seventeen

85 16 7
                                    

- Oliver?

- Hm? - mruknął wokalista prowadząc. Nie zaszczycił jej nawet jednym spojrzeniem.

- Długo potrwa ta sesja? - spytała dziewczyna pochrupując doritosy z paczki.

- Pewnie jeszcze koło miesiąca jak nie dłużej. Niektóre ujęcia ciągle mi nie leżą. No i czekamy na jednego modela, który ma ci towarzyszyć. A czemu pytasz?

- Za trzy dni mam samolot do Polski.

- Co kurwa? - zapytał mężczyzna gwałtownie hamując.

- No wylatuje.

- Nie ma nawet mowy. - zaprotestował parkując na pierwszym lepszym parkingu, który właśnie mieli minąć.

- Oliver...

- Nie Oliveruj mi tutaj. Nie ma mowy. - wydusił zdenerwowany, krzyżując ręce na piersi.

- Weź mnie chociaż kurwa nie wnerwiaj. - syknęła nastolatka. - Mam samolot. Wracam. Tyle.

- Nie ma nawet mowy! Masz się mnie słuchać, cholera jestem twoim szefem gówniaro! Rozumiesz?!- krzyknął, uderzając dłońmi zaciśniętymi w pięści o kierownicę. Anastazja nie miała nawet zamiaru słuchać jego dalszej tyrady. Wysiadła z samochodu zatrzaskując za sobą mocno drzwiczki. I ruszyła prosto przed siebie.

- Anastasia! Kurwa mać. Czekaj! - Usłyszała za sobą, więc natychmiastowo przyspieszyła. - Anastasia!

- Zostaw mnie Sykes! - krzyknęła głośno w jego stronę.

Następnie odwróciła się.

I pobiegła.




I zgubiła się.

To akurat było w sumie do przewidzenia.

- Fuck, fuck, fuck. - mamrotała pod nosem kopiąc leżące na jej drodze kamienie.

Zdezorientowana rozejrzała się wkoło, jednak miejsce w jakim się znajdowała nic jej nie mówiło. Pomaszerowała więc dalej nerwowo kopiąc kamienie i jedząc nachosy.

- Znowu się zgubiłaś. - Usłyszała z lewej strony. Powoli podniosła głowę i ujrzała Zephyra opierającego się o maskę swojego samochodu na parkingu McDonalds'a.

- U mnie to już chyba normalne. - stwierdziła kąśliwie i ruszyła dalej.

- Mogę cię podwieźć do miasta. Mam właśnie przerwę w pracy.

Chciała pobyć sama, to fakt. Nie po to uwalniała się od wokalisty, by teraz kolejny facet jej się napatoczył. Ale z drugiej strony kompletnie nie miała pojęcia gdzie się znajduje, gdyż większość czasu na wyjeździe - zamiast spacerować po Leeds - spędziła w samochodzie Olivera. Więc wiadomo, niezbyt dobrze orientowała się w terenie. Zresztą jest to już niepotrzebne. Wróci do Polski. Koniec.

Grr. Zacisnęła dłonie w pięści na samo wspomnienie wokalisty i jego zachowania. Nie lubiła jak się jej rozkazuje i traktuje jak dziecko.

Bez wyjątków.

- To jak?

Dziewczyna westchnęła i wywracając oczami mruknęła - Okej.

Mężczyzna nic więcej nie powiedział tylko mierząc ją znaczącym spojrzeniem, otworzył przed nią drzwiczki.


W milczeniu przemierzali ulice. Anastazja dyskretnie obserwowała Zephyra i jego leniwe, niemalże senne ruchy. Był zupełnym przeciwieństwem Olivera. Prowadził spokojnie, nie denerwując się na innych uczestników ruchu. Z głośników nie słychać było żadnej muzyki, co było ciekawą - nie powiedziałaby jednak, że miłą - odmianą. Chociaż mogłaby się założyć, że w przypadku Zephyra muzyka byłaby równie spokojna jak on sam. A przynajmniej takim spokojnym się wydawał.

Love is blasphemy /zawieszone/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz