Rozdział 30

296 27 2
                                    


Latałem dopóki Księżyc nie zaczynał się obniżać. Byłem zmęczony, bo nie spałem już od dawna, ale nie zamierzałem spać. Nie teraz.

Znów znalazłem się przed jej domem. Musiałem dostać się do środka. Chciałem już ją zobaczyć. Miałem tyle pytań...Mógłbym dostać się do niej przez drzwi, ale to zbyt proste. Zero zabawy.

Obleciałem dom dookoła. Bingo! Jedno okno było otwarte. Wślizgnąłem się cicho i znalazłem się...w jej sypialni.

Jej jasne włosy, rozsypane na poduszce wyglądały jak poświata. Jej spokojna twarz wydawała się nie zmienić przez te dwa lata. W ogóle jej wygląd się nie zmienił. Była zakryta kołdrą, ale jedna ręka wystawała. W dzień ubrana była w długi rękaw, co w sumie nie było do niej podobne. Zawsze przecież nosiła jak najmniej rzeczy. Nie przeszkadzało jej zimno. Ale kiedy przyjrzałem się bliżej, mimo ciemności, ujrzałem powód, dla którego zakrywała swoje ciało. Blizna.

Potworna blizna ciągnąca się przez nadgarstek. Miała tego więcej? Mógłbym odkryć kołdrę i się przekonać, ale nie zamierzałem naruszać jej prywatnej przestrzeni. Powie mi, jak będzie gotowa.

Pocałowałem ją w głowę. Przy okazji poczułem jej nieziemski zapach, który zawsze jej towarzyszył. Uśmiechnąłem się i wyszedłem z sypialni.

Kawa. Potrzebowałem kawy. Starałem się zachowywać cicho i chyba byłem niezły, bo Elsa się nie obudziła. Boże, tak cudownie było znów wypowiadać jej imię bez tępego bólu...

Usiadłem na blacie i czekałem, aż wzejdzie słońce. Wiedziałem, że kiedy słońce wstawało, ona też. Zaskoczyło mnie jednak, kiedy wstała jeszcze zanim pierwsze promyki przebiły się przez okna.

Weszła do kuchni ubrana w długi, bordowy szlafrok. Kurde, miałem nadzieję, że będzie ubrana bardziej...skąpo. Zobaczył bym wtedy, czy na jej ciele nie ma więcej śladów po ranach.

Zamarła i spojrzała na mnie. Wyglądała niesamowicie uroczo z zaczerwienionymi policzkami i roztrzepaną fryzurą.

-Dzień dobry słońce. Wyspałaś się?-spytałem biorąc łyka kawy. Musiałem ukryć uśmiech, który cisnął mi się na twarz. Sam jej widok sprawiał, że byłem szczęśliwy.

Otwarła usta i zamknęła. Wyglądała na zdezorientowaną, no ale cóż, sam bym nie wiedział co powiedzieć, gdyby nagle w mojej kuchni pojawił się jakiś koleś, który spokojnie pił sobie kawę.

-Co tu robisz?-spytała w końcu. Serio? Kurde, spodziewałem się innego nawału pytań. Ale zamierzałem poznać dziś odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

-O nie, nie bawię się tak.-zeskoczyłem z blatu i zbliżyłem się do Elsy. Wydawała się zadrżeć, a oczekiwanie i opór w jej oczach sprawił, że wyglądała na przestraszoną. A to zdecydowanie nie to, co chciałem osiągnąć. Postanowiłem przystopować.-Nie unikasz moich pytań, więc ja nie będę unikał twoich. Będziesz mnie mogła spytać o co chcesz, ale za to ja będę chciał usłyszeć odpowiedzi od ciebie. Więc...spytałem, czy się wyspałaś?

-Em...tak. Teraz ja. Co tu robisz?

Znów na usta cisnął mi się uśmiech. Starałem się go ukryć, ale chyba nie za bardzo mi to wyszło.

-Hmm...-udawałem zamyślonego. Chciałem się z nią podroczyć. Tak jak kiedyś.-Przed chwilą piłem kawę. A tak ogólnie to cię odwiedzam. Co robiłaś przez te dwa lata?

-No cóż....sama konkretnie nie wiem...Przez większość czasu byłam...tam...a potem znalazłam się tutaj. Nie wiem jak, więc nie pytaj. Jak się tu wszedłeś?

All I want...Pov. Jack ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz