*Scott*
Otworzyłem oczy. Ujrzałem moje prawie cało stado zebrane w jednym miejscu, wszyscy byli nieprzytomni... Ja sam, nie mogłem sie ruszyć. Nie mogłem nawet drgnąć palcem. Jad kanimy? To wszystko nie ma sensu. Po co miałaby porywać ich wszystkich. Wystarczę jej tylko ja.... A mi wystarczy tylko ona..
-Allison...-wydusiłem z siebie poszukując jej wzrokiem. Po upływie paru minut usłyszałem za mną kroki...- Allison, musisz gdzieś tam być. Ja...-zacząłem się krztusić. Kurczowo łapałem szybko oddech, jednak to pogarszało tylko sytuację. -Alll....-z moich ust wyleciała dziwna wydzielina... Jemioła.... Tojad...
-Dlaczego, Allison, dlaczego? - odezwał się głos za mną i wybuchnął śmiechem. Dopiero teraz zauważyłem, że w tym głosie nie ma cząstki mojej ukochanej dziewczyny. Należał on do potwora, który chciał tylko mojego nieszczęścia. -Zabiję ich wszystkich, jeden, po drugim. Sprawię byś cierpiał. Sprawię by ukochany tej śmiertelniczki cierpiał. A na sam koniec odbiorę jej wszystko. -uklęknęła nade mną i parsnęła śmiechem. Dam radę... Wstanę i uratuję ich... Uratuję Allison... Ta myśl krążyła po mojej głowie od dobrych paru minut, jednak jedyne co czułem to bezsilność. Okropna bezsilność, która wykończyła mnie jeszcze bardziej. Zaryczałem, zawyłem najgłośniej jak tylko mogłem w tej chwili. Stiles, uratuj nas.
*Stiles*
-Lyds!!!! - odwróciłem się gwałtownie, ten ryk... To był Scott! W tym nie mogłem się mylić. -Przynieś mi mapę, leży u mnie w pokoju. -wypowiedziałem szybko i jednym ruchem zrzuciłem wszystko z blatu. Wytężyłem umysł... Gdzie możesz być Scott... I całe stado...
Lyds rozłożyła mapę na stole.... Szybko zaznaczyłam obszar z którego prawdopodobnie pochodziło wycie. Coś tu musiało być! Przyjrzałem się uważnie... Domki, sklepy... Żadnego opuszczonego budynku?
-A może to nie znajduje się tutaj? -zapytała Lyds. Ta myśl od razu zmieniła podłoże moich przemysleń. Nie musiało być to akurat tutaj. Na powierzchni....
-Mam! Przecież teren z którego dochodziło wycie jest skupiskiem kanałów. Przemieszczanie się będąc praktycznie niewidocznym... I to w dodatku bez zbędnych utrudnień. Reszta jest zwykłą kalkulacją. Nie mogą oni znajdować się w żadnym wąskim kanale. Musi być on powierzchowny... Najlepiej pod jakąś dużą.... Kościół. Jest pod kościołem -chwyciłem mapę i pobiegłem w stronę samochodu. Musimy się tam zjawić MOMENTALNIE. Inaczej może się to zakończyć tragicznie. Nie może się to zakończyć tragicznie.... Nie teraz, gdy wszystko zaczynało się układać... Uratujemy ich.
*Allison*
Widziałam...widzę... Będę widzieć... I nie będę mogła nic z tym zrobić... Zostałam uwięziona w tej kreaturze i jedyne co mogę robić to obserwować jak niszczy moich przyjaciół. Jak powoli wykańcza każdego... Psychicznie, fizycznie... Każda kolejna ofiara sprawiała, że moja dusza zanikała.. Moje serce kruszyło się... Teraz zostałam niewielką cząstką siebie, która nawet nie jest w stanie się na chwilę uwolnić z objęć tego potwora wewnątrz mnie.
Mój Scotty obserwował... On obserwował tak jak ja. To coś chodziło wokół moich przyjaciół i każdego z nich raniła. Pozbawieni zdolności regeneracji... Oni umrą, a kolejna część mojego człowieczeństwa zaniknie. Ja chcę umrzeć... Tylko niech oni przeżyją... Proszę, niech oni przeżyją...
*Scott*
-Zostaw ich, proszę. -wydusiłem z siebie mimo okropnego bólu. Czułem się okropnie, tak, jakby wszystkie moje wnętrzności wypalały się od środka. Jakby znajdowały się one nad ogniem, który próbuje ich dosięgnąć swoimi iskierkami. Spojrzałem się na moich wpolmartwych przyjaciół, wszyscy nadal nieprzytomni... Kira była cała we krwi, bicie serca było niestabilne, a oddech powoli zanikający. Nie mogłem tego znieść. Wszyscy umierali przez moją księżniczkę. Przez potwora w mojej księżniczce.
Potwór powoli podchodził do mnie, stawiając powolnie nogę za nogą. Uklęknął przede mną i podniósł mój podbródek.
-Jesteś taki niewinny, Scotty. Gdybys nie był moim celem oszczędziłabym cię... Przeżyłbyś ty i twoi przyjaciele. -przejechała paznokciem po mojej skórze i pocałowała mnie delikatnie w usta. Czułem obrzydzenie, pierwszy raz podczas pocałunku z Allison czuję obrzydzenie. Wszystko przez tego potwora. To coś nie mogło zakłócić mojej miłości. Mocno zacisnąłem pięści i starałem się podnieść. Z każdą próbą czułem, jak moje ciało się regeneruje. Dziewczyna kroczyła w stronę Kiry. Chwyciła leżącą na podłodze strzałę i kopnęła ją z niewyobrażalną siłą.
-Nie rób tego! Zrobię wszystko, wszystko! Tylko jej nie zabijaj -wykrzyczałem i zerwałem się z ziemi. Rzuciłem się na dziewczynę jednak ta szybkim ruchem uniknęła mojego ataku po czym wbiła strzałę w moje plecy. Skierowała następny cios w podbrzusze i usiadła na mnie. Zaczęła obijać moją twarz... Moje powieki zaczęły same opadać.. Huk... Usłyszałem zniekształcony krzyk.... Resztkami sił zawyłem, zawyłem, by oznajmić o mojej porażce.
*Stiles*
Gdy wbiegłem do kanalizacji ujrzałem Allison, która atakowała Scotta. To była moja szansa... Nie mogłem tego tak zostawić. Nie mogłem zostawić go na pewną smierć. Chwyciłem za strzelbę, którą pożyczyłem od ojca bez jego wiedzy. Wymierzyłem w dziewczynę i strzeliłem. Ta obróciła się i upadła na ziemię... Było to przerażajace uczucie. Strzelanie do swojej byłej przyjaciółki...
Krzyk Lydii, który mieszał się z rykiem Scotta. Było to piękne połączenie, które dodawało mi mnóstwo siły. Jednak był to rownież moment w którym postradaliśmy zmysły. Kierowała mną złość, nienawiść. Zacząłem kopać Allison, bić ją, nie mogłem się powstrzymać. Z ciała dziewczyny wydobywały się strumyki krwi. Wygladała tak nieskazitelnie. Ktoś chwycił moją rękę, która zmierzała już w stronę twarzy Naszej przyjaciółki. Wierciłem się, motałem. Nie mogłem pozwolić, żeby ten potwór ponownie wstał i uciekł.
-Zostawcie mnie! -wykrzyczałem zdruzgotany. - Dlaczego mnie powstrzymujecie?! Allison i tak już nie ma! A nawet jak jest, to i tak nie wiemy jak ją uratować. - Uroniłem łzę i upadłem na ziemię, momentalnie straciłem przytomność.
CZYTASZ
Stydia- Nie Odejdę Bez Ciebie... (POPRAWIONE)
FanfictionWydarzenia po sezonie 3B. Stiles zmaga się z swoim mrocznym obliczem, jednocześnie próbując powiedzieć Lydii prawdę. Stado Scotta napotka wiele przeszkód, a w mieście pojawi się nowy zabójca...