Na zdjęciu - EVER
~*~
Zupełnie nie rozumiałam tego, co właśnie się stało. Kto mógł przysłać te kwiaty? Na pewno nie był to Nate, bo chwilkę temu wychodził. Może Sam? Ale przecież nie zachowałby się w ten sposób. Przyniósłby kwiaty osobiście, poza tym nie nosi kapturów. Jedyną opcją, która kłębiła się w mojej głowie został autor tajemniczych SMS-ów. Ale co mogła oznaczać ta wiadomość? O kim miałabym zapomnieć? To wszystko było takie pogmatwane.
Wieczorem odwiedził mnie lekarz i po krótkiej obserwacji stwierdził, że jak nie pojawią się żadne powikłania, jutro już wrócę do domu. Ucieszyłam się, bo czułam się tutaj bardzo samotnie. Czas dłużył się niemiłosiernie, a ja w dodatku nie mogłam zasnąć. Wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia skumulowały się w mojej głowie, tworząc jeden wielki wir myśli.
Była już dwudziesta pierwsza, gdy zjawił się w moich drzwiach Matt. Był teraz naprawdę ostatnią osobą, którą chciałabym zobaczyć. Ubrał potargane dżinsy i czarną koszulkę, na której widniało logo zespołu Iron Maiden. Gdy przyjrzałam się bliżej, dostrzegłam wielką śliwę pod okiem Matt'a, która zapewne była robotą Nate'a. Zauważyłam też rozbitą i strasznie opuchniętą wargę, która wyglądała jak nadmuchany malinowo-purpurowy balon. Nie mogłam się zdecydować czy współczuć chłopakowi, czy też nie. W końcu dostał za to, co mi zrobił. Wpuściłam go jednak ruchem ręki, chcąc wysłuchać przeprosin i wiarygodnego wytłumaczenia.
- Słuchaj, ja... - Zaczął grubym głosem. - Przepraszam. - Wypuścił powietrze, które najwyraźniej wstrzymywał. - Po prostu miałem strasznie zły dzień, wszyscy po kolei mnie wkurzali, a gdy ty na mnie wpadłaś już nie mogłem się opanować i... Wiesz jak to się skończyło. Wybacz, że akurat na tobie się wyżyłem, nie wiem co we mnie wstąpiło. Wiedz jedynie, że serio mi przykro. - Mówił ze skruszoną miną. - Jeśli chcesz, mogę w zamian oddać ci jakąś przysługę. - Zdziwiłam się, że chłopak ma aż tak wielkie wyrzuty sumienia. Widocznie pod tą grubą warstwą mięśni krył się kawałek serca, który był dobry i przyjazny.
- Okej, nie ma sprawy. Widzę, że faktycznie żałujesz, wybaczam. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - A nad przysługą jeszcze się zastanowię. - Matt ucieszył się, bo z twarzy nie mógł mu zejść szeroki uśmiech.
- Dzięki. Nie liczę, że będziemy od razu przyjaciółmi, ale jeśli będziesz miała jakiś problem, nie krępuj się. - Wyszedł z pokoju, odwracając się jeszcze raz w wyjściu i lekko uśmiechając.
Kiedy zostałam sama, wzięłam zimny prysznic, nie z wyboru, lecz raczej z przymusu, gdyż po dwudziestej drugiej odłączali dopływ ciepłej wody i położyłam się w końcu do łóżka. Usnęłam bardzo szybko, moje ciało desperacko potrzebowało odpoczynku.
~*~
Obudziłam się o ósmej, promienie słońca przebijały się przez szklane szyby okien i padały prosto na moją twarz. Poszłam do toalety, przemyłam twarz orzeźwiającą wodą i przebrałam się w czarny sweter z białymi wzorkami, który Sam przywiózł mi wczoraj po szkole. Założyłam też czarne rurki, a na nogach zostawiłam białe kapcie-króliki, które również dowiózł mi przyjaciel. Gdy wyszłam z łazienki zauważyłam, że trawę, drzewa i wszystkie dachy w okolicy pokryły nieskazitelnie białe, iskrzące się w promieniach słońca płatki śniegu. Usiadłam na łóżku i zbadałam na głowie opuchnięty i pokryty strupami odcinek rozciętej skóry, jeżdżąc ostrożnie opuszkiem palca po ranie. Na brzuchu został mi fioletowo-zielony siniak, który bolał jak cholera. Ból jednak nie był tak bardzo natarczywy, jak wczoraj.
O dziesiątej przyszła pielęgniarka ze śniadaniem i lekami przeciwbólowymi. Poinformowała mnie, że lekarz pozwolił mi wyjść dzisiaj ze szpitala, bo rany nie są aż tak bardzo dotkliwe. Ta informacja sprawiła, że momentalnie poczułam się lepiej. Nie mogłam już dłużej znieść zamknięcia w tych biało-szarych czterech ścianach i ciągłej ciszy. Zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby i przygotowywać się na opuszczenie szpitala.
Kiedy przyjechała mama, by mnie odebrać, było już prawie południe. Wczoraj się z nią nie widziałam, bo szef nie pozwolił jej opuścić pracy, którą skończyła dopiero o północy. Bardzo mocno ją przytuliłam i przez dłuższą chwilę trwałyśmy w silnym uścisku, nic nie mówiąc.
- Tak się martwiłam, Ever. - Odezwała się w końcu mama. Przytuliłam ją mocniej i oderwałam się od niej.
- Chodźmy już, jestem gotowa. - Ubrałam kurtkę, wzięłam spakowany plecak i wyszłam z sali, kierując się do wyjścia. Po drodze wymamrotałam jeszcze krótkie pożegnanie do pielęgniarek i wyszłam na zewnątrz.
Mama ciągnęła się za mną, więc zwolniłam, by dorównać jej kroku. Coś ją widocznie trapiło, ale nie chciałam na razie na siłę się jej dopytywać. Kiedy uzna, że chce się tym ze mną podzielić, sama się wyżali. To była taka nasza niema zasada. Nie wyciągałyśmy z siebie na siłę informacji, które chciałyśmy zostawić niewypowiedziane.
Podczas drogi wsłuchiwałam się w muzykę i nie zamieniłam z mamą słowa. Gdy dotarłyśmy pod dom przypomniałam sobie, że mama przecież nie skończyła jeszcze pracy, tylko urwała się na chwilę, więc pożegnałam się z nią krótkim uściskiem i skierowałam do swojego pokoju. Władowałam brudne rzeczy do pralki i poszłam zrobić sobie naleśniki. Miałam straszną ochotę na coś słodkiego, a naleśniki wychodziły mi najlepiej. Naszykowałam mąkę, mleko, proszek do pieczenia i resztę potrzebnych składników i zaczęłam przygotowywać ciasto. Wymieszałam wszystko mikserem i wylałam na rozgrzaną patelnię.
Dzisiaj wyszły mi wyjątkowo dobre. Rozkoszowałam się słodkim smakiem jeszcze ciepłych naleśników, gdy mój telefon wydał dźwięk, który sygnalizował o nowej wiadomości. Odblokowałam go szybko i spostrzegłam nową wiadomość w telefonie.
Numer zastrzeżony: Słyszałem, że uwielbiasz róże.
Postanowiłam wreszcie odważyć się i odpisać nieznanemu numerowi. Napisanie wiadomości zajęło mi dwie minuty, bo moje ciało nie chciało ze mną współpracować.
Ja: Kim jesteś?
Odpowiedź pojawiła się po kilku sekundach.
Numer zastrzeżony: Twoim największym koszmarem, złotko.
Ja: Skąd mnie znasz?
Numer zastrzeżony: Ojej, nie mów, słońce, że mnie nie pamiętasz?
Próbowałam się skupić, by przypomnieć sobie, kto mógł pisać te wszystkie SMS-y. Nikt jednak nie przychodził mi do głowy. Nigdy nie miałam żadnych wrogów, bo starałam się unikać ludzi. Nie przypominałam sobie też, żebym kogokolwiek kiedyś zraniła tak, by teraz chciał się mścić. Mój tok myśli przerwało kolejne powiadomienie o nowej wiadomości.
Numer zastrzeżony: Nie martw się, wkrótce się spotkamy.
Miałam już dość tego wszystkiego. Czemu akurat mnie dręczył ten podejrzany numer? Upewniłam się, że szczelnie zamknęłam drzwi i weszłam pod ciepłą kołdrę swojego łóżka.
Włączyłam laptopa i sprawdziłam najnowsze wydarzenia na portalach społecznościowych. Wzdrygnęłam się, słysząc ponownie dźwięk nowej wiadomości, dochodzący z telefonu.Numer zastrzeżony: Jesteś tylko moja.
Okej, to już nie jest śmieszne. Musiałam coś z tym zrobić, ale najgorsze było to, że nie miałam bladego pojęcia, co takiego.
****
Mam nadzieję, że się podoba ;)
Pamiętajcie o gwiazdkach i komentarzach.- B.
CZYTASZ
Ever [ZAWIESZONE]
VampireByłam już na wpół przytomna, kiedy poczułam irytujące wibracje na stoliku obok łóżka. Nie otwierając oczu, sięgnęłam po omacku po przedmiot, który nie dawał mi spokojnie zasnąć po wyczerpującym dniu szkoły. Otworzyłam oczy, które poraziła jasność ek...