Anastazja się przesłyszała.
To znaczy wydawało jej się, że się przesłyszała.
Nie, cholernie się przesłyszała.
- Że niby kurwa co.
Dobra tak naprawdę było bez kurwa, gdyż wypowiedź była skierowana do matki dziewczyny, ale wiecie przekleństwa zazwyczaj wzmagają wydźwięk wypowiedzi.
- Powiedziałam, że nie ma mowy. Nigdzie nie jedziesz.
Same epitety cisnęły jej się na usta ale hold on, da radę.
- Wyniosę śmieci. No proooszę.- wyjęczała.
- Wynoszenie śmieci to twój zasrany obowiązek. Nie przekonasz mnie, nie ma mowy. Masz się uczyć do matury a nie szlajać po festiwalach czy koncertach.
- Matura nie jest najważniejsza Zresztą dobrze się uczę. Dam radę.
- Nie.- krótko ucięła rozmowę matka i wyszła z jej pokoju.
Anastazja opadła bezsilnie na łóżko, schowała głowę w pościeli i zaczęła głęboko oddychać.
Uznajmy, że tylko oddychać, żeby nasza bohaterka nie wyszła na kompletną wariatkę. Którą nie była, okej?
Miało być tak pięknie.
Miała jechać na Reading Festiwal w Leeds.
Na Bring Me The Horizon.
Pieprzone Bring Me The Horizon.
Czaicie?
Była zła. Nie, zła to za mało powiedziane. Była cholernie zła. Najchętniej zrobiłaby rozpierdol w swoim pokoju, ale to be honest wciąż liczyła na to, że jej rodzicielka się zlituje, a taka akcja na pewno przekreśliła by możliwość wyjazdu. Wiedziała, że jej zachowanie było głupie, dziecinne i niedorzeczne, ale nie potrafiła temu zaradzić. Miała możliwość ich zobaczyć po raz pierwszy. Kilkanaście miesięcy temu skończyła osiemnaście lat i uznała, że jej się to zwyczajnie należy. No ale najwidoczniej nie zasługiwała nawet na tyle.
Uwaga: Fangirl mode on.
Dla niej chłopcy byli w jakimś stopniu bohaterami, ale przede wszystkim normalnymi ludźmi, takimi jak ona, tworzącymi muzykę, która, nie oszukujmy się, była dla niej wszystkim. Swoją muzyką i słowami pokazują, że rozumieją, że nie jest sama.
Nawet się rozpłakała z bezsilności na podkreślenie powagi sytuacji. Jednak natychmiastowo poczuła się jak dziesięcioletnia dziewczynka. No i podwójnie niefajnie bo zasmarkała swoją poduszkę Jake'a psa.
Cholera.
Suicide Season idealnie pasowało jako podkład muzyczny.
Chwyciła wiec ze złością maszynkę w dłoń i zaciskając ją mocno, aż pobielały jej knykcie, zaczęła tatuować czarnym tuszem olbrzymi zarys (nazwijmy to ładnie) męskiego przyrodzenia na skórce od banana.
Czy już rozumiecie jak mocno była zła?
_____________________________________________________
No to co jedynka już za mną.
Liczę na was ;-;
CZYTASZ
Love is blasphemy /zawieszone/
FanfictionMiłość była dla niej świętością, dla innych bluźnierstwem. Próbowała z tym walczyć- nie potrafiła, wyniszczyła samą siebie. Więdła powoli jak róża. I nikt nie potrafił jej uratować..? ________________________________________...