21

19 5 2
                                    

     Dom Finleya nie był ani za duży ani za mały. Czuć było, że jest to miejsce pełne wspomnień. Dookoła mnie porozstawiane było tysiące starych zdjęć i pamiątek rodzinnych. Przez dużą ilość tych fotografii trudno było określić nawet jakiego koloru są ściany. Nie było tu taty Finleya, a o mamę wolałam nie pytać... Chłopak zaprowadził mnie do salonu gdzie usiadłam na brązowej kanapie, a po chwili dostałam od niego herbatę w ślicznym różowym kubku.

- Dziękuje...- odparłam tylko po wypiciu napoju.

- Nie masz za co dziękować, ale powiedz mi co się tak właściwie stało?- dopytał popijając ciepły napój.

- Ahh... I tak muszę się komuś wygadać więc już dobrze powiem ci...- powiedziałam, a brunet przybliżył się, żeby lepiej mnie słyszeć i posłał mi ciepły uśmiech.- Może zacznę od tego, że kochałam Thomasa. Było w nim coś co sprawiało, że nie mogłam przestać o nim myśleć. Teraz czuje się głupio, ponieważ zrozumiałam, że ja go nawet dobrze nie znam. Przez ten cały czas zdążyłam się tylko zauroczyć w jego wyglądzie... O nasz związek bardzo zazdrosna była Lucy... Więc dzisiaj kiedy brałam prysznic po wf zabrała mi ubrania i dlatego chodziłam w ciuchach ze znalezionych... Gdy Thomas mnie taką zobaczył, zaczął się wstydzić i cały dzień mnie unikał. Już wiem, że on także był ze mną ze względu na wygląd... Potem jeszcze potknęłam się o nogę tej idiotki i wylądowałam twarzą w spaghetti...-skończyłam swoją wypowiedź głośnym westchnięciem. Teraz, kiedy powiedziałam to na głoś chciało mi się śmiać z własnej głupoty. Popatrzyłam w oczy Finleya i dostrzegłam w nich troskę. Nie śmiał się...- Głupio to brzmi...- dodałam ze smutnym uśmiechem.

-Nie, tylko dlaczego tak szybko zaufałaś Thomasowi?- zapytał, ale ja nie znałam odpowiedzi. To jest mój najgorszy problem, czyli naiwność.

-Nie wiem- odparłam patrząc pusto w kubek.

- Jesteś strasznie naiwna! Skąd wiesz jaki ja jestem? Mógłbym cię teraz porwać i zgwałcić, ale ty mimo wszystko przyszłaś tu do mojego domu.- powiedział podniesionym głosem, a ja ze smutkiem wzruszyłam ramionami, nadal patrząc w ten sam punkt. Wcale mnie tym nie pocieszył.

-Zawsze ufam wszystkim...- odparłam ze smutkiem.

-A nie powinnaś.- powiedział, a ja znowu wzruszyłam ramionami.

-Dlaczego Thomas taki jest?! Jeszcze wczoraj mówił mi jak bardzo mnie kocha, a dzisiaj bez problemu potrafił przy wszystkich wyprzeć się naszego związku i zrobić ze mnie idiotkę!- łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja zaczęłam je wycierać i schyliłam głowę, aby włosy zasłoniły mi twarz. Nie chciałam pokazywać się Finleyowi w takim stanie. Chłopak jednak odgarną delikatnie moje włosy za ucho.

-Nie chce żebyś widział jak płaczę...

-Nie powinnaś się tego wstydzić, to tylko płacz...- powiedział marszcząc czoło. W jego oczach można było dostrzec iskierki. Dopiero teraz widzę, że choć nie jest ideałem chłopaka, ale na swój własny sposób ma ten urok. Jego czarne włosy były teraz w pięknym nieładzie, a zielone podkrążone oczy pełne tajemnic. Chociaż na zewnątrz wygląda jak zwykły chłopak, w środku może toczyć wojnę uczuć, o której nikt nie ma pojęcia.

-Jestem brzydka, kiedy płacze...

-Nawet tak nie mów. I tak ważne, że w środku jesteś najpiękniejsza na świecie.- wyszeptał i przysunął się do mnie żebym mogła oprzeć głowę o jego ramię.- Ludzie są piękni, kiedy płaczą. Wtedy wyglądają prawdziwie.

-Dlaczego wszystko jest takie trudne? Zawsze kiedy jesteśmy szczęśliwi coś musi się zepsuć.

-Niestety ale musi być źle, żeby potem mogło być dobrze. To trochę dziwnie brzmi ale taka jest prawda.- powiedział gładząc mnie po włosach. Może i teraz chcę zrobić coś mega nieodpowiedzialnego i może znowu będę mega naiwna ale tak chcę:

-Mogę u ciebie nocować?- zapytałam tylko.

-Jasne, mi możesz zawsze zaufać.- odparł posyłając mi najpiękniejszy uśmiech. Dalej tylko siedzieliśmy na kanapie. Nie musiał nic mówić. Wystarczy, że był przy mnie. Nie chciałabym stracić takiego przyjaciela. Finley to najlepsze co mnie dzisiaj spotkało.

***

Później napisałam do mojej mamy, że dzisiaj nie wrócę na noc do domu. Nie obeszło się także od smsów Kate. Do domu wrócił ojciec Finleya i chyba nawet nie zauważył, że tutaj jestem. Od razu poszedł spać do swojej sypialni.

Finley rzucił mi czarną koszulkę i pokazał łazienkę. Szybko wykąpałam się męskim szamponem, bo innego nie było i przebrałam w "piżamę", która sięgała mi prawie do kolan. Zeszłam na dół gdzie czekał chłopak.

-No już, gdzie mogę spać?- spytałam, kiedy brunet obserwował mnie od góry do dołu z uśmiechem.

-Słodko wyglądasz.- powiedział cicho się śmiejąc. Lekko się zarumieniłam i posłałam mu uśmiech.- Ja będę spać na kanapie, a ty w moim łóżku.- dodał.

-Wolę na kanapie.- odpowiedziałam i już ruszałam w tą stronę, ale Finley mnie zatrzymał.

-Nie ma mowy. To ja tu jestem tym dżentelmenem i musisz spać tam.-zaśmiał się, a ja kiwnęłam głową. Nadal czułam się nieswojo. On przeze mnie nie będzie mógł się teraz wyspać.

-Nie robię problemu?- dopytałam, a chłopak parskną i spojrzał w moją stronę.

-W ogóle, a teraz idźmy już spać. Jest pierwsza w nocy...- powiedział opiekuńczo i pokazał mi swój pokój. Kiwnęłam głową i położyłam się do łóżka, przykrywając zieloną pościelą.

-Dobranoc...- wyszeptałam, a brunet zgasił mi światło.

-Dobranoc...- powiedział i cicho zamknął drzwi.

No hej^^ Taki sobie wyszedł ten rozdział. W ogóle nie miałam weny i pomysłu na niego. Przepraszam też za te błędy... Bay... :*

Uwierz w Moją MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz