Siedzenie na tamtym miejscu bez żadnych wieści o ukochanych osobach to najgorsze co mogło przytrafić się komuś takiemu jak ja. Na korytarzu panowała kompletna cisza, a ja od czasu do czasu słyszałem wrzask Elsy. Chciałem rwać sobie włosy z głowy, ze nie zareagowałem wcześniej. Zaraz, kiedy tylko zaczęła się dziwnie zachowywać.
Z sali wybiegła pielęgniarka ubrudzona krwią.
-Co z nią? Co z dzieckiem? Przeżyli? Proszę mi odpowiedzieć!-zalewałem pielęgniarkę pytaniami, a ta przełknęła ślinię i odezwała się szybko.
-Proszę pana. Proszę się uspokoić.
-Nie, nie uspokoję się! Chce wiedzieć co z dzieckiem...
-Proszę pana...
-Niech pani tak do mnie nie mówi! Niech pani mi powie, co z Elsą!
-Ogarnij się!-krzyknęła. W tamtym momencie uznałbym ją za babcie, albo mamę karcącą syna, ale byłem zbyt otępiały z bólu i niepewności, by to zauważyć.-Twoja dziewczyna umiera nam właśnie na stole operacyjnym! Musisz zdecydować, czy chcesz uratować ją, czy dziecko!
Moje serce zamarło, by potem przyspieszyć maksymalnie.
-C-co...?
-Oboje nie przeżyją. Musisz się zdecydować na jedno z nich. Teraz. Nie mamy dużo czasu, inaczej oboje zginą!
Nie mogłem sobie wyobrazić życia bez Elsy. Ale zabicie maluszka też było nie do pomyślenia. Nie wiedziałem co zrobić. PO mojej twarzy lały się łzy bezsilności. To było straszne. Decydowanie o śmierci.
Zamknąłem oczy i z całej siły zacisnąłem zęby. Ona mi tego nie wybaczy. Nigdy mi tego nie wybaczy.
-Niech pani uratuje matkę.-szepnąłem i upadłem bezsilnie na ziemię.
W chwili, w której ja zalewałem się płaczem, moje maleńkie dziecko umierało. Elsa nie mogła się dowiedzieć. Gdyby dowiedziała się, że to ja jestem odpowiedzialny za jego śmierć, nie darowałaby mi. Byłem odpowiedzialny za jego śmierć. Zabiłem własne dziecko.
-Proszę wstać-usłyszałem. Nie wiedziałem, ile czasu tak leżę. Ale po prostu nie potrafiłem wstać. Byłem zbyt bezsilny.
Spojrzałem w górę i ujrzałem twarz tej samej pielęgniarki, która wcześniej do mnie wyszła.
-Czy to...-próbowałem zacząć, ale nie potrafiłem odnaleźć odpowiednich słów.
-Zapraszam pana do mojego gabinetu. Tam spokojnie porozmawiamy.
Wzięła mnie pod ramię i udaliśmy się w nieznanym mi kierunku.
To nie była pielęgniarka. Okazało się, że to lekarka, która miała teraz prowadzić moja ukochaną.
-Mogę mówić ci Jack?-spytała, a ja pokiwałem głową. Była ode mnie dużo starsza, więc kiedy mówiła do mnie pan, czułem się dziwnie.
-Elsa to twoja dziewczyna, czy...
-Narzeczona.-powiedziałem.
-Dobrze. Twoja narzeczona poroniła. Niestety mogliśmy uratować tylko jedno z nich. Gdyby było to dziecko, utrzymywalibyśmy matkę w stanie uśpienia tylko ze względu na dziecko. Nie było by z nią jednak żadnego kontaktu, a po urodzeniu, od razu by zmarła. Jednak zdecydowałeś się ją uratować, co oznacza, że musieliśmy pozwolić dziecku odejść.
-Możemy już o tym nie wspominać?-spytałem czując jak gula rośnie mi w gardle.
-Oczywiście. Elsa jest teraz nieprzytomna, ale kiedy się obudzi, będzie trzeba poinformować ją o tym, że...sam wiesz. Chcesz, żebym ja to zrobiła, czy wolisz zrobić to sam?
CZYTASZ
All I want...Pov. Jack ✔
FanfictionJackson Overland Frost, czyli po prostu Jack. Beztroski, wiecznie żywy chłopak, który nie dość, że jest Strażnikiem Marzeń, posiada moc władania lodem. Nigdy się nie zakochuje. Typowy bad boy, który traktuje dziewczyny jak zabawki na jedną noc. Czy...