Rozdział 8

536 46 3
                                    

To, co zrobiłem było głupie. Albo nie. To co zrobiłem było bardzo głupie. I nie przemyślane. I głupie. Ale też zabawne.
W nocy wkradłem się do szkoły, co nie było specjalnie trudne, bo ich zabezpieczanie ssie. Obkleiłem całą szkołę przeprosinami. A potem zdecydowałem się na napisanie tego w najbardziej widocznym miejscu-na budynku.
Rano, kiedy szkoła została otwarta zadzwoniłem do Ani. Zjawiła się błyskawicznie. I była zachwycona. Kazała mi iść się przespać, ale nie mogłem przegapić miny Elsy. Potem poszła do Roszpunki, a ja wleciałem na dach szkoły i obserwowałem.
Po jakimś czasie stało się to nudne. Dopóki nie pojawiła się ona. Jak zawsze wyglądała doskonale. No może oprócz spiętych w kucyka włosów. Kiedy widziałem jak spada jej torba, a ona otwiera szeroko usta zaśmiałem się. Właśnie o to chodziło. Potem podeszły do niej koleżanki. Chwilę rozmawiały, a potem pociągnęły Elsę do szkoły. Zleciałem w dół i weszłam za nimi. Schowałem się za jedną z szafek i patrzyłem. Na początku jej mina była zabawna, ale potem, kiedy zdenerwowana rozmawiała z Anią, a potem wybiegła nie było mi do śmiechu. Chciałem za nią pobiec, ale poczułem silną rękę na moim ramieniu.
-Jesteś wzywany do dyrektora.-powiedział sucho jakiś facet, najprawdopodobniej nauczyciel. Chciałem zaprotestować i znaleźć Elsę, ale nie potrzebowałem więcej kłopotów, więc go posłuchałem.
-Jack, dokonałeś największego ataku wandalizmu, jaki zna nasza szkoła.-mówił dyrektor, kiedy już tam byłem.-A mieliśmy tu dwie, niezapowiedziane imprezy, "atak terrorystyczny" i dilera narkotyków.
-Skąd wiecie, że to ja?-spytałem. O nic nie mogli mnie oskarżyć.
-Panie Frost, niech pan przestanie się wypierać. Kamery pana nagrały. Zepsuł pan wszystkie oprócz tej w pokoju nauczycielskim. Dokładnie widać, jak przykleja pan na ścianie kartki.
Okej, zrobiłem to tylko dla żartu. Nie widziałem tam żadnej kamery. Musiała mi umknąć.
-Nic nie powiem.
Dyrektor spojrzał na mnie tak, jakby widział jak się topię. A potem wyszedł z gabinetu. Dosłownie na chwilę.
-Skoro ty nie chcesz mówić znajdziemy kogoś, kto będzie chciał.-powiedział kiedy wrócił.
Potem zaczął pisać coś na komputerze. Już go nie lubiłem zastanawiałem się tylko, kogo wezwie. Nie miałem kumpli, oprócz Guy'a, ale on i tak nic nie wiedział. Kiedy drzwi gabinetu otworzyły się, a do pokoju weszła Elsa zamurowało mnie. Miała czerwone i lekko napuchnięte oczy. Płakała. W mojej głowie zrodziło się miliony pytań. Dlaczego płakała? Ktoś ją skrzywdził? Ktoś się z niej śmiał? I najważniejsze: Czy to przeze mnie?
Dziewczyna weszła do gabinetu i usiadła nie spoglądając na nią. Twarz miała ściągniętą i poważną. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Miałem ochotę jej dotknąć, złapać za rękę, przytulić...Musiałem jednak siedzieć spokojnie. Więc pan dyrektor wezwał moją wybrankę?
-Panno Elso-powiedział.-Do naszej placówki chodzi 542 uczniów. 262 chłopców i 280 dziewczyn. Ale spośród tych dziewczyn jest tylko jedna, która ma na imię Elisabeth. Ty. Nie pozostaje więc nic innego jak uważać, że ten wandalizm jest oddany tobie.
-Zgodzę się z panem w zupełności.-powiedziała z pewnością.- Jestem pewna, że ten wybryk obecnego tu chłopaka jest "sprezentowany" dla mnie. Niestety, nic o tym nie wiedziałam. Jego zachowanie jest pozbawione mojej ingerencji.
-Nie potrzebny ci adwokat.-Sama jesteś o wiele lepsza. Nie wiem dlaczego wybrałaś kierunek muzyczny, skoro na pewno zostałabyś świetny prawnikiem.
-Panie McGrass, rozmawiamy tu o akcie wandalizmu, a nie mojej przyszłości.
Kurde, była dobra. Bardzo dobra, a w tym kucyku i pozbawionej wyrazu twarzy mogła uchodzić za naprawdę dobrą adwokatkę.
-No tak.-znów odezwał się dyrektor.- A więc do rzeczy. Pan Jack, nie chce powiedzieć ani słowa. Nie broni się, nie atakuje. Nie wiem co mam z nim zrobić. A skoro robił "to" dla ciebie, myślę, że powinnaś mówić za niego.
Spojrzała na mnie. Jej wzrok zdawał się mówić "Zabiję cię", ale coś w jej oczach zaprzeczało. Zamknęła oczy i potarła skroń prawą ręką.
-Proszę pana, nie wiem dlaczego Frost to zrobił.
Chciałem słuchać dalej, ale to w jaki sposób powiedziała "Frost" przyprawiło mnie o dreszcze. Przejście z "f" na "r" w moim nazwisku brzmiało nieziemsko. Kiedy znów je powiedziała miałem ochotę ją pocałować. Ogarnąłem się dopiero, kiedy z boskich ust Elsy padło inne nazwisko. Nazwisko dyrektora.
-Nie jesteśmy na ty. Ale znów pan zbacza z tematu, panie McGrass.
-Skoro według ciebie na to zasługuje, niech tak będzie.-powiedział do niej, a potem odwrócił się do mnie-Zostajesz zawieszony w prawach ucznia na trzy tygodnie. Oprócz tego jesteś zobowiązany do posprzątania tego bałaganu. Nie masz też szans na pozytywną ocenę z zachowania. Dziękuj pannie Elsie. Skończyłem.
Czy ona...obroniła mnie? Czy nie wylatuję ze szkoły? Uśmiechnąłem się szeroko i ruszyłem za Elsą, która już wyszła.
-Elsa!-krzyknąłem.-Zaczekaj!
Zatrzymała się.
-Dziękuję-powiedziałem. Naprawdę byłem jej wdzięczny, a skoro mnie obroniła, to znaczy, ze mi wybaczyła.-Posłuchaj, ja...
-Nie.-powiedziała i odwróciła się w moją stronę. Nie wyglądała jakby mi wybaczyła.-Pomogłam ci, ale to wszystko, Frost. Nie chodź za mną i daj spokój mnie i mojej siostrze.
-Ale...
-Nie. Za dużo namieszałeś.-powiedziała i odeszła.
Czy ja właśnie...Boże, płakała przeze mnie. Straciłem szansę. Znów miałem ją przepraszać? Poczułem się jak dupek. Znowu.

All I want...Pov. Jack ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz