Kiedy przystępowałem do Strażników otrzymałem jedno życzenie, które North mógł spełnić. Zażyczyłem sobie wtedy własnego pokoju, do którego nikt nie miał wstępu bez mojej zgody. Gdybym wiedział, co będę przeżywał w przyszłości poprosił bym o życie mojej córki.
Elsa stała się wrakiem samej siebie. Odrzucała psychologów i leki, a ja wpadałem w szał, kiedy widziałem ją w takim stanie.
Przychodziłem codziennie. Właściwie zawsze byłem przed drzwiami tuż przed tym, gdy czas na odwiedziny się zaczynał. Bolało mnie, że nie ma mnie przy niej w nocy. Że nie mogę jej przytulić i odgonić straszne sny. Chciałem jej powiedzieć, jak bardzo ją kocham. Że mimo tego, co się stało nadal pragnę z nią być. Że wszytko będzie dobrze. Ale wchodząc do jej pokoju i widząc zamyśloną minę wiedziałem, że nic co powiem do niej nie dotrze. Więc robiłem to, co mogłem-byłem. Łapałem ją za dłoń i całowałem, a potem siedzieliśmy w ciszy przez cały nasz wspólny czas. Czasami orientowała się, że przyszedłem, spoglądała na mnie i mrugała na powitanie. Czasami nie robiła nic, nawet, gdy złapałem ją za rękę.
Kiedy dostaliśmy wypis, Elsa niemal uciekała ze szpitala. Była po środkach przeciwbólowych, więc zyskała siły i determinację do opuszczenia szpitala. Doskonale wiedziałem, co czuje, bo czułem dokładnie do samo. Ale w ramach uprzejmości musiałem jeszcze podziękować pielęgniarką za opiekę, odebrać receptę na leki, które moja narzeczona musiała przyjmować. Musiałem wysłuchać wskazówek na temat dalszego jej leczenia. Pani doktor proponowała, by Elsa spotkała się z rodziną. Podobno ich obecność miała działać na nią kojąco. Mimo iż wiedziałem, że to niemożliwe, przytakiwałem, by jak najszybciej się stamtąd wydostać.
Ona nie mówiła nic. Czułem, jak bije od niej aura irytacji, że jeszcze musi siedzieć w tamtym miejscu. W końcu jednak udało nam się uciec.
Kiedy dotarliśmy do domu Elsa niemal od razu popędziła na górę. Byłem pewny, że do sypialni, ale kiedy zobaczyłem, jak skręca w przeciwnym kierunku-zamarłem. Wiedziałem gdzie szła, ale nie byłem pewny, czy się na to zgodzę.
Dotarłem na górę błyskawicznie. Ciało mojej ukochanej trzęsło się. Obróciła się w moją stronę zdesperowanym spojrzeniem.
-Daj mi klucz-powiedziała, a mnie przeszedł dreszcz na jej głos. Zupełnie nie przypominał mi tego melodyjnego świergotu.
-Elsa, nie sądzę, że to dobry pomysł...
-Jack, proszę. Im szybciej się z tym uporam, tym szybciej się z tym pogodzę. Proszę, daj mi klucz. Wpuść mnie tam.
Miała rację. Cholerną rację. Wyciągnąłem klucz z kieszeni i jej go podałem. Powinienem dać jej czas, ale nie potrafiłem po prostu odejść. Silniejsza była potrzeba jej chronienia.
Weszła do pokoju przesuwając ręce po kołysce, pluszakach, meblach.
W pewnym momencie upadła na kolana i zaczęła głośno płakać. Natychmiast do niej podbiegłem obejmując ją i kołysząc w geście uspokojenia.
-Nie potrafiłam, Jack.Nie potrafiłam jej ochronić. Nie potrafiłam...
-Ci...cichutko skarbie-starałem się ją uspokoić. To nie była jej wina, tylko moja. Ja skazałem moją malutką córeczkę na śmierć i moją cudowną narzeczoną na ból. Zawiodłem je obie.
Płakaliśmy oboje. Nasze łzy mieszały się, ale miałem wrażenie, że nas to oczyszcza. Wyrzucaliśmy z siebie to, co leżało nam na sercu. Nasz ból.
Spodziewałem się, że kiedy wrócimy do domu będzie lepiej. Oczywiście nie oczekiwałem natychmiastowej poprawy, ale po dwóch tygodniach wcale nie było lepiej. Wręcz przeciwnie coraz gorzej. Elsa nie jadła, nie rozmawiała, jedyne co robiła to wiecznie przesiadywała w pokoju dziecięcym z malutkimi bucikami w dłoni. Kiedy cokolwiek ją pytałem spoglądała na mnie, a potem odwracała wzrok.
CZYTASZ
All I want...Pov. Jack ✔
FanfictionJackson Overland Frost, czyli po prostu Jack. Beztroski, wiecznie żywy chłopak, który nie dość, że jest Strażnikiem Marzeń, posiada moc władania lodem. Nigdy się nie zakochuje. Typowy bad boy, który traktuje dziewczyny jak zabawki na jedną noc. Czy...