ROZDZIAŁ 5

6.4K 137 6
                                    

*Kate*

Siedziałam w dobrze znanej mi jadalni. Koło siebie miałam Natali i Petera. A tak w ogóle to siedzieliśmy z zaplakaną mamą Alex w ich domu i czekaliśmy na policje.
- Jak ona mogła! - chlipała.
- Proszę Pani, mówiliśmy Pani, że być może Alex nie uciekła.
Nie wiem co w tej chwili dla Pani Etty było straszniejsze: to, że Alex uciekła czy, że została porwana. Po chwili jednak ktoś zadzwonił do drzwi. Peter wstał i poszedł otworzyć. Okozało się, że to tata naszego kolegi z klasy - Matta, który pracuje dla FBI.
- Witaj Etto, dzieciaki.
- John, błagam powiedz, że ja macie. - płakała.
- Przykro mi. Przesluchalismy wszystkich, którzy mogli ją widzieć, przeglądałem nawet monitoring. Myślę, że Natalii i Kate mają racje. Ktoś ją porwał.
Na te słowa stojąca mama Alex upadła na ziemię. Krzyczała i płakała. Natalii natychmiast poszła po chusteczki i pomogła jej wstać. Byłam przerażona.

*Alex*

Kiedy zeszłam ze sceny od razu podszedł do mnie ten facet.
- Jestem Drogon, mówiąc szczerze nie sądziłem, że Cię tu zobaczę.
- znamy się?
- Nie. Ale poznamy. Mój szef chce cie widzieć u siebie w Niemczech. Moim zadaniem jest Cie do niego zaprowadzić. To moi koledzy. Dana znasz, a to Charli i Konor. - przedstawił mi ich. Charli był wysokim, chłopakiem o brązowych włosach. Konor zaś miał dosłownie białe włosy i był trochę niższy od swojego kolegi. - Tak więc droga Alex, nasze stosunki zależą teraz tylko od ciebie. Możesz dotrzeć do Niemiec w kawałkach albo w całości. - odparł. - O nie, nie ma takiej potrzeby. - powiedział,  kiedy Konor chciał mnie związać.
- Mam pytanie.
- Pytaj.
- A czy my przypadkiem nie jesteśmy w Niemczech?
- Nie kochana. Wciąż Anglia. A teraz moi koledzy pokażą Ci nasz wózek.
Konor delikatnie złapał mnie za nadgarstek. Skierowalismy się na parking. Stanęłam przed wielkim, białym citroenem. 

Obudziła mnie krzyk kierowcy.
- Co się stało?
- Udawaj, że spisz.
Dragon wyciągnął jakieś papiery ze schowka. Zamknąłam oczy. Po chwili usłyszałam pukanie w okno.
- Dokumenty. - szelest papieru. - Brook i Simon Blackberry oraz Dary i Brian Johnson.
- Zgadza się. Tutaj mój wujek i z tyłu kuzynka z moim bratem.
- Kotek. Co jest? - udałam, że się budzę. Spojrzałam na policjanta. - Przekroczylismy prędkość.
- Nie, nie. Ymm...chwila....ja cie... moment. - mężczyzna odszedł w kierunku radiowozu. Widziałam jak Dragon wyciąga pistolet. Konor, który siedział koło mnie chwycił mnie za rękę i pociągnął w dół. Nagle dookoła nas pojawiło się mnóstwo radiowozów.
- Wydajcie nam Alex Lockwood. - wtedy Dragon i Konor wyszli z auta. Konor pociągnął mnie w dół i przekazał Danowi. Był tam spory spadek. Zaczęliśmy biec. Usłyszałam strzały. Kilka kul minęło nas. Porywacz zaciągnął mnie do siatki, która oglądała chyba czyjś dom. Sam pobiegł z bronią. Kiedy kilka kul doleciało do nas zaczęłam krzyczeć. Zerwałam kajdanki, które nawiasem mówiąc, nie były zamknięte. Zobaczyłam Konora, do którego pobiegłam. Ten zaprowadził mnie do samochodu nieopodal miejsca strzelaniny. W środku siedziała Steve.
- Tam gdzie zawsze - powiedział., pakując mnie do auta.

Nie jestem zadowolona, bo dzisiaj zdałam sobie sprawę, że rozdział jest napisany nie w całości. Musiałam wiec dopisać, za co przepraszam.

PORWANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz