Rozdział 13

472 39 3
                                    

Elsa nigdy więcej nie wspominała o dzieciach i innych rzeczach, o których mówiła wtedy. Nie poruszałem więc tego tematu.
Uwielbiałem, kiedy się uśmiechała. Jej twarz stawała się wtedy tak promienna i szczęśliwa, że można by powiedzieć, że była jak słońce, które wstaje rano. Była nieziemsko piękna. Mogłem patrzeć na nią i tonąć w jej oczach. Była też niesamowicie opiekuńcza. Pilnowała żebym nic sobie nie zrobił, kiedy wygłupiałem się, żeby zobaczyć jej uśmiech. Uwielbiałem też jej głos. Kiedy opowiadała zawzięcie o jakieś książce, a jej źrenice się zmniejszały, mogłem jej słuchać i słuchać i słuchać. Była niesamowicie mądra. Często robiła zadania u mnie w mieszkaniu. Zakładała wtedy okulary, kładła się na podłodze i pisała zawzięcie w zeszytach. Zawsze jej wtedy przeszkadzałem co rusz kładąc się na niej, albo całując ją, albo ciągnąc za nogi, na co ona piszczała i śmiała się.
Ale najbardziej uwielbiałem jej dotykać. Bo wtedy doświadczałem najbardziej niezwykłego uczucia pod słońcem. Czułem zimno. I to tak fascynujące zimno, że kiedy już je poczułem, nie mogłem przestać.
Elsa była najpiękniejszą, najmądrzejszą i najbardziej niezwykłą kobietą pod słońcem. Nie przyjmowałem wiadomości, że nie będzie szczęśliwa. Dlatego musiałem odejść. I to jak najszybciej, zanim ona coś do mnie poczuje. Zanim będzie za późno.
W ten weekend miałem wolne. Wolne od tak dawna. North powiedział, że i tak na nic się nie przydaję. Poczułem, że właśnie dziś muszę to zrobić. Muszę zerwać z Elsą.
Obudziłem się w środku nocy. Spojrzałem na zegarek. 3.43. Świetnie. Podszedłem do okna i oparłem się o parapet. Zamknąłem oczy. W ciemności zobaczyłem ją. Natychmiast otworzyłem oczy. Spojrzałem na Księżyc.
-Zwariowałem nie?-powiedziałem uśmiechając się i patrząc na srebrną tarczę. Zdawało mi się, że zaśmiał się. Że zadrwił. Jakbym się mylił.-No dobra, zróbmy tak. Jeżeli zobaczę dziś najpiękniejszą rzecz na świecie to tego nie zrobię.
Czekałem cały dzień na najpiękniejszą rzecz na świecie. Cholernie długo czekałem. Ale kiedy zaczęło zachodzić słońce uznałem sprawę za przegraną.
"Spotkaj się ze mną"-napisałem.
Odpisała tylko jedno słowo.
"Okej"
Odpisałem od razu.
"Będę za 15 minut."
Jak napisałem tak zrobiłem. Piętnaście minut później byłem już w jej drzwiach. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła rozpromieniona. Teraz Jack. Masz szansę...
-Przejdziemy się?
...i straciłeś szansę idioto. Okej, spanikowałem, kiedy ją zobaczyłem. Piękna i naturalna, jak zawsze. Kiedy przytaknęła nie mogłem się oprzeć przed dotknięciem jej. Złapałem ją za rękę i ruszyłem przed siebie.
Podczas naszej drogi myślałem tylko o tym jak z nią zerwać. I o jej zgrabnych dłoniach.
-Jack?-spytała z wtachaniem w głosie. Uśmiechnąłem się kiedy zobaczyłem zmartwienie w jej oczach.-Dlaczego nie jesteś u rodziny? Coś....coś nie tak?
-Nie.-powiedziałem.-Nie potrzebowali mnie dziś. Postanowiłem, że wybierzemy się na spacer.
-Okej...Ale...
-Ciii...chodź, chcę ci coś pokazać.
Musiałem sprawić, żeby się nie martwiła. To było jak misja. Nie czekając na jej słowa zacząłem robić to co tygryski lubią najbardziej-skakać po drzewach. Tym razem jednak nie śmiała się. Cóż, nie podziałało. Czas na plan B. Zeskoczyłem z drzewa tuż obok latarni. Oparłem się o nią. Kiedy spojrzała na mnie pytająco zacząłem raczyć ją tekstami typu: "Mam na imię Jack. Zapamiętaj to imię, bo będziesz krzyczała je całą noc." albo typowy "Bolało jak spadłaś z nieba?" i inne takie. Wokół mnie zaczęła zbierać się niezła grupka ludzi zaczęła się śmiać i odciągać od latarni. Bingo! Zaraz...Jack, idioto? MIAŁEŚ Z NIĄ ZERWAĆ, DO CHOLERY!!! Okej, jestem w tym beznadziejny.
W końcu dałem spokój i zacząłem iść obok niej. Kiedy zrobiło się dziwnie cicho postanowiłem to przerwać.
-Co robiłaś?-zapytałem od niechcenia. W rzeczywistości bardzo mnie to interesowało.-Słońce, założę się, że czytałaś te swoje książki.
-Co?-zapytała. Nie wiedziała o co mi chodzi.
-Zanim po ciebie przyszedłem? Co robiłaś?-wyjaśniłem
-Masz rację. Czytałam.
-Wiedziałem.-uśmiechnąłem się. Zawsze to robiła w wolnych chwilach. Splotłem nasze palce.
-Jestem aż taka przewidywalna?-zapytała, a ja parsknąłem rozbawiony.
-Co?!-oburzyła się.
-Wczoraj ględziłaś mi o tej książce cały czas.-powiedziałem prawdę- Mam wgląd na całą fabułę, a nawet nie przeczytałam tego opisu książki.
-To się nazywa blurb.-mruknęła.
-Co?
-Blurb. Ten opis z tyłu książki tak się nazywa.
-Zawsze jesteś taka mądra?
-Zawsze jesteś taki niedoedukowany?
Bawimy się w pytania tak? Podejmuję wyzwanie.
-Zawsze używasz słów, których nie rozumiem?
-Zawsze odpowiadasz pytaniem na pytanie?
-Zawsze jesteś taka wścibska?
-Zawsze musisz wszystko wiedzieć?
-Zawsze...-wygrała. Ten jej cięty języczek znów wygrał. Ale znów się uśmiechnęła triumfalnie, więc można było to uznać za moje zwycięstwo.
-Hej, ja znam to miejsce-powiedziała nagle.
Nie lubiłem do tego wracać. Ale...ja tego nie planowałem. Miałem z nią zerwać już dawno. Okej, byłem do dupy.
-Tak. Znasz je. Wtedy...nie dokończyłem czegoś. Chodź.
Pociągnąłem ją delikatnie, ale ona zaparła się nogami.
-Elsa?-nie wiedziałem co się dzieje. Ona się bała. Pogłaskałem ją delikatnie po policzku, by się uspokoiła.-Zamknij oczy.
Wpatrywała się chwilę we mnie, ale w końcu wykonała moje polecenie. Zaufała mi. A ja byłem stracony. Prowadziłem ją starannie odsuwając każdy krzak, każdy kamień. Wydawała mi się taka delikatna. Zbyt delikatna dla mnie. Bałem się, że mógłbym jej coś zrobić.
Kiedy stanęliśmy na zielonej trawie przed moim ulubionym jeziorem popatrzyłem na nią jeszcze raz.
-Otwórz oczy-powiedziałem. Kiedy to zrobiła jej źrenice rozszerzyły się, a usta otworzyły. Odeszła kawałek ode mnie i wpatrywała się we wszystko. Położyłem się na trawie. Zadałem sobie sprawę, że miałem z nią zerwać. Że jestem idiotą, kiedy to zrobię. Że będę tego żałował. Ale nie zrobię tego dla siebie. Zrobię to dla niej. Bo ona musiała być szczęśliwa. Bez względu na wszystko.
Nawet nie zauważyłem, kiedy położyła się obok mnie. Podniosłem się na łokciach i spojrzałem na jej oczy zwrócone ku niebu. Zobaczyłem to. Zobaczyłem NAJPIĘKNIEJSZĄ RZECZ NA ŚWIECIE. Od zawsze lubiłem patrzeć w gwiazdy. A kiedy latałem lubiłem sobie wyobrażać, że jestem jedną z nich. Ale kiedy zobaczyłem je odbijające się w błyszczących oczach Elsy zapomniałem jak się oddycha.
-Nie przeszkadzaj sobie-powiedziałem, kiedy zwróciła wzrok w moją stronę. Uśmiechnęła się i wróciła do poprzedniej czynności. Nigdy nie oglądałem takich gwiazd. Zdawały się świecić jeszcze bardziej. To była najpiękniejsza rzecz na świecie. W tym momencie pomyślałem tylko jedno: Pieprzyć to!
-Elsa?
-Jack?-uniosła się na łokciach naśladując mój głos.
Więcej nie myślałem. Instynktownie dotknąłem jej pleców i pocałowałem łapczywie Najprzyjemniejsze uczucie jakie kiedykolwiek powstało. Najlepsza czynność, jaką ktokolwiek wymyślił. Po chwili leżała na trawie, a ja zjechałem jej ręką pod bluzkę. Czułem pod palcami elektryzujące zimno. Kiedy wczepiła swoje ręce w moje włosy i jęknęła czułem, że oszaleję. Choćbyśmy mieli TO zrobić tutaj-chciałem tego. Cholernie tego chciałem. Wygięła nieznacznie plecy, kiedy zacząłem zjeżdżać niżej i całować jej szczękę, szyję, obojczyk i ramiona. I wtedy do mnie dotarło co robię. Seks z nią niczego by nie rozwiązał. Skomplikowałby wszystko jeszcze bardziej. Musiałem to przerwać. Natychmiast.
-Jack?-spytała dysząc nieznacznie.
-Elsa...ja...ty....my...-wstałem. Okej. Teraz Jack. JUŻ!
-Jack. Co się dzieje? Dlaczego tak się zachowujesz? Czy...co jest nie tak?

Chciałem powiedzieć: Muszę z tobą zerwać, ale pragnę cię tak bardzo, że nie potrafię, ale muszę! Powiedziałem tylko:-Nie mogę z tobą być

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Chciałem powiedzieć: Muszę z tobą zerwać, ale pragnę cię tak bardzo, że nie potrafię, ale muszę! Powiedziałem tylko:
-Nie mogę z tobą być.
Brawo, Jack. Co za dobór słownictwa. Co za oryginalność!
-Co?-zapytała praktycznie bez tchu.-Co?

Chciałem paść na kolana i błagać, żeby wybaczyła mi, że zachowałem się jak dupek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Chciałem paść na kolana i błagać, żeby wybaczyła mi, że zachowałem się jak dupek. Ale nie mogłem.
-Zrywam z tobą.-powiedziałem. Oczekiwałem napadu złość z jej strony. Ataku histerii, spoliczkowania mnie, czegoś, co sprawi mi ogromny ból fizyczny.
Ale nie doczekałem się tego. Jej kąciki ust drgnęły, jakby chciała się uśmiechnąć. Jakby to ją bolało. A potem powiedziała coś, co zabolało mnie.
-W takim razie...żegnaj.
I odeszła. Kiedy zniknęła mi z oczu upadłem na kolana i złapałem mocno trawy, jakby ona miała mnie uchronić przed pobiegnięciem za nią. Po moim policzku spłynęła łza.

-Kocham cię-wyszeptałem-Najbardziej na świecie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Kocham cię-wyszeptałem-Najbardziej na świecie.

All I want...Pov. Jack ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz