14. Nic o mnie nie wiesz...

443 19 8
                                    

- Ale o kim Wy mówicie? - zapytałam.

- O NIM. Czarny Mag - Zeref. - słyszałam jak wypowiadali to imię z pogardą, nutką strachu i złości w głosie. Głośno przełknęłam gulę w gardle. Słyszałam o jego wyczynach, ale to nie jego wina! Nie mogłam się powstrzymać:

- Ale to przez klątwę Ankhseram! - krzyknęłam i zakryłam usta dłonią. Co ja zrobiłam?

- Zaraz, co?

- Nic. - burknęłam

- Alison. - Gray spiorunował mnie wzrokiem. - Mów. - milczałam.

- To mój przyjaciel... - mruknęłam po nosem.

 - Co? Powiedz głośniej!

- Czarny Mag Zere jest jednym z moich najlepszych przyjaciół! - krzyknęłam im w twarz. Zrozumiałam, że nie powinnam. - Przepraszam, emocje.

- J-jak to? - sądząc po minie Elfmana widać, że nie mógł w uwierzyć. Z resztą Mag Tworzenia także.

- Usiądźcie opowiem Wam, ale to wszystko ma zostać między nami bo - w mojej ręce pojawiła się gwiazda, a ja zaczęłam wciągać światło bliskiej nam gwiazdy - Słońca. - rozumiemy się? - kiwnęli głowami i usiedli po turecku przede mną, ja zaś przysiadłam na obalonym drzewie i zaczęłam opowieść. - Powinniście wiedzieć, że pomiędzy mną, a Gajeel'em jest kilka lat różnicy. Więc kiedy smoki odeszły on miał 9 lat, a ja tylko 3- 4. Byłam bezbronna, sama. Owszem znałam się z tą żelazną pałą od dziecka, ale żeby się spotkać, któraś smoczyca wraz ze swoim podopiecznym musiała przylecieć do drugiej. Tak naprawdę to zawsze my latałyśmy do Metalicany i Gajeel'a. Lot trwał bardzo długo, mimo to Calipso zawsze rzucała na mnie zaklęcie usypiające, by podróż mnie nie męczyła i żebym czasem z niej nie spadła, bo wtedy "kicha". Raz obudziłam się podczas lotu... heh, pamiętam ten dzień, jakby był wczoraj... udawałam, że dalej śpię, ale wiem, że Calipso wiedziała, że się obudziłam. Leciałyśmy tak pół dnia, ale mi i tak było mało. Widzicie, jak byłam mała nie umiałam latać. Wracając do tematu, podziwiałam wszystko z otwartymi ustami. Teraz myślę, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Latam, w dodatku z moją Smoczą matką, siostrą - Calipso. Kurczę, bo zaczynam mówić nie o tym co powinnam. Więc Zerefa poznałam tego pamiętnego dnia 9 lat temu. Spał wtedy na polanie trzymając ręce za głową. Miałam wtedy 8 lat. Szłam wraz z Kitsune już długi czas i chciałyśmy rozbić prowizoryczny namiot. Stworzyłyśmy nasz "namiot", najadłyśmy się, napiłyśmy, a że łąka była pełna pięknych kwiatów nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam pleść wianki. Nagle zawiał mocny wiatr i wywiał mi wszystkie kwiatki, jakie miałam nazrywane i przygotowane do wianka. Pobiegłam desperacko za kwiatkami, które jak się później okazało wleciały na twarz maga. On się zbudził, a ja przed nim spotkałam się z ziemią. Zapytał czy nic mi nie jest, heh ja, jak zwykle beztroska dziewczynka zaraz się uśmiechnęłam i zaczęłam śmiać z zaliczenia gleby. On odpowiedział mi lekkim chichotem...

- A kim pan jest?

- A czy to ważne?

- No, bo żeby  z panem rozmawiać muszę pana poznać. Calipso mnie uczyła, żebym nie rozmawiała z nieznajomymi.

- I słusznie Cie nauczyła. - na te słowa odpowiedziałam mu szczerym uśmiechem. - Jestem Zeref, ale nigdy nie mów nikomu jak mam na imię, dobrze? - pokiwałam głową.

- A kim pan jest?

- Człowiekiem, hehe. - zachichotał.

- Nie o to mi chodziło! - i zaczęłam się śmiać.

- Żartuję, jestem magiem.

- Czyli, że czarujesz?

- Powiedzmy.

Jak stałam się Wróżką || Fairy TailOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz