Rozdział.6

2.3K 134 19
                                    

Podczas drogi powrotnej do domu, zatrzymaliśmy się w MacDonaldzie. Usiadłyśmy z Magdą i Bellą przy jednym stoliczku. Było nam trochę ciasno, ale dopiero gdy dosiadł się do nas Patryk, czułyśmy się jak sardynki w puszcze.

- Dziewczynki, mogłyście wybrać troszeczkę większy stolik. Ja nie jestem tych samych rozmiarów co wy – parsknął, rozglądając się dookoła.

- Te chamy powpychały się pierwsze, a nam zostawili połówkę w kącie – Bella wskazała na grupkę chłopców z naszej klasy.

Patryk pokiwał głową i wstał z miejsca razem z tacą. Podszedł do stolika, na który pokazywała moja koleżanka i coś powiedział do siedzących tam  "chamów". Musiał być przekonujący, ponieważ w ciągu jednej minuty wszyscy, jak jeden mąż ustąpili nam miejsc.

- Co im powiedziałeś? – zapytałam bardzo zaciekawiona.

- A czy to ważne? Liczy się, że jest teraz luźno – uśmiechnął się i machnął ręką. Jakoś usatysfakcjonowała mnie ta odpowiedź. – A teraz powiedz mi Alex, czego chciał Frątczak.

- Hymm, można powiedzieć, że zasugerował, że mu się podobam i zapytał, czy chcę być jego dziewczyną – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Chrzanisz! – pisnął, a ja delikatnie spiorunowałam go wzrokiem. – I co mu odpowiedziałaś? O Jezu chciałbym zobaczyć jego minę, gdy dziewczyna kolejny raz mu czegoś odmawia! – Klasnął w dłonie i zaczął się śmiać.

- Ale, ja wcale mu nie odmówiłam – odpowiedziałam pewnie.

- Jak to nie – uniósł się Patryk.

- Normalnie, postanowiłam go poznać. Skoro mu się podobam, może i on spodoba się mi, a to byłby ciekawy związek.

- Alex, nie rób sobie żartów. Chodzenie z Frontczakiem to jest jeszcze gorszy pomysł niż przyjaźnienie się z Lownerem – wypaliła Magda. Była wyraźnie wzburzona.

- Dzięki – odparł Patryk, który wyglądał, jakby przyjął słowa mojej przyjaciółki jako komplement.

- Jesteście okropni – westchnęłam.

- Myślałem, że jesteś inna – wypalił Patryk.

Jego słowa bardzo mnie zabolały. Z jakiegoś powodu zależało mi na jego zdaniu. Miałam nadzieję, że ucieszy się, że podobam się jego przyjacielowi, tak, jak ja się ucieszyłam.

Kiedy wsiadaliśmy do autobusu, Patryk nie odzywał się do mnie. Usiadł obok Martyny i rozmawiał z nią. Wydawało mi się nawet, że dobrze się bawił, ale nie mógł się dobrze bawić. Był zbyt inteligentny. To tak jakby Ajnsztajn rozmawiał z Barbie, nie rozumieliby się i na pewno dobrze by się nie bawili. Aczkolwiek mogli udawać.

Ja siedziałam z Dawidem. On coś do mnie mówił, ale nie mogłam się skupić na jego słowach. Wciąż gapiłam się na tych dwoje siedzących przede mną.

- ...I wtedy ten chłopak zaczął mnie kopać po kostkach, bo w sumie tylko tam by się odważył, a ja i Lowner wrzuciliśmy go do kubła na szkło. Był taki mały, że tylko głowa mu wystawała – dokończył Dawid i dotknął przypadkiem mojego kolana. Momentalnie się na niego spojrzałam. – Wiem, że mnie nie lubisz. Nie chciałem być wtedy, hymm nachalny? Czy odpowiednio to sformułowałem ?

- Nie byłeś nachalny – zachichotałam na tyle głośno, że Patryk odwrócił się na chwilkę, a później dalej rozmawiał z Martyną, tyle, że widziałam, że nam się przysłuchuje. – Chociaż masz rację, nie lubię cię.

- Kiedy już mnie poznasz, to się zmieni – uśmiechnął się nonszalancko.

Nie byłam pewna, ale chyba słyszałam jak Patryk prychnął. Nie wiedziałam dlaczego zwracałam na niego uwagę. Był moim przyjacielem. Był ważny, ale nie umiałam sprecyzować, jak bardzo.

Gdy dojechaliśmy pod szkołę, wysiadłam z autobusu jako ostatnia. Większość osób już się rozeszła, zostali tylko chłopcy, a kilka metrów dalej czekały na mnie dziewczyny. Dawid i Patryk stali daleko od siebie, jakby po dwóch stronach ścieżki. Czułam się jakbym miała dokonać wyboru. Bo do któregoś z nich musiałam podejść najpierw.

Po chwili zastanowienia, wybrałam prawą stronę. Dawid uśmiechnął się słodko gdy stanęłam przed nim. Wyjął z plecaka misia z ogromnym lizakiem w kształcie serca, a później mi go dał. Szeroko otworzyłam oczy. W wieku 13 lat, dostanie misia i to od takiego gościa jak Dawid, to epickie przeżycie. I nawet gdybym go nie lubiła, miała uczulenie na plusz i nie znosiła słodyczy, to wciąż byłoby coś co zapamiętam do końca życia.

Wspięłam się na palce cmoknęłam go w policzek. Mimo, iż było to przemyślane, czułam jak na moje policzki wkradał się rumieniec.

- Podoba ci się ? – zapytał.

- Ogromnie!

Patrzyłam się na Dawida i uśmiechałam się szeroko, bo wciąż nie mogłam wyjść z podziwu, a mimo wszystko zabolał mnie fakt, że Patryk sobie poszedł. Pewnie się obraził, a ja nie chciałam, żeby tak się stało.

Następnego dnia obudził mnie telefon. Było wczesne południe. Mama gotowała obiad. Magda i Bella wybierały się do parku na sesję, a ja miałam być ich modelką.

- Mamo idziemy z dziewczynami do miasta. Pójdziemy na pizzę czy coś – powiedziałam.

- Zamierzasz iść w tych spodenkach? Jest jesień – uniosła brwi do góry. Moja mama była super. Mogłam jej powiedzieć wszystko, bo się przyjaźniłyśmy. Ale i tak w odpowiednich momentach była mamą, która martwi się tym, żeby dziecko nie było chore. Nie miałam jej tego za złe, ale przecież prócz spodenek założyłam również rajstopy.

- Będziemy w różnych miejscach. Nie zmarznę – odparłam. Niestety nawet odpowiedni ton nie przekonał mojej mamy. Wskazała tylko palcem w stronę mojego pokoju. Nie chciałam jej złościć, więc bez dyskusji się tam udałam.

Gdy wróciłam moje koleżanki siedziały przy stole. Bella jadła zupę, a Magda bawiła się aparatem.

- Jestem! – krzyknęłam.

- Teraz wyglądasz jak człowiek – powiedziała mama.

- A wcześniej wyglądałam, jak...? – zmarszczyłam czoło.

- Jak klown. Październik i krótkie spodenki – mama puknęła się w głowę. – Czyżby pod twoimi rudymi włosami nie krył się blond ?

- Ej! – pisnęła Magda.

Usiadłam na schodach chyba największego budynku w mieście i jedyne co zrobiłam to się uśmiechnęłam. Gdyby ode mnie zależało, zrobiłabym coś jeszcze, ale takie były wymagania Magdy. Od jakiegoś czasu prowadziła bloga i dodawała tam zdjęcia z naszych mini sesji.

Po dwóch godzinach szczerzenia się do obiektywu, wybrałyśmy się do kawiarni.

- Wczoraj Patryk dał nam prezent dla ciebie – powiedziała Bella, popijając kawę.

- Miałyśmy jej powiedzieć później – syknęła Magda. Później odwróciła się do mnie i powiedziała: – Patryk chciał ci dać prezent, ale cytuję „Alex wolała iść do tego durnia, niż do przyjaciela. Widocznie już nie jest moja", a później wcisnął mi torebkę w rękę.

Poczułam ukłucie w żołądku. Patryk w ostatnim czasie powtórzył sformułowanie „moja Alex" jakieś czterysta razy. A teraz już nie byłam „jego Alex", tylko jakąś tam Alex. To przykre, ale nie wiedziałam dla kogo bardziej. Dla niego, bo tak go potraktowałam, czy dla mnie, bo nie chciałam go tak potraktować. Zastanawiałam się, czy moje myśli mają jakikolwiek sens. Może nie powinnam myśleć, tylko zadzwonić i go przeprosić? To powinno wszystko załatwić.

- Co było w środku? – zapytałam nieśmiało.

- Nie jestem świnią. Twój prezent i ty go otworzysz – odparła Magda. Chwilę później Bella dodała :

- Tak, ale mam nadzieję że zrobisz to w naszej obecności, a już na pewno w mojej, bo jestem potwornie ciekawa, co dał ci Lowner.




Zetknął nas los, a może przypadek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz