Justin's POV*
Chciałem pojechać gdzieś do klubu, ale nie miałem siły. Postanowiłem wrócić do domu i zająć się moim rodzeństwem. Tylko oni teraz się liczyli. Nie było już nic. Nie było Ariany, nie było mojego ojca, nie było mojej matki, nie było mnie.
-Justin!-krzyknęła Jazmyn i rzuciła mi się na szyję.
Posadziłem moje pociechy na kanapie i powiedziałem:
-Posłuchajcie mnie teraz uważnie. Od teraz ja będę się wami zajmował, dobrze?
-A gdzie tatuś?-spytał Jaxon.
Ze łzami w oczach odparłem:
-Taty już nie ma. Teraz ja będę waszym tatą.
Dzieci nie rozumiały moich słów, ale przytaknęły i przytuliły się do mnie.
-To co jutro robimy?-zapytałem.
-IDZIEMY NA LODY!-krzyknęli razem.
Przygotowałem im ciepłą kąpiel. Dłuższą chwilę popluskali się w wannie. Po kąpieli położyłem ich do łóżka. Zasnęli w tempie ekspresowym. Postanowiłem odpocząć od tego wszystkiego. Wziąłem piwo i rozłożyłem się na kanapie przed telewizorem. Mój spokój zakłócił telefon.
-Halo?-zapytałem.
-Justin.-usłyszałem w słuchawce głos Bethany.-Ariana wszystko mi opowiedziała. Nie zrobiła dobrze, ale jestem pewna, że Ciebie kocha. Nie możesz zostawić jej samej z dzieckiem. Znam Cię i wiem, że ją nadal kochasz. Powinieneś ją przeprosić, ale masz mało czasu.
Jej słowa dały mi wiele do zrozumienia. Przecież oni ją porwali tylko dlatego, że powiedziała, że mnie kocha. Na dodatek ją zgwałcono i to przeze mnie. Zachowałem się jak kretyn. Musiałem to wszystko odwrócić.
-Jak to mało czasu?-zapytałem.
-Ariana ma zamiar wylecieć jutro popołudniu do Londynu i zacząć nowe życie. Mamy dwa wyjścia. 1. Powstrzymujemy ją i zostajemy w LA. 2. Lecimy razem z nią.
Nie chciałem narażać jej na niebezpieczeństwo, a tutaj na pewno nie byłaby bezpieczna.
-Stawiam na drugą opcję. W Londynie będzie bezpieczniej. Poza tym to jedyna szansa na wyjście z tego bagna.
-Tak, ta opcja też mi się bardziej podoba. Dave, kupuj bilety. -zawołała.
-Pamiętaj, że leci ze mną moje rodzeństwo.
-Wszystko już zaplanowałam, nie martw się. A teraz pakuj się i swoje rodzeństwo. Jutro czeka nas długa podróż.
Ariana's POV*
Przez całą noc nie mogłam spać. Stwierdziłam, że wyśpię się w samolocie. Walizki były już spakowane. Powędrowałam do kuchni i odgrzałam sobie naleśniki z wczoraj. Zrobiło mi się nie dobrze. Szybko pobiegłam do toalety i zwymiotowałam.
-Ciąża.-powiedziałam sama do siebie.
Postanowiłam, że powiadomię o tym rodzinę po przylocie do Londynu. Wiem, że to nie jest dobre rozwiązanie, ale nie chcę, żeby mnie powstrzymywali. Spojrzałam na zegarek. Była dziesiąta, czyli idealna pora, żeby zacząć się szykować. Lot miałam o trzeciej. Poszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Woda spływała po moich plecach i delikatnie parzyła moją skórę. Kiedy wyszłam z kabiny, oblała mnie fala zimna. Ponownie poszłam do mojego pokoju, aby wyciągnąć z szafy ubrania. Postawiłam na obcisłą bluzkę z krótkim rękawem i szorty. Białe convers'y idealnie się komponowały z resztą. Potem zasiadłam przy toaletce i zrobiłam szybki, naturalny makijaż. Włosy związałam w kucyk. Ponownie sprawdziłam godzinę. Była za dwadzieścia dwunasta. Jak ten czas szybko leciał. Poszłam do kuchni i wypiłam jedną puszkę coca-coli. Uwielbiałam jej smak. To był zdecydowanie mój ulubiony napój. Kiedy oprzątnęłam moje mieszkanie, uznałam, że to dobry moment, aby wyjść z domu. Chwyciłam bagaż i klatkę z moim pieskiem. Zamówiłam taksówkę. Chwilę później byłam w drodze na lotnisko. Ostatni raz patrzyłam na te domy, ulice, sklepy i budynki. Po dwudziestu minutach byłam na miejscu. Podziękowałam i zapłaciłam za taksówkę. Weszłam na lotnisko i usiadłam na krześle, czekając na odprawę.
Justin's POV*
Wpadliśmy na lotnisko niczym banda idiotów. Ja z wielkim bukietem róż i bagażem, Bethany trzymając Jazzy i Jaxona za ręce i Dave trzymający cztery spore walizki. To musiał być niezły widok. Zaczęliśmy się rozglądać. Denerwowałem się. Nigdzie jej nie widziałem. Dave i Bethany też nie.
-Gdzie ona jest?-powiedziałem.
-Widzę ją!-pisnęła Jazmyn wskazując na jedno z krzeseł.
Wtedy ją ujrzałem. Była piękna jak zawsze. Siedziała tyłem, więc nie było opcji, żeby nas zobaczyła. Wszyscy ruszyli naprzód. Położyłem cicho bagaż na podłogę i zakryłem rękoma jej oczy. Od razu się odwróciła. Była oszołomiona.
-Przepraszam. Kocham Cię, kochanie i nigdy Cię nie zostawię.-powiedziałem.
Dziewczyna rzuciła mi się na szyję. Złączyłem nasze usta w długim i namiętnym pocałunku. Kilka osób zaczęło klaskać, a inni wydawali okrzyki wzruszenia i radości. Jednak w tamtej chwili mnie to nie obchodziło. Teraz liczyła się tylko Ariana, nasze dziecko i nasza przyszłość. Liczyliśmy się tylko my.
CZYTASZ
Babe, I'm a gangsta too.|| J.Bieber, A.Grande||
FanfictionJustin Bieber- słynny gangster z Los Angeles poznaje w szkole pewną nową uczennicę. Ariana jest nieśmiałą, skromną, wspaniałą dziewczyną. W szkole ma bardzo dobre stopnie. Nigdy nie sprawia żadnych kłopotów. Po pewnym czasie chłopak zakochuje się w...