Patryk zadzwonił po dwóch godzinach. Co prawda byłam trochę zmęczona i chciałam iść wcześniej spać, ale po pierwsze zastanawiałam się, co się dzieje u Lownerów, a po drugie był weekend i pójść spać o dwudziestej drugiej w piątkowy wieczór, będąc nastolatką, było jak zakopanie się w grobie z młodością. Umierałam z ciekawości, jaką karę dostanie Patryk i czy nie wyleci przez to głupie okno, więc kiedy telefon zabrzęczał, a na wyświetlaczu zobaczyłam jego imię, omal nie pisnęłam.
- Co się dzieje? – zapytałam głośno.
- Hmmm... Zostałem skazany na miesięczny areszt domowy, prace w ogrodzie i w domu oraz do końca roku szkolnego nie mogę opuścić ani jednej godziny lekcyjnej. Ponad to muszę przeprosić dyrektorkę, która zgodziła się nie wyrzucić mnie ze szkoły i nie wniosła sprawy do sądu o zniszczenie mienia – wytłumaczył ponurym głosem. – Bogu dzięki mam bogatego ojca, który jak zwykle uratował mi dupę – wymamrotał bardzo cicho. – Ubłagałem sierżanta Mamę o jeden telefon, który przysługuje każdemu więźniowi. Niestety czas mi się kończy, maleńka.
- Och, Pat! Tak się bałam – jęknęłam.
- Nic się nie martw. Przez jakiś czas nie będę mógł się odzywać – dodał wciąż przygnębiony, ale jakby trochę mniej. – I... jak mnie nazwałaś? No nie ważne. Oficer Tata, każe oddawać komórkę. Muszę wracać do celi.
- Kocham cię, Tusiek – szepnęłam.
- Eee ... I ja ciebie – odpowiedział, cmokając w słuchawkę.
Rozłączyliśmy się i odetchnęłam z ulgą, że nic się nie stało. Na szlaban zasłużył, ale on w końcu się skończy i będzie po płaczu, więc o nic nie musiałam się martwić. Położyłam się na łóżku i chwilę leżałam, zastanawiając się co teraz robi. Już chyba nie będzie smutny, pomyślałam. Przypomniałam sobie jak wpadłam na niego na korytarzu i ubrudziłam go lodami. Zachichotałam cichutko, widząc w pamięci jego uśmiech, jakby na to tylko czekał, żeby mnie poznać.
Od samego początku, od pierwszego dnia szkoły, pożerał mnie wzrokiem. Jak mogłam nie zauważyć , że mnie kocha? Och, zawsze miałam coś nie tak z głową.
***
Siedziałam oparta o ścianę w najciemniejszej części szkolnego korytarza. W rękach trzymałam lekturę, którą po przerwie miałam zacząć omawiać. „Katarynka", krótka nowela, którą zamierzałam przeczytać poprzedniego wieczoru, ale Patryk pożyczył od jakiegoś znajomego, stary telefon, przez który rozmawialiśmy całą noc. Rozłączyłam się o trzeciej nad ranem, ponieważ uświadomiłam sobie, że za dwie i pół godziny miałam wstać do szkoły. W ten sposób nie przeczytałam książki, nie nauczyłam się na test i nie odrobiłam lekcji, ale było warto, ponieważ mogłam usłyszeć go wesołego.
Zawsze przychodziliśmy w to miejsce, gdy mieliśmy dość całego świata i chcieliśmy pobyć trochę w ciszy. Dlatego też, spędzaliśmy tam bardzo dużo czasu.
Książka była okropnie nudna, a ja bardzo zmęczona. Nawet nie wiem, kiedy przytuliłam się do ściany i zamknęłam oczy. Miałam jakieś dziesięć minut na potencjalną drzemkę, ale ktoś stanął nade mną i czułam jak się gapi.- Może użyczyć ci swoje ramię? – zapytał mnie jakiś chłopak, miał trochę niski głos, bardziej chłopięcy niż męski.
Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Wysoki, szczupły, dość przystojny, trochę dziecięce rysy twarzy, zero zarostu (chociażby jego początku). Może był wysportowany i silny, ale ważył na oko tyle samo, co dwa worki ziemniaków i wyglądał, jakby miał go porwać wiatr. Nie to co Patryk, który miał wyraźnie umięśniony brzuch, odznaczający się pod koszulą, wyćwiczone plecy i silne ramiona. Mój chłopak nie wyglądał na swój wiek, kiedy wchodził do sklepu, bez problemu sprzedawano mu alkohol.
CZYTASZ
Zetknął nas los, a może przypadek?
RomancePoznaliśmy się przypadkiem. Przypadkiem szłam korytarzem spóźniona na lekcję, przypadkiem on też. Przypadkiem na niego wpadłam, przypadkiem on na mnie też. Przypadkiem ubrudziłam jego koszulkę lodem, a on przypadkiem się uśmiechnął. Najpiękniejsze w...