fifteen

98 16 13
                                    

I przyszedł tak jak obiecał.

I był też następnego dnia.

I jeszcze jednego.

Tak, jak obiecał.

Teraz Anastazja ponownie znalazła się w samochodzie wokalisty i owinięta w gruby koc- tak z przezorności, jechała właśnie na sesję.

- Pozowałaś kiedyś?

- Jeżeli klasowe zdjęcia się liczą, to tak jestem w tym doświadczona.

- Chylę czoła.- Uśmiechnął się do niej.

- Teraz ja tu jestem Elżbietą? - zapytała.

- Widocznie tak. Czy masz gilgotki przekonamy się później - poinformował ją zadowolony ze swojego pomysłu Sykes.

- Łapy precz, bo zgłoszę to jako molestowanie - krzyknęła ostrzegawczo, wyciągając w jego kierunku palec wskazujący, oburzona.

Po chwili zgodnie zanosili się śmiechem.



- Dobra jesteśmy - poinformował ją po prawie półgodzinnej jeździe.

- Domyśliłam się po tym, że zatrzymałeś samochód - mruknęła w odpowiedzi dziewczyna.

- No tak. - Zaśmiał się Oliver i wysiadł z pojazdu, by po chwili otworzyć przed Anastazją drzwiczki.- Prosto i schodami w górę, potem skręcisz w lewo.

- Mam iść tam sama? - wyjąkała otwierając szeroko oczy.

- Muszę wziąć kilka rzeczy z bagażnika. Nie poradzisz sobie? - spytał z kpiną Sykes.

- Pewnie, że sobie poradzę - warknęła, unosząc wysoko głowę i zmierzając dumnie w stronę budynku.

- To nie ten, to ten na prawo - usłyszała za sobą krzyk.

Oj.

- Tak, wiem. Sprawdzałam cię tylko - odkrzyknęła i pomaszerowała we wskazanym jej kierunku.

Mężczyzna uśmiechając się pod nosem, pokręcił tylko głową.



Wspięła się więc według wcześniej otrzymanych instrukcji na górę, trochę zmieszana skręciła w lewo i od razu pożałowała, że nie została przed budynkiem pod pozorem złego samopoczucia, klaustrofobii, choroby popromiennej etc.

Tu było tyle ładnych dziewczyn, że o luju.

Anastazja niemal od razu odwróciła się na pięcie z zamiarem natychmiastowego opuszczenia pokoju. Niestety już połowa osób znajdująca się w nim zdążyła ją zauważyć i teraz ze zmieszanymi minami próbowali zrozumieć jej postępowanie.

(zakładam, że było trudno)

- I'm sorry, are you lookin' for someone?

- Eee, tak. Nie. Właściwie to... - wyjąkała odwracając się w stronę głosu. Nerwowo zerkała na drzwi próbując się stać niewidzialną.

Nie działało.

- Czy ty nie jesteś przypadkiem tym nowym znaleziskiem Sykesa? - zapytał stojący nieopodal fotograf.

- Wole jak się na mnie mówi Anastazja - mruknęła niechętnie i z sarkazmem, zerkając na rozmówce spod zmarszczonych brwi.

Odpowiedział jej śmiech mężczyzny, a po chwili ujrzała przed sobą jego wyciągniętą dłoń.

Love is blasphemy /zawieszone/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz