Oczekiwałem krzyków, płaczu, jakichkolwiek słów....Kurde, chociażby jakiegoś uderzenia!
A ona po prostu kontynuowała sprzątanie. No ja pierdziele! Spotykamy się po dwóch latach, a ona nie mówi i nie robi kompletnie nic?! Całkowicie mnie olewa?!
Moje serce biło tak szybko, że bałem się, że przebije mi klatkę piersiową. A kiedy zniknęła w jakimś pomieszczeniu zatrzymało się gwałtownie. Co miałem robić? Czekać? Odejść? Nie... Nie zamierzałem odchodzić. Nie zamierzałem jej zostawić. Nie teraz, kiedy wreszcie ją odnalazłem.
W głowie miałem za dużo myśli, za dużo pragnień, za dużo obrazów. Musiałem odetchnąć. Musiałem przemyśleć kolejny krok.
Prawie wybiegłem na zewnątrz, Kiedy uderzył mnie porywisty wiatr poczułem ulgę. Mój organizm zdołał unormować się całkowicie. Nadal jednak nie wiedziałem co robić. Jej widok po dwóch latał bolał. Bolał tak bardzo, że moje płuca nie potrafiły się poruszać. Były ściśnięte, a ja miałem wrażenie, że w moim gardle rośnie gula. Musiałem coś zrobić. Musiałem wziąć się do działania. Musiałem ją odzyskać.
Ale ona nie wychodziła. Nie było jej. Na myśl, że mogła wyjść jakimś tylnym wyjściem, albo uciec przede mną przez okno ścisnęło mnie w żołądku. Nie mogła mi tego zrobić. Nie mogłem stracić jej po raz kolejny. Już miałem odlecieć i zacząć jej szukać, kiedy ona wyszła z budynku. Poczułem jak fala ulgi zalewa moje ciało.
Ale zaraz tą ulgę przyćmiła niezręczność. NO bo co ja miałem jej powiedzieć? "Hej, wiem, nie widzieliśmy się przez dwa lata, a ja straciłem nadzieję i zachowałem się jak dupek, ale chciałbym do ciebie wrócić. Pójdziemy na kawę?"? To było głupsze niż ja sam.
Zignorowała mnie i zaczęła iść do przodu w nieznanym mi kierunku. Przysięgam, chyba z 10 razy starałem się do niej odezwać. Ale każdy kolejny pomysł był głupszy od poprzedniego. Więc jak cień podążałem za nią krok w krok. Wiedziałem, że ona zdaje sobie z tego sprawy, bo była spięta i szła sztywno.
W końcu dotarliśmy do jakiegoś niewielkiego domu. Zdałem sobie sprawę, że to musi być jej dom. Czy mieszkała tu z kimś czy sama? Czy był tam jakiś mężczyzna, który na nią czekał? Czy znalazła sobie kogoś lepszego ode mnie? Boże, każdy był lepszy!
-No co?-to były jej pierwsze słowa od dwóch lat. NO.CO. Wstąpiło we mnie nieznane uczucie.
-No co?-spytałem, nie dowierzając jej słowom. -No co?! Minęły dwa lata! Dwa. Pieprzone. Lata! A ty tu stoisz i po prostu pytasz: "NO CO?"?!
-Czego ode mnie chcesz?!
Sam nie wiedziałem, więc jak miałem jej powiedzieć?
-Czego chcę?! Elsa, znajduje cię po dwóch latach, a ty mnie pytasz, czego chcę?!
-Założę się, że w ogóle nie szukałeś. Z resztą...i tak byś mnie nie znalazł. Mrok dobrze mnie ukrył...
Poczułem, jak narasta we mnie gniew. Na wspomnienie tego sukinsyna poczułem jak moje mięśnie się napinają.
-Nie wymawiaj jego imienia w mojej obecności!-ryknąłem, a ona się wzdrygnęła. O cholera, nie chciałem jej wystraszyć.
-Jak śmiesz?! Uwięził mnie, katował, nie wypuszczał na powietrze, a ty masz czelność mi mówić, żebym nie przypominała jego imienia?! Nie rób z siebie ofiary, którą nie jesteś!
Nigdy nie byłem ofiarą. Ona nią była. A nigdy na to nie zasłużyła.
-Możesz przestać?!
-Przestać co, Jack?! Co mam przestać?!
-Przestań mi mówić, jak bardzo cierpiałaś! Przestań wypominać mi, jak bardzo głupi byłem. Przestań ukazywać mi moją bezsilność...
Boże, naprawdę byłem beznadziejny. Nie potrafiłem jej ochronić. Nie uratowałem jej, kiedy miałem okazję. Przez dwa lata katowałem się myślą, że jej tam dobrze. Lepiej beze mnie. Tymczasem ona...
Miałem dość. Rosnąca frustracja i gniew przerodził się w ogromną tęsknotę i pożądanie.
-Wiesz co?-powiedziałem, a ona na mnie spojrzała.-Pieprzyć to wszystko.
Nie czekałem na jej reakcje. Jeszcze mogłaby mnie powstrzymać. Przycisnąłem gwałtownie moje usta do jej. Tak bardzo tęskniłem za uczuciem zimna. Za tym przyjemnym chłodem, które ogarniało moje wargi. Ale to było dla mnie za mało. Podniosłem rękę i objąłem jej policzek. Jej skóra nadal była tak delikatna i gładka jak kiedyś. Nadal czułem zimno i wiedziałem, że ona też to czuła. Ale mimo, że staliśmy tak blisko siebie, nadal była za daleko. Dzieliło nas zbyt dużo. Złapałem ją w talii i przyciągnąłem tak blisko, jak tylko mogłem.
-Nigdy...-powiedziałem, odsuwając twarz od niej tylko o tyle, bym mógł mówić.-...więcej...-chciałem ją już pocałować, ale musiałem coś powiedzieć.-...mnie...-za każdym razem drżała jeszcze bardziej-...nie zostawiaj.-W końcu znów ją pocałowałem tak mocno i namiętnie jak tylko potrafiłem.
Ale to nadal było za mało.
Wysunąłem język i musnąłem jej dolną wargę. Nie chciałem, by ode mnie uciekła, ale pragnąłem czegoś więcej. Zaskoczyło mnie, kiedy otworzyła usta i splotła nasze języki. To było jak ucieczka stąd, z tego miejsca, do raju. Smakowała jak lody-słodkie i zimne. To było wystarczająco uzależniające, bym ściągnął z niej ubrania i kochał się z nią do nieprzytomności.
Ale byliśmy w miejscu publicznym. PO drodze jechały auta, a w oknach byli sąsiedzi. Musiałem przestać. Natychmiast.
Oderwanie się od niej było niemal tak samo trudną decyzją jak depilacja brwi. Ale nie miałem wyjścia. Poza tym, nie chciałem robić tego teraz. Chciałem, by ona już na zawsze była przy mnie.
-Musimy przestać.-szepnąłem. Pokiwała niemrawo głową, a jej półprzymknięte powieki wskazywały, że czuła się tak samo jak ja.-Teraz pocałuję cię po raz ostatni. A potem odlecę. Ale już cię nie zostawię. Wrócę rano. A ty śpij. Musisz się wyspać.
Nie zamierzałem lecieć daleko. Zamierzałem spędzić pod jej oknem cała noc. Nawet, gdyby okazało się, że to będzie bezsenna noc.
Ale najpierw musiałem ochłonąć. Polatać i ochłonąć.
Kiedy znów pokiwała głową nachyliłem się i musnąłem delikatnie jej drobne wargi. Robiłem to tak powili jak tylko mogłem, aby przedłużyć tą chwilę w nieskończoność. Ale kiedy wsunęła dłonie we włosy to było dla mnie za wiele. Zbyt bardzo jej pragnąłem, by jej na to pozwolić.
-Dobranoc.-szepnąłem. Pocałowałem ją jeszcze w ten jej uroczy, mały nosek i odleciałem. Tym razem szczęśliwy.
Bo odnalazła się moja Elsa.
CZYTASZ
All I want...Pov. Jack ✔
FanfictionJackson Overland Frost, czyli po prostu Jack. Beztroski, wiecznie żywy chłopak, który nie dość, że jest Strażnikiem Marzeń, posiada moc władania lodem. Nigdy się nie zakochuje. Typowy bad boy, który traktuje dziewczyny jak zabawki na jedną noc. Czy...