7.

341 19 3
                                    

SAM

~*~

Czułam, że ktoś siedzi obok mnie na łóżku. Wciąż miałam zamknięte oczy i pozę jakbym się jeszcze nie obudziła, mimo że nie spałam już od dobrych dziesięciu minut. Osoba nie ruszała się  z miejsca, ale wiedziałam na pewno, że nie była to mama. Trochę się bałam, ale miałam dziwne przeczucie, które podpowiadało mi, że nie mam do tego żadnych powodów.

Poczułam, że materac ugina się u mojego boku, co znaczyło, że ktoś oparł rękę w tamtym miejscu. Serce zabiło mi szybciej i było mi coraz ciężej udawać, że śpię. Starałam się z całych sił, by regularnie unosić i opuszczać klatkę piersiową.

Moje ciało przeszyła fala dreszczy, kiedy obce wargi dotknęły mojej szyi. Poczułam muśnięcie czegoś ostrego, jakby ktoś przejechał lekko szpilką mojej skórze, ale to uczucie po chwili zniknęło, a usta nieznanego odsunęły się od mojego ciała. Powieki zaciekle próbowały dowiedzieć się, kim jest osoba siedząca na moim łóżku. Musiałam jednak wytrzymać jeszcze chwilę. Miałam świadomość, że ten ktoś nie chciał, bym wiedziała o niespodziewanym pocałunku na szyi.

Przeciągnęłam się na łóżku i teatralnie przetarłam oczy. Otworzyłam je i... nie ujrzałam zupełnie nic. Pospiesznie usiadłam na łóżku, zastanawiając się, czy to przypadkiem nie był sen. Przecież mogło mi się wydawać. Przejechałam palcamipo szyi i nie wyczuwając żadnego śladu, uwierzyłam, że był to po prostu bardzo realistyczny sen, a wyobraźnia płata mi figle.

Spojrzałam na zegarek w telefonie. 11.36. Mój wzrok przesunął się niżej i zobaczyłam całą górę SMS-ów i nieodebranych połączeń. Wszystkie były od Sam'a. Zaczęłam się martwić.

Żółwik: EVER! WYBACZ MI PROSZĘ, ON MNIE ZMUSIŁ ;-;

Żółwik: SZANTAŻOWAŁ MNIE

Żółwik: Przepraszam, ale...

Żółwik: Wiesz, tak trochę...

Żółwik: WALTERS DO CIEBIE JEDZIE, NIE ZABIJAJ PLZ

CO, DO CHOLERY?!

Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam w stronę toalety, zabierając po drodze ubrania i bieliznę. Szybko się ubrałam i zabrałam za zrobienie lekkiego makijażu. Wróciłam do pokoju, dokonałam jeszcze małych poprawek przed lustrem i zerknęłam na smartfona. Żadnych powiadomień. Wystukałam więc w klawiaturze nową wiadomość i wysłałam do Sam'a.

Ja: Nie żyjesz, Brooks.

Odpowiedź przyszła po paru sekundach.

Zdrajca: Wybacz, miał poważne argumenty :(

Ja: Na tyle poważne, by dać mu mój adres?!

Zdrajca: Ehh, nic nie rozumiesz...

Ja: To mi wytłumacz

Zdrajca: ... :/

Ugh, wkurzały mnie te tajemnice. Miałam wrażenie, że wszyscy coś przede mną ukrywają.

Dzwonek do drzwi. Zeszłam niespiesznie po schodach, doszukując się w głowie powodu, dla którego Nate właśnie stoi przed moimi drzwiami. Upewniłam się, zerkając przez wizjer i ujrzałam włosy blondyna, które były nieziemsko zmierzwione przez wiatr, wiejący na zewnątrz. Tak, jak powiedział - nie zakładał już kaptura. Pewnie połowa żeńskiej części szkoły dopiero teraz zauważyła, że chodzi w ogóle do niej chodzi.

Ever [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz