I want to know!

491 21 5
                                    

*Lydia*

ten moment mógł trwać wiecznie... Wiedziałam, że całowanie go gdy jest nieprzytomny było czymś nie na miejscu. Lecz tylko wtedy miałam pewność, Że mnie nie odepchnie.

Związek z Parrishem było tylko oderwaniem się od tego, co czuję do Stilinskiego. Stiles... Tak naprawdę, to on zaprzątał mi głowę. Pamiętam nasz pierwszy taniec, jego wsparcie. Robił dla mnie wszystko, mimo że nie byłam nim kompletnie zainteresowana. A PARRISH.. Przypominał mi go, lecz sama nie wiem dlaczego.
-JESTEŚ MOIM ŻYCIEM. -wydukałam delikatnie ściskając jego rękę. Dlaczego ja płaczę?

*Stiles*
Mam już tego dość. Dość tej samotności, dość odcinania się od moich przyjaciół. Teraz, gdy znowu znajduję się w ciemnościach... Teraz to zauważyłem.
Chcę im pomóc... Ale jak? Stiles, jesteś wirtuozem w odnajdywaniu drobnych śladów. Muszę do nichwrócić ! Jak się stąd wydostać?!
-Nawet gdy świeci słońce, malutka chmurka zaślepia jego blask. Nawet gdy światło jest większe niż wszechświat, ciemność wielkości księżyca może się wkraść i zamienić to w niewidoczne dla oka zło. -odezwał się głos.. MÓJ GŁOS. O co tu chodzi?
Od zawsze lubiłem zagadki. Lecz dlaczego w takich okolicznościach?
Te wszystkie złe rzeczy, które mi się przydarzyły... ZACHMURZYŁY MOJE ŚWIATŁO. Przezwyciężyły moją miłość do Lydii. Przez to taki się stałem.
-Lecz kiedy chmura jest większa, to słońce próbuje przebić się przez nią. Walczy do końca- Odpowiedziałem, oczekując jakiejś sensownej wypowiedzi, która pomoże mi się wydostać z tego miejsca. W tym momencie poczułem kropelki wody na moim policzku. Skąd to się wzięło.. Przetarłem rękawem koszuli ciecz.
-Stiles, Pomóż twojemu światłu wydostać się z tej rozpaczy- głos był niewyraźny i zniekształcony. Stawałem się senny....Przymknąłem moje ciężkie powieki.
Gdy je otworzyłem... MÓGŁBYM TAK "ZMARTWYCHWSTAWAĆ" CODZIENNIE. Znowu mój anioł... Tylko dlaczego płacze?

*Scott*
Mama szybko załatwiła mi wypis ze szpitala. Nie wiedziałem od czego zacząć... Dzwonić do Liama, bądź Theo, czy od razu biec do Stilesa i z nim porozmawiać. NA POWAŻNIE.
Tym razem jest on naszym asem w rękawie. To On zawsze pomagał nam dochodzić do sedna sprawy, sam Szeryf nie równa się ze swoim synem. Nikt nie czynił nigdy takich postępów jak Stilinski Jr.

Piętnaście minut później stałem przed jego miejscem zamieszkania. Drzwi były uchylone... Zaniepokojony wsłuchałem się w niepozorną ciszę.. Było słychać łkanie naszej Lydii.
Bez zastanowienia Wbiegłem do domu i w ułamku sekundy znalazłem się przy "zgubie".
Uklęknąłem przy niej, złapałem ją za rękę i delikatnie się uśmiechnąłem.
Lydia wyglądała na szczęśliwą, jednak czułem jak przepływa przez nią jedno uczucie. STRACH.
-Lyds, pokonamy to coś... I wyjedziemy, wszyscy razem. Z dala od tych problemów. -dziewczyna przytuliła mnie dalej popłakując.
-Tylko nie zapomnijcie mnie zabrać ze sobą-zachrypnięty głos Stilesa od razu zmienił nastrój panujący w tym pomieszczeniu. Lydia zaczęła piszczeć i rzuciła się na niego, a ten wydał z siebie cichy dźwięk zadowolenia.
Ukochany w objęciach swojej księżniczki? Piękny widok... Nie chciałem przerywać tej pięknej chwili, ale nie chcę zostać pominięty!
-Stiles, brachu- klepnąłem go ręką po plecach. Ten spojrzał się na mnie Napuchniętymi, podkrążonymi oczami. Mimo tak opłakanego stanu, szczęśliwymi!

- Chcę wam pomóc. Ściągnij moją planszę ze ściany. - rozkazał. Brzmiał trochę jak robot, który żył by spełnić określony cel. Rzuciłem planszę na łóżko. Chłopak od razu był przy niej i analizował poszlaki. Teraz zauważyłem co na niej jest... Wszystkie zabójstwa W odległości 1000 km od Beacon Hills. Aż tak daleko zamierza szukać zabójcy?

-Nie żebym była wścibska Stilinski, ale tak daleki obszar poszukiwań, to nie za dużo?- zapytała sarkastycznie Lyds. Parsknąłem pod nosem, a Stiles tylko obarczył nas karcącym wzrokiem.
-To wy zawężaliście swój krąg poszukiwań i przez to skupiliście się tylko na naszym miasteczku. Poza tym.... 3 ofiary w jednym mieście... TO JUŻ JEST SCHEMAT. -Wydusił z siebie.
Zaniemówiłem, jak mógł być teraz tak zmotywowany po tym wszystkim?
-Zatem spójrzcie na tę ścieżkę, ciągłe przemieszczanie się. Czyżby przed kimś uciekało, lub nie chciało zostać zdemaskowane? Albo coś innego kierowało tym monstrum? Jakieś wspomnienie?- przymknął oczy, monstrum? To tym jest nasz zabójca w jego oczach?
Nastolatek wpadł chyba w zadumę, bo nie odezwał się słowem od pięciu minut. Przyglądał się uważnie ruchom nadgarstka Lydii,która palcem wskazującym jeździła po mapie. Co ty kombinujesz, Stilinski?
-Wiem!- Wyrwał się prawie podskakując- To coś, najwyraźniej nie chciało zbliżać się do Beacon Hills. Unikało tego miasta najbardziej jak tylko potrafiło.
-Co ty bredzisz, Zaatakowało tutaj mnóstwo ludzi, Ciebie, Kirę...
-Zamknij się, Scotty. Spójrz tylko na mapę- 12 marca, znajduje się w Beacon Hills, Następne morderstwa zanotowane są coraz dalej od naszego miasteczka. Gdy tutaj wracało, za każdym razem wykonywało Wielki krok w tył. Jakby coś ją odpychało. Jakby miasteczko, które miało być latarnią dla stworzeń nadprzyrodzonych stało się wichurą odpychającą jedną istotę. Teraz tylko nachodzi pytanie.... Dlaczego za każdym razem ucieka? -znowu się zawiesił, chyba ta izolacja źle mu zrobiła. Powinienem mu jakoś pomóc, tylko nie wiem jak.

-A co z Ofiarami? Losowe? - zapytała Lydia, kładąc się na łóżku.
-Tak, w 100% losowa. Chociaż to coś zaatakowało też Kirę, z cudem przeżyła. - uznałem przyglądając się ruchom przyjaciela.
Dalej coś mi tu nie pasowało... Stiles sam powiedział, tu musiał być jakiś schemat. TYLKO JAKI?
-Mam to... Czuję jak mamy to coś już w klatce, brakuje tylko jednej drobnej poszlaki, aby to odnaleźć...
Skuteczność Zabójstw... WSZĘDZIE WYNOSI 100%, wszędzie, a mimo wszystko ja wraz z Kirą przeżyliśmy. To nie może być przypadek. -przetarł oczy i dotknął swojej wargi. Była ona sina, mocno napuchnięta. Coś ty tu wyrabiał, idioto...Stiles skup się i zrób to, BĄDŹ NASZYM ASEM. Po dwudziestu minutach zadumy Stiles chwycił nadgarstek Lydii i przyłożył go do mapy.
-PRZYJRZYJCIE SIĘ.
-Stiles, oszalałeś przez tę samotność. Jak ręka Lyds ma nam pomóc w rozwiązaniu zagadki?
-Nie ręka, Scotty. TYLKO SREBRNY WISIOREK, KTÓRY JEST KLUCZEM DO ODKRYCIA TOŻSAMOŚCI NASZEGO POTWORA. -wypowiedział dumny ze swojej umiejętności dedukcji.

Coraz bliżej odkrycia zagadki, kim jest to zło, które obawia się miasteczka? Dowiecie się w następnym odcinku xD

A tak na poważnie, domyślacie się kim Może być ta osoba?

Stydia- Nie Odejdę Bez Ciebie... (POPRAWIONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz