Rozdział. 16

1.7K 111 8
                                    

Patryk w parę sekund znalazł się obok mnie. Gdy zorientował się, że wszystko słyszałam, stał się poważny. Łzy spływały mi po policzkach, mimo iż bardzo się powstrzymywałam.  Było mi tak strasznie głupio, że nie posłuchałam tych wszystkich ludzi, którzy kazali mi uważać na Dawida. Czułam się upokorzona.

Patryk zaczął panikować dokładnie tak, jak na dyskotece. Powtarzał w kółko „nie płacz" i wycierał mi policzki. Po krótkiej chwili, zauważył, że wcale się nie uspokoiłam, dlatego przytulił mnie mocno. Wzięłam głęboki wdech  a moje płuca wypełnił zapach jego perfum i żelu do włosów. Biło od niego ciepło. Czułam się...bezpiecznie.

- W porządku? – zapytał po chwili.

Było w porządku. Naprawdę było. Patryk sprawił, że przestałam płakać i uspokoiłam się. Mój puls się wyrównał i wszystko wróciło do normy. Był jak moja mama, jak mój własny bohater i obrońca. Czułam się bezpiecznie. Naprawdę było w porządku...

Dopóki nie zobaczyłam Dawida. Nauczycielka prowadziła go za ramię. Próbował tamować krwotok chusteczkami, ale było ich za mało. Poplamił już spodnie i bluzkę, a idąc po korytarzu zostawiał czasem ślady. Uśmiech zszedł mu z twarzy . Po raz pierwszy, miał nietęgą minę.

Pani od matematyki, której nienawidziłam, wskazała na nas palcem.

- Wy też idziecie ze mną – warknęła.

Patryk złapał mnie za rękę i pociągnął do przodu. Złamał komuś nos i w ogóle się tym nie przejmował.

- Lowner, myślałam, że będzie już z tobą spokój – powiedziała pani dyrektor, siedząc za biurkiem i bacznie się nam przyglądając. Teoretycznie się uśmiechała, ale i tak była przerażająca.

Pani dyrektor była drobną ciemnowłosą kobietą, grubo po czterdziestce. Miała przepaloną, ciemną skórę od solarium i samoopalaczy. Mimo wszystko, dzięki eleganckim ubraniom, wyglądała dość ładnie.

- A teraz co narobiłeś? – bąknęła dyrektorka patrząc na Dawida, który wciąż tamował krwotok. Powinien, być już w szpitalu, ale najwyraźniej wszyscy mało się nim przejmowali.

- Złamałem mu nos – odpowiedział. – I niech mi pani wierzy, chciałem złamać mu coś jeszcze.

- Dlaczego to zrobiłeś?

- Ponieważ nie mogłem znieść tego, jak potraktował moją przyjaciółkę i mnie w gruncie rzeczy też. Dawid naopowiadał różnych plotek na nasz temat, przez co w szkole się z nas śmiali. Mnie to nie obchodzi, ale Ola się tym przejęła, a to jest, jak mniemam przemoc psychiczna. Najgorsza forma znęcania się nad człowiekiem.

- Dużo czytasz na ten temat – stwierdziła spokojnym głosem.

- Będę prawnikiem, muszę się uczyć – odparł uśmiechnięty.

- A mnie nikt się nie zapyta, co myślę o tej sprawie?! TO JA JESTEM POSZKODOWANY! – warknął Dawid.

- Wiesz jaka jest różnica między tobą, a Lownerem? On nawet łamiąc ci nos, jest większym dżentelmenem, niż ty kiedykolwiek byłeś.

- Ale... – jąkał się.

- Możesz już iść. Porozmawiamy jutro – zakończyła. – Ola, ty też wracaj na lekcje.

***

-Dzień dobry. Jest Ola? – zapytał uśmiechnięty jak zwykle.

- Fantastycznie, że przyszedłeś. Miałam po ciebie dzwonić. Ola zamknęła się w pokoju i nie chciała rozmawiać nawet z dziewczynami. To dziwne, bo zawsze mówi mi o swoich problemach. Może ty jakoś poprawisz jej humor.

- Mam nadzieje – odparł cicho i skierował się w stronę schodów. Kiedy był już prawie na połowie odezwał się. – Dlaczego pani sadzi, że Ola zrobi dla mnie wyjątek?

- Sam mówiłeś mi kiedyś, że jest w tobie skrycie zakochana.

- Ach, no tak.

- Po za tym przyniosłeś jej kwiatek.

Siedziałam na szerokim parapecie otulona poduszkami i kocami. W rękach trzymałam ciepłą herbatę i książkę, którą pożyczyłam kiedyś od Magdy.

Magda i Bella odprowadziły mnie do samego pokoju i dosłownie rzuciły się na mnie zasypując setkami pytań. Nie odpowiedziałam nawet na jedno. Zastanawiałam się tylko czy Patryk będzie miał przeze mnie problemy i czy ktoś na prawdę uwierzył w te bzdury, które opowiadał Dawid.

Zachowałam się okropnie i jakoś mnie to nie zdziwiło. Często miewałam takie humorki i nie umiałam się zmienić. Nawrzeszczałam na dziewczyny i kazałam im wyjść. Omal nie wypchnęłam ich za drzwi. Okropnie mnie irytowały. Próbowały mi pomóc, ale ich monologi, brzmiały jak kazania starszych pań. Byłam młoda. Miałam prawo popełniać błędy i miałam prawo ich później żałować lub nie żałować. Nikt nie miał jednak prawa mnie za to oceniać, a tym bardziej krytykować.

Usłyszałam pukanie.

- Mamo daj mi spokój. Jak będę głodna to wyjdę. Na razie, chcę być sama – krzyknęłam, nie ruszając się z miejsca.

Pukanie nie ucichło. Było coraz głośniejsze.

Zerwałam się z łóżka i dobiegłam do drzwi. Otworzyłam je z rozmachem i dostrzegłam rękę wyciągniętą zza ściany, trzymającą pomarańczową różę.

Nie musiałam się zastanawiać ani chwili, kto był właścicielem owej ręki. Poczułam te zabójcze perfumy.

- Patryk – westchnęłam – Co tu robisz?

- Słyszałem, że z nikim nie rozmawiasz – odparł, wręczając mi kwiatka. – Ale uciekłem z domu, wiec musisz mnie wpuścić.

- Jak to uciekłeś? Żartujesz sobie? – zapytałam zdenerwowana.

Wepchnął mnie do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Uśmiechnął się do mnie i przytulił mnie mocno.

-Dlaczego...

- Bo potrzebowałaś tego. Ja też – odparł cicho i szybko usiadł na łóżku. – No więc, dyrektorka obniżyła mi zachowanie i muszę do końca roku brać udział we wszystkich projektach szkolnych, a no i znaleźć jakiegoś debila, do pomagania w nauce.

- To chyba dobrze – wymamrotałam

- Tak, znakomicie. Ale moja mama się wykurzyła, ze znów coś odwaliłem i zamknęła mnie w pokoju. DOSŁOWNIE. Jak można zamknąć szesnastolatka w pokoju?! No nie ważne, była piekielnie zdenerwowana. – Patryk mówił tak szybko ze ledwie go rozumiałam. Maszerował po pokoju i wyglądał przy tym bardzo sexy. Miał na sobie jasne jeansy i czarną buzę z kapturem. - W każdym razie musiałem się z tobą zobaczyć, a telefon również mi zabrała. Zszedłem po balkonie, a później od Kacpra pożyczyłem motor. Jeśli mama zauważy, że mnie nie ma, będę miał przekichane. Ale o to pomartwię się później.

- Kiedy wyszłam z gabinetu, słyszałam jak rodzice Frontczaka mówili o policji. Wystraszyłam się, no bo przecież, to nie była twoja wina. Porozmawiałam z mamą Dawida. Powiedziała, że nie wniesie sprawy o pobicie. Stwierdziła, że jej syn zasłużył na gorsze lanie, za to, jak mnie potraktował.

- Uratowałaś mnie – uśmiechnął się.

- Ty pierwszy bawiłeś się w bohatera – odwzajemniłam uśmiech. – Chcesz obejrzeć jakiś film, czy raczej nie masz czasu?

- Dla ciebie mam całą wieczność

Usiedliśmy na łóżku i włączyliśmy jakąś płytę. Nie chciałam, żeby Patryk się nudził więc wybrałam kino akcji.

- Naprawdę całą wieczność? – zapytałam po dłuższej ciszy.

Przytaknął i złapał mnie za rękę. Przeszedł mnie dreszcz.

Zetknął nas los, a może przypadek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz