi nie chce się ruszyć dupy!- pegaz gwałtownie ruszył- No ale nie tak!- Karolowi(1) poluzował się popręg i wisiał na szyi Pioruna- αριθμός τέχνασμα δύο [sztuczka numer dwa]! - pegaz uniósł się nieznacznie i machnął szyją. Karol(1) zahaczył się nogą o siodło i znów siedział na Piorunie.

- Pff. Jakie lamy!- zaśmiała się Płotka.

- Sama jesteś lama!- odgryzł się Piorun.

- Może jesteś mniejszą lamą od twojego pana

- A odpie*dol się od niego

- No proszę, kotek w końcu wystawił pazurki!- później pegazy zaczęły przeklinać siebie nawzajem, że zaczęła boleć mnie głowa.

- Opanujcie swoje konie, bo nie mogę już tego słuchać!- zasłoniłam uszy, choć i tak nie uciekłabym od ich rozmów.

- Przepraszam, pani!- powiedziały pegazy jednocześnie.

- Pani, wszystko w porządku?- spytał Huragan.

- Tak, nie martw się o mnie- poklepałam go po szyi. Wszyscy spojrzeli na mnie, ale chyba domyślili się, że rozmawiam z koniem.

- Natalia- profesjonalny rozmówca koni- zaśmiał się Mateusz. 

-Powiedział Mateusz- krzyczący jak dziewczynka syn Hekate- mruknęłam.

- Niczym Oktawian!- dorzucił Karol(1)

- Nawet mi nie przypominajcie tego idioty- mruknęła Monika. Nagle spojrzała na mnie jakbym miała ul na głowie.

- Uhuhu. Myślałam, że nie będziesz sobie farbować włosów

- C-co? O co ci chodzi?

- No spójrz- pokazała mi małe pasemko włosów, było w niebieskim kolorze.

- Co jest kurna?

- Chcesz powiedzieć, że nie wiesz kiedy sobie zrobiłaś pasemko?- Monika przechyliła głowę.

- Byłaś u mnie dziś rano. Miałam wtedy jakieś inne włosy?

- No, nieee...

- Dobra, lećmy już, bo Piorun chce pokazać no co go stać.

- Pani, pani! Powiedz mu, żeby na początku poprawił siodło!- upomniał Piorun.

- Karol, może byś poprawił swojemu środkowi lokomocji siodło, hę?

- Jaaa?! Środkiem lokomocji? Wypraszam sobie- oburzył się pegaz.

- W jakim sensie to mówisz, pani?- zapytała Płotka.

- Oczywiście w takim, że jestem lokomotywą! Ja nie mam takiej wielkiej dupy jak Płotka!- postarałam się odpowiedzieć im myślami.

- Piorun! Nie chodziło mi o to! Debilu, środek lokomocji to JAKIKOLWIEK środek transportu!

- P-przepraszam, pani...- pegaz skłonił łeb 

- Możemy lecieć- Karol(1) popruł przez chmury.

 Lecieliśmy nad Wąwozem Żmij ( nazwaliśmy go tak, bo jest tam pełno węży). Zobaczyłam pegaza leżącego na dnie, a wokół niego jakaś dziewczyna uwijała się jak w ukropie. Zlecieliśmy do niej. Obejrzała się w biegu i zaczęła opatrywać zwierzę. Miało dużo ran na ciele.

- Hmm... Możemy jakoś pomóc?- spytałam.

- Macie ambrozję, nektar, cokolwiek?- popatrzyła na mnie z nadzieją.

- Nie, ale mamy coś innego- opryskałam wodą pegaza, szybko dotknęłam jego chrap i rozkazałam wodzie uleczyć wszelkie rany. Skrzydlaty koń wstał z ziemi i zarżał radośnie.

- Dziękuję!- dziewczyna rzuciła mi się na szyję. Miała ciemno-brązowe włosy i oczy o takim samym kolorze- Jestem Aleksandra Stępniak- przedstawiła się- córka Jupitera




 Przygoda z YouTube w Obozie Herosów! || ZAWIESZONE do sierpnia ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz