ROZDZIAŁ 4

7.3K 165 10
                                    

Biegłam ile sił w nogach. Steve trochę mnie wyprzedziła. W końcu dotarłyśmy do lasu. Leciałam przed siebie. Ale już po chwili dostałam zadyszki. Przyjaciółka zatrzymała się obok mnie.
- Co jest? - zapytała.
- Nie dam rady.
- Dasz. Już tak blisko!
- Blisko czego?
-...
- No właśnie. Steve my nie mamy dokąd iść. Pościg na pewno już ruszył.
- No to co mamy robić?
- Wrócę tam. Oni mnie zabiorą, a ty wezwiesz pomoc.
Po tych słowach Steve upadła na ziemię. Na jej nodze zauważyłam małą strzałkę. Już po chwili nasz kochany wół ze switą stali obok mnie. Zerknęłam na Dana. Chłopak podszedł do mnie i związał mi ręce. Nie musiałam daleko iść, bo ciężarówka podjechała na skraj lasku. Bandziory wrzuciły nieprzytomną Steve do ciężarówki. Następnie przywiązali moje ręce i nogi. Zauważyłam, że obok mnie siedzi również inna dziewczyna.
- Hej. Wszystko ok?
- A jak ma być ok? Zabrali mnie! - krzyknęła. Przyjrzałam się. Miała kasztanowe włosy, była ubrana w podobne ciuchy co ja.
- Spokojnie. Jestem Alex. Mam 15 lat. A ty?
- Sara. 16.
- Czemu Cię zabrali?
- Za długi matki. A ty jak tu trafiłaś?
- Po prostu mnie porwali. - mimo, że Sara była w wieku Steve, psychicznie była młodsza ode mnie. Musiałam jej pomóc, bo co miałam zrobić? Nie miałam serca zostawić ją samej sobie.
- Na pewno będzie dobrze. Może uda Ci się uciec.
Dziewczyna jednak wcale nie poczuła się lepiej. Poradziłam jej by poszła spać. Sama postanowiłam zrobić to samo.

Obudził mnie ostry blask księżyca. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam kilka ciemnych postaci.
- To one - usłyszałam głos woła.
- Dobra. Czekamy. - odparł ktoś.
Po chwili podszedł do mnie jakiś typ. Rozwiązał moje nogi, po czym wyprowadził z ciężarówki. Szliśmy w kierunku uchylonych drzwi. Gdy weszliśmy my do środka ukazał mi się wielki korytarz. Mężczyzna który mnie prowadził był postawnym szatynem. Pociągnął mnie na prawo.
Kiedy wszystkie trzy stałyśmy na holu Dan otworzył przed nami drzwi. Wprowadzono nas do ogomnego pokoju. Po mojej lewej dostrzegłam stół, wokół którego siedziało dwóch mężczyzn otoczonych przez podobne osobniki jak nasz wół. Stanęłyśmy przed nimi. Brunet w czarnej skórzanej kurtce gładzil się po brodzie.
- Niezły towar - powiedział w końcu.
- Ty o nas mówisz? - zapytałam.
- Masz problem kochanie?
- Tak.
- A jaki? - zapytał wstając.
- Nie przypominam sobie bym pozwoliła komu kolwiek mnie porywadz.
- Doprawdy?
- Tak.
Mężczyzna popatrzył na mnie.
- Masz szansę życia. Nie wiele taką dostaje.
- Gapienie się na mordy debili nie jest moim marzeniem.
Brunet wymierzył mi soczystego policzka po którym upadłam. Podszedł do mnie jeden z ochroniarzy. Chwycił mnie za włosy, powodując, że klęczałam.
- Mordy tych debili będą twoim przekleństwem. Zabrać je.
Wprowadzono nas z sali. Zeszliśmy schodkami w dół. Tam zamknięto nas w celach. Nasza miała 4 łóżka i siano złożone w prawym rogu. Usiadłam trzęsąc się z zimna. Wiedziałam, że jest źle. Postanowiłam zasnąć i nie myśleć.

Obudziłam się w lepszym nastoju. Nie bolał mnie policzek ani głowa. Nie byłam sama. Obok mnie siedziała Steve i Sara.
- Hej, jak tam?
- A jak ma być Alex. Sara mówiła, że ktoś powiedział, że po nas przyjdą. Boje się.
- Raczej nas nie zabija. Jesteśmy im potrzebne. Na razie.
Jednak wcale je to nie uspokoiło.
Po jakiejś godzinie przylazł po nas jakiś koleś. Powiedział, że już czas.

Weszłyśmy do sali gdzie panowało wielkie zamieszanie. Dziewczyny podobne do nas były malowane i przygotowywane do nie wiadomo czego.
- Nareszcie. Macie tu ciuchy, idźcie do łazienek i się umyjcie, smierdzicie.
- A co, myśli Pani, że po kilku dniach podróży będę pachnieć jak fiołki! - krzyknęła Steve, za co dostała w policzek. Jako pierwsza poszłam wziąć prysznic. Na miejscu czekały na mnie ręcznik i żel.
- Możesz wyjść? - facet uśmiechnął się, po czym rzucił w moim kierunku gąbką.
- Raczej nie.
- To odwróć się chociaż. - poprosiłam. Zbir spełnił moją prośbę. Rozebrałam się i wskoczyłam do wanny. Wyszorowałam włosy i ciało. Gdy byłam gotowa zerknęłam na ciuchy. Ubrałam stanik, a na niego koronkową, czarną koszulkę sięgającą wyżej pępka. Następnie włożyłam stringi i króciutkie czarne spodenki koronkowe.
Gdy wyszłam z łazienki od razu zabrali mnie do jednej z postawionych tam toaletek. Chuda kobieta rozczesała moje długie włosy, a następnie pomalowała oczy. Gdy popatrzyłam w lustro nie wiedziałam już dawnej Alex. Widziałam dziewczynę, która stała się wulgarna i seksowna. Właśnie w tamtej chwili zdałam sobie sprawę co właśnie się stanie. Miałam nadzieję, że to tylko żart, albo biorę udział w jakimś programie. Ale NIE. Oglądnęłam się za siebie. Mój ochroniarz patrzył na mnie, jakby znał moje myśli. Szepnął cos do swojego kolegi. Ja w tym czasie rzuciłam się do łazienki. Wparowałam do środka i przekreciłam zamek. Zauważyłam okno. Wdrapałam się na parapet i juz miałam wyjść na zewnątrz gdy ktoś powalił mnie na ziemię. Zbir przytrzymał mnie i związał ręce sznurem, którego końcówkę trzymał w ręce. Wyprowadził mnie z łazienki. Zauważyłam, że Steve i Sara czekają przy wyjściu. Dołączyłam do nich. Razem, prowadzone jak na śmierć, wyszłysmy z sali. Skierowaliśmy w stronę centrum budynku, gdzie panował chaos. Wprowadzono nas na scenę, zobaczyłam około 20 gapiacych się mężczyzn. Na scenę wszedł mężczyzna z siwą czupryną.
- rozpoczynamy licytacje. - powiedział. Wtedy wprowadzono na środek Sare. - 20 tysięcy.
- 23 - krzyknął ktoś z tyłu
- 28
- 28 po raz pierwszy, po raz drugi, po raz...trzeci! Sprzedana. - dziewczyna została zabrana przez faceta, który wygrał licytacje. Następnie wprowadzono Steve.
- 30 tysięcy - krzyknął ktoś.
- 34
-40
- 50 tysięcy - odezwał się ktoś, kogo widziałam tylko cień.
- Sprzedana.
Następnie wprowadzono mnie. Poczułam na sobie wzrok. Patrzył na mnie kupiec moje przyjaciółki.
- 30 tysięcy
- 45
- 47
- 50
- 100 tysięcy - odparł mężczyzna, który wcześniej na mnie patrzył
- Sprzedana!
W tej chwili właśnie stałam się niewolnicą. Straciłam wolność

Sorki, pewnie znowu błędy. Zapraszam do czytania i gwiazdkowania! :)

PORWANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz