I przyszedł tak jak obiecał.
I był też następnego dnia.
I jeszcze jednego.
Tak, jak obiecał.
Teraz Anastazja ponownie znalazła się w samochodzie wokalisty i owinięta w gruby koc- tak z przezorności, jechała właśnie na sesję.
- Pozowałaś kiedyś?
- Jeżeli klasowe zdjęcia się liczą, to tak jestem w tym doświadczona.
- Chylę czoła.- Uśmiechnął się do niej.
- Teraz ja tu jestem Elżbietą? - zapytała.
- Widocznie tak. Czy masz gilgotki przekonamy się później - poinformował ją zadowolony ze swojego pomysłu Sykes.
- Łapy precz, bo zgłoszę to jako molestowanie - krzyknęła ostrzegawczo, wyciągając w jego kierunku palec wskazujący, oburzona.
Po chwili zgodnie zanosili się śmiechem.
- Dobra jesteśmy - poinformował ją po prawie półgodzinnej jeździe.
- Domyśliłam się po tym, że zatrzymałeś samochód - mruknęła w odpowiedzi dziewczyna.
- No tak. - Zaśmiał się Oliver i wysiadł z pojazdu, by po chwili otworzyć przed Anastazją drzwiczki.- Prosto i schodami w górę, potem skręcisz w lewo.
- Mam iść tam sama? - wyjąkała otwierając szeroko oczy.
- Muszę wziąć kilka rzeczy z bagażnika. Nie poradzisz sobie? - spytał z kpiną Sykes.
- Pewnie, że sobie poradzę - warknęła, unosząc wysoko głowę i zmierzając dumnie w stronę budynku.
- To nie ten, to ten na prawo - usłyszała za sobą krzyk.
Oj.
- Tak, wiem. Sprawdzałam cię tylko - odkrzyknęła i pomaszerowała we wskazanym jej kierunku.
Mężczyzna uśmiechając się pod nosem, pokręcił tylko głową.
Wspięła się więc według wcześniej otrzymanych instrukcji na górę, trochę zmieszana skręciła w lewo i od razu pożałowała, że nie została przed budynkiem pod pozorem złego samopoczucia, klaustrofobii, choroby popromiennej etc.
Tu było tyle ładnych dziewczyn, że o luju.
Anastazja niemal od razu odwróciła się na pięcie z zamiarem natychmiastowego opuszczenia pokoju. Niestety już połowa osób znajdująca się w nim zdążyła ją zauważyć i teraz ze zmieszanymi minami próbowali zrozumieć jej postępowanie.
(zakładam, że było trudno)
- I'm sorry, are you lookin' for someone?
- Eee, tak. Nie. Właściwie to... - wyjąkała odwracając się w stronę głosu. Nerwowo zerkała na drzwi próbując się stać niewidzialną.
Nie działało.
- Czy ty nie jesteś przypadkiem tym nowym znaleziskiem Sykesa? - zapytał stojący nieopodal fotograf.
- Wole jak się na mnie mówi Anastazja - mruknęła niechętnie i z sarkazmem, zerkając na rozmówce spod zmarszczonych brwi.
Odpowiedział jej śmiech mężczyzny, a po chwili ujrzała przed sobą jego wyciągniętą dłoń.
CZYTASZ
Love is blasphemy /zawieszone/
FanficMiłość była dla niej świętością, dla innych bluźnierstwem. Próbowała z tym walczyć- nie potrafiła, wyniszczyła samą siebie. Więdła powoli jak róża. I nikt nie potrafił jej uratować..? ________________________________________...