20

28 3 4
                                    

      Jeszcze jakiś czas temu byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Mój chłopak mnie kochał i sprawiał, że zawsze chodziłam uśmiechnięta. Pomagał mi, rozśmieszał i wspierał. Teraz? Teraz siedzi w ławce na historii z Lucy śmiejąc się i gadając. Nie wiedziałam, że człowiek jest zdolny do takich podłych rzeczy. Rozumiem, że Lucy też podoba się Thomas ale powinna się pogodzić z tym, że to mój chłopak. Jeszcze w dodatku moje ubrania nadal się nie znalazły. Zgłosiłam to do dyrektora ale sama wiem, że on i tak nie pomoże. Mam wrażenie, a raczej jestem pewna na sto procent, że to sprawka Lucy... Kiedy lekcja dobiegła końca pobiegłam do łazienki omijając przy tym kilka osób śmiejących się ze mnie. Wykręciłam numer do Kate. Niestety ale muszę przeszkodzić w jej idealnej randce. Po pięciu sygnałach dziewczyna odebrała telefon.

-Hej, coś się stało?- spytała obojętnie, a mi do oczu napłynęły łzy, kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Nikt nie jest ubrany w szkole tak jak ja. Nawet największe bezguścia. Może i zachowuje się teraz jak idiotka, której zależy tylko na wyglądzie. Ale przepraszam bardzo ja miałam na sobie żółte dresy ze śliskiego materiału, które ciągle mi spadają. 

-Kate...- załamałam się przez chwilę- Proszę przyjedź i przywieź mi jakieś ubrania i kosmetyki...- dodałam ze smutkiem.

-Ale po co?- dopytywała się.

-Po prostu to zrób. Jak przyjedziesz to sama zobaczysz...- powiedziałam i skończyłam rozmowę z przyjaciółką.

Dziesięć minut później Kate wpadła do łazienki z potrzebnymi rzeczami. Popatrzyła na mnie z wielkimi oczami, a ja nie czekając dłużej wszystko jej opowiedziałam. Brunetka podała mi czarne leginsy i skromną białą koszulkę z czarnym napisem "I hate monday" chociaż nie było poniedziałku. Szybko się przebrałam i zaczęłam robić delikatny make up. Pomalowałam tylko oczy. Niby taki mały szczegół, a tak dużo zdziałał. Przytuliłam przyjaciółkę i podziękowałam jej po czym obie wyszłyśmy na lekcje matematyki. Na szczęście nauczycielka nigdy nie sprawdza listy więc Kate nic się nie stanie. Pomimo tego, że wyglądam już normalnie Thomas nadal się do mnie nie odzywał. Kiedy usłyszałam wreszcie dzwonek wyszłam z klasy i zatrzymałam mojego chłopaka.

-Dlaczego taki jesteś? Myślałam, że lubisz mnie za to jaka jestem, a nie wygląd.- odparłam ze smutkiem patrząc mu głęboko w oczy, które były teraz ciemne i zamieszane.

-Słuchaj Rose ja nie mogłem się pokazywać z kimś kto wygląda tak...-powiedział patrząc w dół.

-Słucham?! Jesteś podły! Nie jest ci w ogóle wstyd? Myślałam, że się zmieniłeś... A co najgorsze ufałam ci.- wydusiłam z siebie. Z moich oczu zaczęły wypływać pojedyncze łzy rozmazując tusz do rzęs. Teraz miałam już to gdzieś.

-Nie miej mi za złe ale już muszę iść. Ludzie się na nas patrzą...- odparł z zawstydzeniem i zaczął się oddalać.

-O co ci chodzi przecież wyglądam już normalnie.- zmarszczyłam brwi, a chłopak wyjął telefon i zaczął czegoś szukać.

-Może tutaj tak, ale na zdjęciach, które krążą po internecie już nie..- powiedział i podał mi swój telefon, w którym było moje zdjęcie. Stałam w dziwnej pozie, a na sobie miałam te okropne ciuchy. Fotka była robiona z zaskoczenia, więc nie dziwne, że moje oczy były do połowy zamknięte. Oddałam Thomasowi użądlenie, prawie nim w niego rzucając. Odwróciłam się na pięcie i poszłam przed siebie. Ale czy przypadkiem o czymś nie zapomniałam? A No tak! Wróciłam z powrotem w stronę szatyna po czym przywaliłam mu z liścia w twarz. On zaskoczony całą sytuacją złapał się za policzek i chociaż mnie ręka bolała prawdopodobnie bardziej nie mogłam tego okazywać. Thomas odszedł zostawiając mnie samą na środku korytarza.

     Może zbyt surowo na niego naskoczyłam, ale mam przynajmniej satysfakcję. Z podniesioną głową udałam się na stołówkę. Dzisiaj przynajmniej było spaghetti i to chyba jedyna rzecz, która była dobra tego dnia. Z uśmiechem na ustach nałożyłam sobie jedzenie i rozejrzałam się za stolikiem. Thomas siedział z Samem, jakimiś dwoma innymi chłopakami i Lucy wraz ze jej bandą zadufanych w sobie dziewczyn. Parsknęłam tylko na nich ale po chwili uśmiechnęłam się widząc tuż za nimi przy osobnym stole Finleya. Szczęśliwa ruszyłam w jego kierunku. Kiedy byłam już prawie przy stoliku niespodziewanie poczułam coś pod nogami i runęłam z hukiem na ziemie. Cała moja twarz i ubranie było w spaghetti. Nagle zauważyłam, że siedzę na podłodze, a dookoła mnie stoją śmiejący się i robiący mi zdjęcia uczniwie. Lucy stała najbliżej z wysuniętą nogą o którą się potknęłam. Ludzie dajcie mi wreszcie święty spokój, nie dość już dzisiaj przez was wycierpiałam! Prawda jest taka, że to szkoła, a tu przeżyjemy najgorsze chwile i porażki. Wiedziałam, że szczęście nie może trwać wiecznie. Wstałam z podłogi strzepując z siebie jedzenie. Nawet Thomas się ze mnie śmiał.

- Nie pomożesz mi?- zapytałam z bólem w oczach chłopaka, dając mu ostatnią szansę, która po chwili okazała się być błędem.

-Niby dlaczego miałbym?- odparł obojętnie i zrobił mi zdjęcie. Słysząc te słowa moje serce w jednej sekundzie wypełniła pustka. Poczułam nieprzyjemny ból. Każdy pieprzony dzień w tej szkole był tylko kłamstwem. Zmarnowałam trzy miesiące na chodzenie z tym potworem. Tyle czasu wierzyłam, że mam udane życie, ale gdy teraz wszystko się zepsuło zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo naiwna byłam. Czy nie za szybko zakochałam się w tym chłopaku? Nie za szybko mu zaufałam? 

-Bo jesteś moim pojebanym chłopakiem, którego nie wiem za co kocham!- krzyknęłam mu prosto w twarz, a on momentalnie spoważniał tak samo jak cała reszta uczniów.

-Nie jesteśmy razem!- wyparł się i lekko uśmiechnął z kpiną.- Ta wieśniara ubzdurała sobie, że jestem jej chłopakiem!- wykrzyczał i zaczął się śmiać. Po chwili dołączyła do niego reszta, tylko Lucy stała z założonymi rękami i zwycięskim uśmiechem. Niech sobie go weźmie i niech będą razem szczęśliwi. Ten frajer nie zasługuje nawet na tą ździrę! Sama się dziwie, że to mówię. Stałam pośrodku bandy ludzi, którzy mają gdzieś to jak się teraz czuje. Do moich oczu znowu zaczęły napływać słone łzy. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zauważyłam, że to Finley. Pociągnął mnie w stronę wyjścia ze stołówki. Potem weszliśmy do łazienki, a ja otarłam mokrą od łez twarz. Jestem cała w spaghetti, a Finley wszedł ze mną do męskiego kibla gdzie strasznie śmierdzi. Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze ale zaraz odwróciłam wzrok nie mogąc na siebie patrzeć. Chwyciłam papier i wytarłam się ze spaghetti.

-Dzięki..-rzuciłam z wymuszonym uśmiechem, bo naprawdę nie miałam teraz ochoty na ten wyraz twarzy.

-Spoko..- wydusił i oparł się o umywalkę.

-Co ja mam teraz zrobić...?-załamana zjechałam w dół i usiadłam na podłodze.

-Napewno musisz pojechać zaraz do domu i się ogarnąć.

-Tylko jak, skoro moja mama wraca dopiero o 16:30, a ja nie mam kluczy?

-No to chodźmy do mnie. Pomogę ci przecież.- podał mi rękę pomagając tym wstać z zimnej podłogi.

No hej! Przepraszam, że tak późno  rozdział... Tak jakoś wyszło... No nic! Komentujcie co o tym myślicie!
Pozdawiam! ^^

Uwierz w Moją MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz