Kiedy trochę ochłonęła, a jej szkicownik wzbogacił się o kolejne cztery rysunki, stwierdziła, że zachowała się głupio. Niestety zniszczona karta leżała już na dnie śmietnika i nie dało się z nią już niczego zrobić. Nie pozostało jej nic innego jak kupienie sobie jakiegoś startera tutaj na miejscu. Do matki jak na razie, mimo wszystko nie zamierzała się odzywać. Przez incydent, który zdarzył się po koncercie, nie mogła dokładnie powiedzieć rodzicielce kiedy wróci, gdyż zastanawiała się nad zgodą na sesję, taki telefon byłby więc bezsensowny. Wciąż jeszcze chowała do kobiety urazę i uważała, że w jej wyjeździe nie było nic takiego złego, ot mała wycieczka na odstresowanie się przed maturą. Na razie postanowiła więc pozostać cicho i się do niej nie odzywać. Była niemalże pewna że matka zwariuje nie mogąc się do niej dodzwonić. Po części czuła się z tego powodu cholernie źle, nie chciała przysparzać jej więcej kłopotów, z drugiej strony była osobą, którą łatwo było zdenerwować i która długo trzymała urazę. Słowa rodzicielki dotknęły ją, jakby ta nie wierzyła w nią, jakby uważała, że Anastazja nie da sobie rady. Dziewczyna westchnęła ciężko i postanowiła wybrać się na wieczorny spacer. Było trochę po dwudziestej więc liczyła jeszcze na jakiś otwarty kiosk, czy mały osiedlowy sklepik po drodze, gdzie mogłaby zakupić starter. Zasznurowała więc glany i zmieniła wczorajszą koszulkę na gruby, szary, wełniany sweter pleciony w warkocze- prezent jeszcze od babci. Niestety ta zmarła gdy Anastazja miała cztery latka i nastolatka nie pamięta jej zbyt dokładnie, w pamięci pozostał jedynie cień jej poprzecinanej zmarszczkami twarzy i wspomnienie miękkich, siwych jak popiół włosów, wie jednak na pewno, że staruszka była wspaniałą kobietą, a ślady jej obecności znajdowała w mieszkaniu jeszcze po dziś dzień.
Kobieta uwielbiała robótki ręczne, zostawiła więc po sobie całą szafkę pełną rozmaitych obrusów, bieżników, rękawiczek, kapci czy chociażby dwóch sztuk swetrów, które Anastazja wzięła ze sobą do Anglii, nie tylko z sentymentu- były one wygodne i ciepłe, idealne na deszczową pogodę panującą w Wielkiej Brytanii. Na to przezornie narzuciła jeszcze kurtkę i naciągnęła na głowę czapkę z wizerunkiem Jake'a psa. Potem cicho wyszła z hotelu. Nie miała pojęcia gdzie iść, mgliste wspomnienia z wczoraj ukazywały tylko labirynt ulic w jej głowie i nie wiedziała gdzie skręcić wpierw, nie pamiętała już nawet jak dostała się na teren festiwalu. Stała tak zdezorientowana, gdy nagle jej oczom ukazała się grupka ludzi, tak na oko, w jej wieku. Podążyła więc w ich stronę.- Sorry, wiecie może gdzie mogę kupić starter?- zapytała cicho.
Nastolatkowie spojrzeli na nią jak na przybysza z obcej planety, albo jakiegoś ducha. Tylko jedna, czarnowłosa dziewczyna zlitowała się nad nią i odpowiedziała.
- Sure. Wydaje mi się, że tam na rogu powinnaś go dostać.
- Thanks.- podziękowała, na co dziewczyna odpowiedziała pełnym otuchy uśmiechem.
Anastazja odwróciła się i podążyła we wskazanym jej kierunku, odprowadziły ją głośne śmiechy i szept tej dziewczyny, żeby w końcu zamknęli mordy, i że ona nie widzi w tym nic śmiesznego. Więc kiedy tylko Anastazja odeszła dalej, tak że grupka nie zdołałaby jej dogonić, w końcu było ich więcej i gdy rozdzieliła ich jeszcze ruchliwa ulica, krzyknęła głośno w ich kierunku.
- Fuck you, you stupid twats.
Poczuła się, powiedzmy, trochę lepiej. Dumnie wkroczyła więc do sklepu.
Kiedy już zdobyła nowy numer i zadowolona z siebie wyszła ze sklepiku, postanowiła ruszyć na planowany wcześniej spacer. Po prostu pójść prosto przed siebie i nie przejmować się niczym.
Była pewna, że potem będzie tego żałować. Na razie jednak chciała poczuć się wolna. Wolna jeszcze bardziej niż była. Nie zastanawiając się długo ruszyła więc przed siebie. Ludzie, którzy mijali ją patrzyli się na nią nachalnie, starała się nie zwracać na to uwagi ale początkowo rzucała w ich kierunku nienawistne, wypełnione jadem spojrzenia. Nie jest przecież zwierzęciem na wystawie. Niech się, kurcze, przestaną na nią gapić. W końcu to olała. Patrzyła tylko przed siebie.
CZYTASZ
Love is blasphemy /zawieszone/
FanfictionMiłość była dla niej świętością, dla innych bluźnierstwem. Próbowała z tym walczyć- nie potrafiła, wyniszczyła samą siebie. Więdła powoli jak róża. I nikt nie potrafił jej uratować..? ________________________________________...