*SCOTT*
To dzisiaj. Do pełni zostało niecałe 8 godzin... W tym dniu moje zmysły pracują na większych obrotach, dzięki czemu schwytam tego, który skrzywdził Stilesa. Jednak nie byłem w stanie się opanować, pełnia oddziaływała na mnie zupełnie inaczej, po śmierci Allison, wszystko oddziaływuje na mnie inaczej.
Nie zabiję go, ale sprawię, że będzie niemiłosiernie cierpiał, tak jak teraz Mój przyjaciel...
Właśnie, Stiles. Dostałem od niego wczoraj sms'a, wiedziałem, że jest w nim coś dziwnego.
Scottt nie przychodź do mnie, nie dzwoń, nie pisz. Chcę pobyć sam. Powiedz Lydii, że nie może mnie odwiedzać z powodu... no nie wiem.. Wymyśl coś proszę.
~Stilinski
Sam podpis... Nigdy go nie używał. Zawsze pisał swój przydomek lub coś, co mnie rozśmieszało. Tym razem jest inaczej.
Opanował mnie gniew... Moja przemiana mogła nastąpić w każdej chwili. Tym bardziej teraz, gdy jestem alfą, bez kotwicy... Można pomyśleć, że jest ją Kira, ale wtedy oszukiwałbym sam siebie. Moją jedyną kotwicą była Allison. Brązwłosa dziewczyna, która wypełniła moje małe serce tak wielką miłością... I umarła. Umarła w mych ramionach, wyznając mi swoje uczucia. Przyznając się do tego, że nigdy nie przestała mnie kochać.-Scott!!! - dziewczyna podbiegła do mnie i poprawiła swoje włosy, jedwabne włosy których kolor połyskiwał nawet w ciemności.
-Tak, Lydia?? - odwróciłem się w jej stronę przyglądając się jej uważnie. Wyglądała na przemęczoną. Albo przerażoną.
-To.. Znowu to. - wyspała spuszczając głowę w dół.. - znowu rana postrzałowa w podbrzusie. Poraz kolejny śmierć.
Zamurowało mnie. Kolejne zabójstwo, podobne do "wypadku" Stilesa.
-A co z..?!
-Zabójca rozpłynął się bez śladu. Dlaczego to się dzieje... ? - Blondwłosa dziewczyna uklęknęła.
-Lyds, spokojnie. Dorwiemy w końcu to coś, lub tego kogoś. - mówiłem ze spokojem w głosie, choć nie byłem pewien swoich słów - Jak zwykle dobra robota. Znalazłaś ciało... Dzięki temu jesteśmy pewni, że to nie był przypadek. A teraz, mam prośbę. - na te słowa Lydia Zerwała się i z błyskiem oka kiwnęła głową jako oznaka, że na pewno to zrobi. Nie chciała być bezużyteczna.
-Mimo tego, że Stiles nie czuje się na siłach.. Musisz do niego iść. Wejdź do domu siłą jeśli ci nie pozwoli, musisz mu powiedzieć o tych zabójstwach. I o tym, że bez niego nie damy rady... - Nastolatka przytaknęła i obróciła się na pięcie ruszając w stronę Samochodu. Wiedziałem, że to może mnie dużo kosztować, jednak Stiles szybko mógł coś wymyślić. On jedyny miał łeb do takich spraw. Mam wrażenie, że o czymś zapomniałem... Ach tak, Parrish.
-Nie wspominaj przy nim o Parrishu, proszę - wykrzyknąłem i pobiegłem do lasu... Czas zebrać siły.*STILES*
Łóżko to jedyne bezpieczne miejsce w tym domu. Wszystko jest przeciwko nnie. Gdzie nie pójdę, gdzie nie zerknę. Widzę go. Widzę tego zastępcę, który odebrał mi moją ukochaną. Śmieje mi się w twarz, zawsze mówi coś, co rani mnie bardziej prócz braku Lydii.
Ktoś zadzwonił do drzwi. Wsiadłem na wózek, Idzie mi to coraz lepiej, choć dalej sprawia wiele trudności. Wziąłem głęboki oddech po czym pociągnąłem za klamkę. Halucynacje.. To na pewno kolejne halucynacje.
Machnąłem drzwiami starając się je zatrzasnąć, ale on podłożył nogę. Odsuwałem się powoli, jechałem do tyłu, a ON spokojnym krokiem zmierzał w moją stronę. W ten sposób dojechałem do blatu uderzając o niego kołami.
Dzieliło nas zaledwie 10 centymetrów. Uklęknął przede mną i zmierzwił ręką moje włosy.
-Biedny, niewinny Stiles. Jak zwykle, bezbronny. Tak jak Lyds, tak samo naiwni...
-Przestań, jesteś tylko iluzją. -pot cieknął ze mnie niewyobrażalnie mocno.
// Spocony Stiles, ow yeah 😍😍😍//
-Naiwni nastolatkowie - dokończył- Nigdy nie przestaniecie wierzyć w siebie nawzajem, zawsze tacy pomocni. -zaśmiał się - No cóż, Moja piękna Lydia czeka. Moja, tylko moja. Dzisiaj przeżyjemy nasz pierwszy raz.. A potem.. Jak mi się znudzi, zostawię ją. -Moje oczy..Były wypełnione nienawiścią. Jordan..
-Zostawię ją i znajdę sobie nową zabawkę. Może Malię, Kirę. A jak mi się spodoba,wrócę do Ly... - Bez wahania wbiłem w jego serce nóż. Zastępca splunął na mnie krwią. Wiedziałem, że to iluzja. Przymknąłem oczy.. Jednak to co zobaczyłem po ich uchyleniu... Lydia!-Stiles... - wyszeptała trzymając nóż przy swojej klatce.. jej krew była wszędzie. Dziewczyna upadła na mnie, przymykając oczy.
Zacząłem krzyczeć, łzy nie przestawały lecieć... Moje serce rozbiło się na miliony części. Wyciągnąłem ostrze z jej ciała i trzymałem go nad nią łkając.-Stiles! Co ty robisz?! -usłyszałem krzyk.. Bardzo dobrze znany mi krzyk, to była Lydia. Spojrzałem się w kierunku głosu i ujrzałem ją w pełni zdrową. Nie wierzyłem w to wszystko, zerknąłem na siebie. Trzymałem "narzędzie zbrodni" przy swoim sercu, a jedyna krew jaka znajdowała się w tym pomieszczeniu była moja.. Musiałem w takim razie uderzyć nożem powietrze.. Upuścić go, a on wbił mi się w nogę, w momencie gdy ja myślałem, że Lydia upada. Wyciągnąć go, myśląc, że wyciągam go z ciała mojej księżniczki. Więc żyje. Ukochana mego nędznego życia zyje.
Wyrzuciłem nóż, który uderzył o ziemię. Echo brzęku, jakie wydał rozeszło się po całym domu...Czekałem, aż Lydia zacznie mi prawić reprymendy. Jednak tak nie było. Stała w przejściu i patrzała się na mnie próbując zebrać słowa w zdanie. Jednak nie potrafiła, dokładnie tak samo jak ja..
Dziewczyna podbiegła w moją stronę i przytuliła mnie. Ta bliskość... Tak dawno jej nie czułem. Od razu poczułem się lepiej. Księżniczko.. Jesteś kluczem do mojego spokoju.Dziękuję Lyds...
Przepraszam za to całe opóźnienie! Niestety ostatnio napotkało mnie wiele trudnych sytuacji i nie miałem zbytnio czasu pisać. Lecz teraz postaram się nadrobić zaległości.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał!!! ^^
CZYTASZ
Stydia- Nie Odejdę Bez Ciebie... (POPRAWIONE)
FanfictionWydarzenia po sezonie 3B. Stiles zmaga się z swoim mrocznym obliczem, jednocześnie próbując powiedzieć Lydii prawdę. Stado Scotta napotka wiele przeszkód, a w mieście pojawi się nowy zabójca...