Związek z Elsą to było najlepsze co mnie w życiu spotkało. Zżyłem się z nią tak bardzo, że gdyby nagle odeszła zabrała by moją lepszą połowę.
Każdego dnia pokazywałem Elsie jak bardzo ją kocham. Uśmiechałem się razem z nią i razem z nią smuciłem. Ale najbardziej na świecie lubiłem się z nią droczyć...
Któregoś dnia leżeliśmy u mnie w łóżku i rozkoszowaliśmy się własnym towarzystwem. Nie doszło do niczego więcej poza całowaniem, dotykaniem i przytulaniem, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Elsa leżała na moim torsie ubrana w moją koszulkę. Spędziła u mnie noc, bo jak stwierdziła "horror, który oglądaliśmy był tak straszny, że nie mogłaby sama zasnąć". Oczywiście było to kompletne kłamstwo, bo ona nie bała się czegoś takiego jak zombie...Ale skoro chciała zostać chętnie ją przenocowałem we własnym łóżku. Nie spaliśmy pół nocy śmiejąc się i rozmawiając. No dobra, trochę się mizialiśmy, ale tylko troszeczkę.
W każdym razie nastał ranek, a ja oczywiście jeszcze spałem. Elsa miała ciekawy zwyczaj budzenia się wraz ze słońcem, nieważne o której godzinie by zasnęła. Tym razem było tak samo, strona na której leżała była pusta. Jęknąłem i odwróciłem się twarzą do poduszki. Czy ona chociaż raz nie mogła sobie pospać dłużej?!
Spałbym dalej, gdyby nie cudowne zapachy dochodzące z kuchni. Zerwałem się niemal natychmiast i wszedłem do kuchni, gdzie moje miłość smażyła naleśniki nucąc i kręcąc biodrami. Podszedłem do niej obejmując ja w talii i powoli składając pocałunki na jej karku. Wzdrygnęła się przestraszona.
-Jack, nie strasz mnie tak!-powiedziała nie zaprzestając wykonywanej czynności.
-Och, przepraszam, ale nie mogłem się oprzeć.-teraz składałem pocałunki na jej odsłoniętym ramieniu, bo oczywiście nadal była w mojej koszulce.-Powiedz mi słońce, czemu ty tak rano wstajesz, co?
Zaśmiała się i odwróciła w moją stronę.
-Wiesz, może dlatego, że jestem słońcem i muszę wstawać rano by opromieniać wszystkich blaskiem mej chwały?
-Ktoś tu się zrobił pewny siebie! Zbyt pewny siebie, narcyzie...
-Wolę słońce, a teraz jeść.
Oczywiście nie mogłem narzekać na jej naleśniki. Cokolwiek zrobiła do jedzenia zawsze było przepyszne. Ale ja, jak to ja, musiałem pobawić się jedzeniem. I tak oto plama z dżemu wiśniowego wylądowała na policzku Elsy. Spojrzała na mnie zdenerwowana, a potem uśmiechnęła się szatańsko.
-Tak się chcesz bawić?-spytała i od razu złapała za słoik z czekoladą, a już po chwili słodka maź wylądowała na moim nosie.
Niemal błyskawicznie złapałem za słoik z dżemem. I tak oto zaczęła się nasza bitwa. Już po kilkunastu minutach byliśmy umazani, a razem z nami kanapa, łóżko i kilka ścian.
-No chodź tu!-krzyknąłem kiedy znowu mi uciekła. Miałem na sobie o wiele więcej "ran" więc chciałem to zmienić jak najszybciej. Pobiegła z piskiem do korytarza, a w mojej głowie powstał cudowny plan.
-Nie masz gdzie uciec!-powiedziałem specjalnie i odłożyłem dżem na półkę.-Teraz cię dopadnę.
Usłyszałem jak łapie za klamkę i pomyślałem, że już wygrałem. Wbiegłem do korytarza, a ona wybiegła na zewnątrz. Podążyłem za nią i prawie na nią wpadłem. Tak jak zwykle o tej porze moi sąsiedzi pracowali w ogródku. Elsa patrzyła na nich zszokowana a ja tylko się uśmiechałem, ponieważ cała sytuacja mnie bawiła. W końcu...ja mam na sobie tylko spodnie, a Elsa koszulkę i to w dodatku moją, na dodatek jesteśmy umazani z dżemie i czekoladzie...Ale ja postanowiłem jeszcze bardziej się zabawić.
Stanąłem obok Elsy i przyciągnąłem ją do siebie, obejmując w pasie.
-Przepraszam państwa najmocniej, ale właśnie jadłem śniadanie-powiedziałem, a potem przysunąłem się do dziewczyny i bezceremonialnie oblizałem jej policzek ubrudzony dżemem.-Chodź kochanie, musisz jeszcze mnie wylizać.
Pociągnąłem ja w stronę domu, ponieważ jej policzki przybrały czerwony kolor z zawstydzenia i złości jednocześnie. Niesamowicie uroczy widok. Wróciłem do kuchni i usiadłem spokojnie za stołem.
-To co kochanie, nie chciałabyś mnie wylizać?-powiedziałem poruszając sugestywnie brwiami.
Ona tylko spojrzała na mnie i odpadła bezwładnie na swoje krzesło.
-Już nigdy się tu nie pokaże-powiedziała o chwili.-Boże, co za żenada...
-Och, słońce nie martw się tak...Myślisz, że oni nie byli młodzi?
-Powiedziałeś, że muszę cię WYLIZAĆ. Boże, oni pewnie myślą...
-Kotek, nieważne co myślą, nie przejmuj się tym tak...
-I tak cię nienawidzę!-powiedziała i wyszła. Była zła, ale to mi nie przeszkadzało, bo nie potrafiła się na mnie długo gniewać. Poza tym...bawiła mnie cała ta sytuacja...
Oczywiście przychodziła do mnie nadal, ponieważ w jej domu zazwyczaj była Anka, która nie dawała nam spokoju. Biedna Elsa musiała wręcz skradać się do mojego mieszkania, a kiedy przez przypadek napotkała moich sąsiadów oblewała się rumieńcem i jak najszybciej wbiegała do domu.
Tego dnia siedzieliśmy do późna. Rano musiałem lecieć do Northa, a myśl o tym, że spędzę dwa dni bez mojego słoneczka napawało mnie wewnętrznym smutkiem. Ale nie miałem wyjścia. Nie chciała ze mną lecieć, a ja nie zmuszałem, bo wiedziałem, ze nie lubi tamtego otoczenia.
Gdybym wtedy wiedział...Pożegnałbym się. Powiedziałbym, jak bardzo ja kocham. Jak bardzo jest dla mnie ważna. Albo w ogóle bym nie poleciał.
Ale zrobiłem to. Spędziłem dwa dni usychając z tęsknoty. Ale nie spodziewałem się, ze to będzie dopiero początek...
CZYTASZ
All I want...Pov. Jack ✔
FanfictionJackson Overland Frost, czyli po prostu Jack. Beztroski, wiecznie żywy chłopak, który nie dość, że jest Strażnikiem Marzeń, posiada moc władania lodem. Nigdy się nie zakochuje. Typowy bad boy, który traktuje dziewczyny jak zabawki na jedną noc. Czy...