ROZDZIAŁ 13

3.2K 106 3
                                    

*Alex*

- Wstawaj! - wrzasnął Dan. Ledwo otworzyłam oczy, a chłopak już ciągnął mnie za nadgarstek. Na szczęście Konor mnie przytrzymał.
- Konor! Stary co ty tam robisz!? Przespaliście się?
- Nie! Zejdź z tonu, nie tknałem jej.
- To dobrze. Miała trafić do szefa nienaruszona. W tamtym pudle masz ciuchy i kosmetyki ubierz się, bo za chwilę lecimy do TWOJEGO NOWEGO DOMU.
Chłopak wyszedł, a ja zostałam sama z Konorem.
- Jak tam jest?
- Gdzie?
- Wiesz o czym mówię. Co ja będę tam robić?
- Tam jest...w sumie ładnie. Masz własny mały pokój, gdzie przyjmujesz klientów.
- Klientów?!
- Myślisz, że co? To nie wakacje Alex, tam idziesz charować.
- Będę musiała TO robić?
- Na tym polega burdel.
Byłam załamana. Nie sądziłam, że to stanie się tak szybko. Jestem dwa miesiące w drodze, liczyłam, że jeszcze jednak trochę pobędę. Zeszłam na dół i zaczęłam przygotowywać się do drogi.

Kilka godzin później wylądowałam na dachu jakiegoś domu. Dragon podszedł do mnie.
- Wybacz księżniczko, ale litość się skończyła. Teraz muszę być...taki jaki powinienem. Odwróć się.
Zrobiłam co kazał. Chwycił mnie i związał grubym sznurem. - Idziemy. - prowadzona jak więzień zeszłam po schodkach z helikoptera. Dragon popchał mnie w kierunku drzwi. Po drabinach zeszliśmy do MOJEGO NOWEGO DOMU. Porywacz prowadził mnie przez korytarze i schody. Była późna pora, więc słyszałam głośną muzykę. W końcu weszliśmy w odpowiednie drzwi. Kiedy weszliśmy zrozumiałam, że jestem w centrum. Stanęłam przed bossem - szefem szefów. Dragon pchnął mnie na kolana.
- Szefie, Alex Lockwood.
Mężczyzna o ciemnych włosach, dużo starszy od Dragona bacznie się mi przyglądał.
- Nie sądziłem, że trafi na rynek. - powiedział w końcu. - Masz 16 lat?
- Tak.
Mężczyzna podszedł do mnie i chwycił mnie za podbródek.
- Masz mówić mi Panie, tak samo jak klientom. Jesteś moja Alex. Nikt nie ma do ciebie większych praw niż ja. Nazywam się Victor. Zostaniesz tu, dopóki ja będę tego chciał.
- Nie jestem niczyja. Nie jestem rzeczą. I nie masz do mnie żadnego prawa.
Mężczyzna uśmiechnął się. Gestem kazał wszystkim wyjść. Zostałam sama z nim. Delikatnie pociągnął mnie za ramię, tak, że stałam. Po chwili rzucił mnie na stół. Zdarł ze mnie spodenki. Próbowałam się bronić, ale wciąż miałam związane ręce. Potem rozpoczął się ten koszmar. To nie był mój wymarzony pierwszy raz. O czymś takim nawet nigdy nie pomyślałam. Mężczyzna wszedł we mnie bardzo brutalnie. Bolało jak cholera. Nigdy tego nie zapomnę. Pisząc to jest mi niezwykle ciężko. Pamiętam każdy jego ruch.
Po godzinie tortur, ruszania, lizania i innych świństw zostawił mnie w spokoju.
- Tak jak mówiłem. Należysz do mnie. I mam do ciebie prawa.
Po chwili przyszedł po mnie jeden z tych brutali. Zaprowadził mnie na piętro, gdzie mieszkały wszystkie dziewczyny. Wprowadził mnie do środka i zamknął na klucz. Po raz pierwszy zaczęłam panikować. Płakałam. Strach pojawił się tak nagle. A co jeśli nigdy nie wrócę do domu?! Oni mnie nie szukają.
Położyłam się na łóżku i zwinełam w kłębek. Mój pokój był nieduży. Miałam tylko łóżko, przy którym stał nakastlik oraz szafę i toaletkę. Nie chciałam zaglądać do szafy, bo nie było to coś co mnie, powiedzmy, podniecało. Nagle do środka wpadł Dan
- Idziemy.
- Gdzie?
- Łowić klientów - uśmiechnął się. Przebrałam się w to co mi przyniósł i zeszłam na dół.
Weszliśmy do sali pełnej dziewczyn w skromnych strojach. Nagle jakiś facet złapał mnie i posadził sobie na kolanach. Był młody. Miał koło 25 lat. Pocałował mnie. Nagle coś przyszło mi do głowy.
- Może pójdziemy do mnie, zabawimy się. - szepnęłam. Facet chycil mnie za rękę i dał się prowadzić. Nagle zatrzymał mnie Dan.
- Alex, co ty kombinujesz?
- Idę z KLIENTEM na górę. Jakiś problem?
Chłopak westchnął i pościł mnie dalej.
- Zgubiłam się. Gdzie tu jest wejście na piętro.
- Jesteś nowa? Tędy. - prowadził mnie po korytarzach. Tak jak wcześniej przypuszczałam, zastałam otworte drzwi przy schodach, prowadzące na zewnątrz.
- Wybacz. - powiedziałam. Kopnęłam chłopaka w brzuch, potem w krocze, a na końcu gardło i tył głowy. Upadł nieprzytomny na ziemię. Ja zaś ruszyłam ku wyjściu. Rozejrzałam się. Pusto. Dziura w siatce ogradzającej. Puściłam się biegiem. Kiedy byłam już po za terenem burdelu przystanęłam na chwile. Cisza. Nikt nie zauważył. Mimo wszystko biegłam.
Po chyba godzinie biegu dotarłam na przystanek. Po chwili przyjechał autobus. Kierunek - Berlin. Wsiadłam bez zastanowienia. Za znalezione w stroju pieniądze kupiłam bilet, nawet zostało mi trochę. Ułożyłam się na siedzeniu i zasnęłam.

*Dan*

- Widziałeś Alex? - zapytałem Dragona.
- Nie, a co?
- Poszła gdzieś z jakimś klientem jakieś dwie godziny temu. Nie ma jej.
- Chodź, poszukamy jej.
Przeszliśmy się korytarzami, piętrem, byliśmy w jej pokoju. Dziewczyny nie ma.
- Co teraz?
Dragon spojrzał na mnie poirytowany.
- Tym razem Alex ma przejebane. - wyciągnął krótkofalówkę. - Halo Konor, zgłoś się.
- Jestem.
- Widziałeś Alex Lockwood?
- Nie.
- Do wszystkich jednostek. Macie znaleźć Alex Lockwood. Powtarzam, macie znaleźć Alex Lockwood. Ruszamy z Danem w kierunku stolicy.
- Dragon!
- Konor, mów.
- Po co jedziecie do Berlina? Trzeba przeszukać lasy.
- Zaufaj mi. Coś mi mówi, że młoda zrobiła sobie wycieczkę.
Pobieglismy do auta. Konor czekał już przy nim.
- Co ty tu robisz? - zapytał Dragon.
- Jeśli ją znajdziecie, boję się o jej bezpieczeństwo. Chłopakom ufam. Wam nie.
- Dzięki stary - powiedziałem. Wsiedliśmy i wyruszyliśmy.

*Alex*

- Panienko. Dojechaliśmy. - usłyszałam. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że jesteśmy na dworcu w samym centrum.
- Dziękuję. - powiedziałam, po czym wstałam i wyszłam. Ruszyłam przed siebie. Musiałam się z kimś skontaktować. Tylko skąd ja wezmę telefon? Budka. No tak. Zaczęłam poszukiwania. Już po chwili znalazłam takie urządzonko. Wybrałam numer, który pamiętałam najbardziej.

*Natale*

Siedziałam właśnie na polskim, kiedy zadzwonił telefon.
- Natale, wyłącz to.
- Przepraszam, ale to chyba policja. Musze odebrać. Halo?
- Natale?!
- Alex? - wszyscy momentalnie zamilkli. - OMG gdzie ty jesteś?
- W Berlinie. Uciekłam im. Ale oni mnie znajdą.
- Alex, musisz ukryć się do tygodnia. Za tydzień jesteśmy w Berlinie ze szkołą. Proszę bądź tam. W galerii głównej. Proszę.
- Postaram się. Nie pójdę na policje. Tam znajdą mnie najszybciej.
- Dobrze. Poinformuje FBI. Spokojnie.
- Natale oni tu....
- Alex, halo, Alex!!! Znowu przerwało.
- To była ona? - zapytała Kate.
- Tak. Jest w Berlinie. Ale chyba ją znaleźli.
- Natale, Kate, Matt. Idźcie gdzie trzeba. Jedźcie po nią. Sprowadźcie Alex Lockwood do nas, spowrotem.

*Alex*

- Tęskniłaś, kotku? - usłyszałam głos Dragona.
- Bardzo. - odparłam.
- Co ty tu do cholery robisz?
- Postanowiłam zostać galerianką. Problem w tym, że się zgubiłam.
- Dlaczego stoisz przy banku?
- Mówię, że się zgubiłam - nawiasem mówiąc, kiedy przerwało połączenie miałam wrażenie, że widziałam ich samochód. Uciekłam z budki, żeby mnie nie zauważyli.
- Wiesz Alex, jakoś ci nie wierze.
- Zadzwoń do szefa. Może chciałby kilka nowych ciuchow dla dziewczyn.
- Nie wiem co ty kombinujesz, ale dobrze. Zadzwonię.
Po chwili okazało się, że mamy całe 10 dni. Idealnie.

*Kate*

Właczyłam telewizor. Zostało 5 dni do wyjazdu. Rozpoczął się program informacyjny
Alex Lockwood dała znak życia. Wnowiono poszukiwania. Dziewczyna żyje, a rodzice cieszy się i czekają na jej powrót. Pojawia się tylko pytanie, czy policja poradzi sobie z jej uratowaniem?
Jeśli policja nie da rady, to sama to zrobię - pomyślałam.

PORWANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz