Rozdział.20

1.9K 109 10
                                    

Obudziłam się o czwartej rano i ciągle myślałam o tym, co powiedziałam Patrykowi poprzedniego wieczora. Po przeleżeniu kilku godzin w moim mięciutkim łóżku, wstałam i poszłam do łazienki. Napuściłam ciepłej wody do wanny i wrzuciłam do środka musującą kulkę, która rozpuszczając się, zostawiała po sobie całą masę piany. Rozebrałam się z piżamy i weszłam do wanny, rozkładając się wygodnie. Woda miała malinowy zapach, który wypełnił moje płuca i wsiąknął w mój skórę. Wzięłam kilka głębokich wdechów, a później... zasnęłam.

Obudziła mnie mama waleniem do drzwi i krzykami.

- Ola! Otwórz!, Coś się stało?! Przysięgam, za chwilkę wyważę drzwi! Boże córeczko, otwórz! OTWIERAJ DRZWI OLA!!!! OLAAAAA!!!!!

Owinęłam się ręcznikiem i wstałam zaspana. Otworzyłam drzwi, a mama rzuciła się na mnie. Przytulała mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać.

- Co się stało, Ola? Tak bardzo się martwiłam – powiedziała, wciąż zdenerwowana.

- Nie mogłam spać, więc poszłam się wykąpać. Później zasnęłam, a teraz jestem cała pomarszczona, jak stu letni staruszek.

- Zasnęłaś w wannie?! Mogłaś się utopić.

- Nawet nie wiem kiedy to się stało.

- Bałam się, że nie wzięłaś witamin i zemdlałaś, albo ze coś sobie zrobiłaś. Miałam w głowie najgorsze scenariusze. – mama rozpłakała się jak dziecko. – Boże córeczko, nie rób tego więcej. Nie strasz mnie tak. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie.

Stałam nieruchomo przez kilka następnych minut. Byłam wystraszona, choć sama nie wiem czemu. Kiedy mama w końcu mnie puściła, Karolina, moja młodsza siostrzyczka, podeszła do mnie i również mnie objęła. Wzięłam ją na ręce i zaniosłam do pokoju. Była taka maleńka, mimo że miała już cztery lata.

- Zrobię wam omlet na śniadanie – krzyknęła mama. Gdy tylko ochłonęła, udała się do kuchni, przygotować jedzenie.

Ubrałam Karolinkę w czerwone getry i zieloną bluzę z kapturem, na której widniał napis „I'll be like my older sis". Jej długie blond włosy związałam w dwa, lekko niedorozwinięte, warkocze. No cóż poradzę, że byłam beztalenciem? Karo, pobiegła do mamy, a ja wróciłam do pokoju się ubrać.

W końcu zdjęłam mokry ręcznik i założyłam czarne spodnie w białe plamy i żółty cieplutki sweter, który dostałam od mamy na urodziny. Umalowałam się i związałam włosy w kucyk, a później udałam się do kuchni, podążając za pięknym zapachem omletu mojej mamy.

- Mamo, wczoraj coś zrobiłam – mama posłała mi pytające spojrzenie, a więc kontynuowałam. – Kiedy kończyłam rozmawiać z Patrykiem, on jak zwykle powiedział, że mnie kocha, a ja tym razem mu odpowiedziałam.

Mama usłyszawszy moje słowa, upuściła miskę na podłogę, na szczęście plastikową i usiadła na krześle obok mnie. Wlepiła we mnie wzrok i przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć.

- Moja córka się zakochała... Ale przecież jesteś jeszcze dzieckiem.

- Mamo...

- Pamiętam swoją pierwszą miłoś – zaczęła.

- To był tata?

- Nie, twój ojciec był lekiem na zranione serce. A później stał się całym moim światem, ale to nie w nim, pierwszy raz się zakochałam – wyznała mama i zaczęła swoją opowieść. – Nazywał się Robert i był ode mnie starszy. Poznałam go na dyskotece, miałam w tedy szesnaście lat. Długo spotykaliśmy się na zabawach, zawsze odprowadzał mnie do domu. Którejś soboty nie przyszłam, więc odwiedził mnie. Powiedziałam mu, że umarła moja babcia i, że przez kilka miesięcy nie będę mogła chodzić na tańce. Robert nie mieszkał w mieście, a w moim wieku nie wypadało zapraszać chłopca do domu. Mogliśmy widywać się tylko na dyskotece, a skoro miałam żałobę, nawet tam nie mogłam go zobaczyć. On powiedział, że mnie kocha, i że na mnie zaczeka i w tedy pierwszy raz mnie pocałował. Byłam taka zdenerwowana, bałam się, że babcia nas zobaczy!

Zetknął nas los, a może przypadek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz