eleven

171 25 30
                                    

Siedziała tak skulona na ziemi, obejmując ramionami kolana i kołysząc się w przód i w tył, jakby miała jakąś chorobę sierocą. Czekała już na niego więcej niż trzydzieści minut, więc domyśliła się, że całkiem daleko zaszła. Pod nosem nuciła "It never ends" gdyż wydawało jej się całkiem odpowiednie do sytuacji. Co raz zerkała na wyświetlacz telefonu i sprawdzała godzinę, no i czy mężczyzna przypadkiem nie dzwonił ponownie, co wydawało się niedorzecznym ale halo, Anastazja przeleżała prawie dwie godziny na zimnej ziemi, więc może mieć pewne zawieszenia mózgu.

Nagle usłyszała głośny dźwięk i przerażona podskoczyła. Dopiero po dłuższej chwili załapała, że to dzwonek jej telefonu. Szybko chwyciła go i odebrała.

- Dobra, wydaje mi się, że jestem gdzieś w okolicy.- usłyszała zdyszany głos Olivera, który sądząc po odgłosach, najwidoczniej po nią biegł.- Możesz coś krzyknąć?

- No...okej, jeżeli muszę.

Dziewczyna nabrała głęboko powietrza do płuc i krzyknęła najmocniej i najgłośniej jak potrafiła.

- THIS IS SANDPIT TURTLE!

Usłyszała dobiegający z ciemności głośny śmiech.

- Hej słyszę cie.- oznajmiła zadowolona do słuchawki.

- Ja ciebie też. Dobra już do ciebie idę.



Po chwili zauważyła biegnącego z prawej strony mężczyznę. Widać było, że od razu wyskoczył z łóżka, gdyż miał na sobie spodnie od piżamy w szeroką kratę. Natomiast na bluzkę narzucił sweter i jeszcze grubą, podszytą futrem parkę, na głowę miał naciągniętą szarą czapkę, a na nogach czarne timberlandy.

- No hej.- zawołała wesoło Anastazja jak tylko go zobaczyła i zaczęła machać do niego dłonią.

- Jezu dziewczyno, jesteś lodowata.- zauważył natychmiast jak do niej podszedł i chwycił za rękę pomagając wstać. Po chwili zdjął z siebie kurtkę i delikatnie kierując jej rękami, ubrał w nią dziewczynę. Anastazja chwiała się na nogach i trzęsła ale mimo wszystko była zadowolona, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech (przypominam- dwie godzinki leżakowania).- Samochód zostawiłem dalej, bo nie mogłem nim tu wjechać. Dasz radę iść sama?- zapytał po chwili.

Dziewczyna poczyniła dwa małe kroczki do przodu i mało co nie wywaliła się na twarz.

- Chyba nie.- stwierdziła, trzymając się kurczowo jego ręki.

- Dobra chodź.- mruknął kręcąc głową i niemalże przed nią kucnął.- Wskakuj.

- Ale że ja? Na ciebie?- zapytała zaskoczona.- Wiesz, że to również zalicza się do.- i tu zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu- niemoralnych propozycji?

Oliver odchylił głowę do tyłu i zaczął się głośno śmiać. Trochę czasu zajęło mu uspokojenie się.

- Dobra to może tak. Wskakuj mi na barana.- poprawił.

- A więc tak to się teraz nazywa.

Znowu odpowiedziała mu salwa jego śmiechu.

- A co nie chcesz?- zapytał z udawanym oburzeniem, poruszając zabawnie brwiami.

- Już wskakuje.- odpowiedziała natychmiastowo Anastazja z poważną miną. Co prawda miała pewne problemy, żeby się na niego wgramolić, ale w końcu się udało i już zmierzali w stronę samochodu.

- Złap się mocniej.- rozkazał podskakując lekko. Dziewczyna posłusznie mocniej zacisnęła ręce, które miała przerzucone przez jego szyję.

Love is blasphemy /zawieszone/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz