*Alex*
Obudziłam się w moim nowym pokoju. Wstałam szybko i ubrałam się. Podeszłam do drzwi by sprawdzić czy Dan znów mnie zamknął. Tym razem jednak pokój był otwarty. Weszłam do salonu gdzie zastałam DANUSIA. Nie ukryłam zdziwienia. Od tygodnia wychodzil rano, a wracał wieczorem. Fakt, w pokoju miałam dostęp do łazienki oraz zostawione jedzenie, ale ile można przebywać w tym samym miejscu.
- Co ty tu robisz?
- Mieszkam, Alex.
- Zawsze wychodzisz rano.
- Ale dzisiaj nie muszę.
- Twoja babcia przyjdzie?
Chłopak uśmiechnął się. Po chwili rozległ się dzwonek. Porywacz wstał i otworzył drzwi. Do mieszkania wszedł...Dragon?
- Cześć księżniczko. - powiedział. - Dan. Samochód. - chłopak natychmiast pobiegł na parking.
- Ojej. Widzę, że będziecie tu mieli imprezkę - powiedziała słodkim głosem pani Stefania, która dopiero przyszła. - Dragon weź to ode mnie.
- Już. - chłopak wziął od niej siatki. Tak, chłopcy byli posłuszni starszej pani. No nieźle.
- Alex chodź zrobimy obiadek. Danuś na pewno jest głodny. - uśmiechnęłam się - A tak z ciekawości, twoi rodzice nie mają nic przeciwko, żebyś była tu w roku szkolnym?
Już miałam cos powiedzieć, ale Dan przyprowadził kulejącą Steve.
- A to kto? - zapytała babcia Dana.
- To moja dziewczyna. - powiedział bez wahania Dragon. Spojrzałam na niego. Był starszy od reszty chłopaków o kilka lat, ale Steve pasowała do niego.
- A co jej się stało.
- Babciu! Poradzimy sobie z obiadem. Idź do siebie. Potem przyjdę. Chłopaki przyjechali wiec musimy się ogarnąć.
- Chcesz mi powiedzieć, że wam przeszkadzam? No pewnie już idę, ale nie myśl, że nie zauważyłam tych piw w lodówce, żadnej balangi. Te dziewczyny są nieletnie i nie wyglądają na ulicznice. - patrzyła na Dana i na Steve z poważną miną. Za to ja i Dragon zalewaliśmy się za nią. Starsza pani wyszła zostawiając nas samych. Dan nic nie mówiąc wziął mnie i Steve za ręce i zaprowadził do pokoju. Znów zostałam zamknięta.
- Co się z wami działo przez ten tydzień? - zapytałam.
- O matko Alex! To jakaś masakra. Kiedy Dan uciekł z tobą ze szpitala policja była wszędzie. Niestety nikt mnie z tobą nie skojarzył. Podobnie jak Konora i Charliego. Tylko Dragon był pod ostrzałem. Ktoś go podobno widział u was na sali. On zaprzeczał twierdząc, że pomylił pomieszczenia i że nie znał was. Żaden ratownik nawet sobie nie przypominał Dragona jako rannego w wypadku. Myślałam, że uda mi się pogadać z gliną na osobności, ale Charlie mnie pilnował. Kiedy gliny przesłuchiwały pracowników natknęły się na kucharza z autografem od ciebie. Dragon się wściekł. Ale jak policja opuściła szpital w poszukiwaniu ciebie dziękował Ci za tą kartkę. A jak nas potem wypuścili to nie widziałam go jeszcze tak szczęśliwego.
- Wiesz, że musimy uciec.
- Dokąd?
- Jesteśmy jeszcze w Anglii. Za nim wsadzą nas na statek musimy uciekać. Znajdziemy policję i wrócimy do domu.
- Jaki plan?Kilka godzin później stało się to co przypuszczałam - urządzili imprezę. Porządną imprezę. Byli mocno wstawieni. Dan spał, Dragon leżał nieprzytomny. Charlie i Konor leżeli na dywanie. Chyba tez drzemali. Ja i Steve byłyśmy trzeźwe. Udawałyśmi pijane. Kiedy stan naszych porywaczy stał się krytyczny wyszłyśmy z domu. Biegłyśmy przez osiedle. Nie znalazłyśmy patroli i nie wiedziałyśmy gdzie jesteśmy.
- Co teraz? - zapytała Steve.
- Może wpadniemy do kogoś do domu. Ktoś na pewno nam pomoże.
Dziewczyna pokiwała głową. Weszłyśmy do pierwszej klatki. Już miałam pukać kiedy usłyszałam przeładowanie broni.
- Nawet nie waż się pukać! - krzyknął Konor. - Odsuń się od drzwi. - podniosłam ręce do góry. Wtedy zauważyłam tylne wejście. Ruszyłam przed siebie. Chłopak strzelił ale trafił w drzwi. Ruszyłam pędem. To moja ostatnia szansa. Jak mnie złapią to po mnie. Biegłam ile miałam sił. Weszłam w osiedle. Nagle na drodze stanęła mi...pani Stefania!
- Czemu tak biegniesz kotenieńku? Pali się?
- Błagam, pomocy.
- Co się stało?
- Dan...o mnie
- Alex?!....Alex. Poczekaj. - usłyszałam głos wnuczka starszej Pani. Chłopak podbiegł do mnie i chwycił mnie. Z pomocą przyszła mi Stefania. Wyrwała mnie z jego objęcia.
- Dan! Coś ty jej zrobił? Ona cała się trzęsie.
- Pokłóciliśmy się. Babciu ona jest pijana, ledwo stoi na nogach. Wezmę ją do domu.
- Pijana? Czuje to pomarańczowe świństwo bardziej od ciebie niż od tej ptaszyny.
- Piwo jest bursztynowe.
- Uważasz, że jestem daltonistką? Jal mówię, że pomarańcz to pomarańcz! Chodź Alex. - powiedziała. Chciała pociągnąć mnie do swojego domu ale wyrwałam się i zaczęłam uciekać. Wtedy wpadłam na Konora. Chwycił mnie za rękę i strzelił po buzi. Usłyszałam krzyk babci Dana. Chłopak związał mi nadgarstki i wziął na ręce. Kiedy przechodziliśmy obok pani Stefanii, ta wydała z siebie cichy pisk. Jej wnuk cały czas ją uspokajał.- Co ty se kurwa myslałaś! - krzyknął Dragon, kiedy rano doszedł do siebie. - Czy ty zdajesz sobie sprawę w jakie kłopoty nas pakujesz!?
- Jasne - odparłam z satysfakcją. Chłopak strzelił mi z liścia. Upadłam na ziemię. Dan chwycił mnie za włosy i przycisnął do ściany. Kopnął mnie w brzuch. Krzyknęłam. Dostałam za to w policzek. Upadłam na ziemię.
SZEF kazał wyjść chłopakowi z pokoju. Sam zbliżył się do mnie. Wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni.
- Wiesz co to?
- Nie.
- Maść. Pomoże Ci. Idź do łazienki i nasmaruj se dupe.
Wzięłam od niego opakowanie i zrobiłam co kazał. Po chwili wróciłam do pokoju. Chłopak gestem kazał siadać przy kaloryferze. Tam kajdankami przymocował mnie do grzejnika. Zostawił mnie samej sobie. Już po kilku minutach poczułam ogromne swędzenie w dolnych częściach ciała. Nie mogłam wytrzymać. Pieprzony dureń. Maść wspomagająca.! Jaka ja jestem głupia! Czułam ogromne gorąco. Piekło, szczypało i swedziało jednocześnie!*Natale*
Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz zobaczyłam nieznany numer.
- Halo.
- Natale? Tu Kacper. Kacper Parker.
- Skąd masz mój numer?
- Od Matta. Słuchaj co z Alex?
Uśmiechnęłam się.
- Szukamy jej. Wiemy, że miała wypadek i trafiła do szpitala, ale porywacze wywieźli ją gdzieś.
- Porywacze?
- Została porwana.
- A wiecie coś o Steve?
- Steve?
- No tej z mojej klasy.
- Zniknęła?
- Dzień po Alex. Jej rodzice są w Hiszpanii od tygodnia nie wiedzą o jej zniknięciu.
- Niewiedzieliśmy. Dowiem się.
- Dziękuję Ci. Jakby Alex się odezwała...
- Zadzwonię.
- Ok. Nara.
- Pa.
Zadzwoniłam do pana Lockwood opowiedzieć mu o nowej informacji. Tata Alex obiecał, że oganie temat. Mówiąc szczerze brakowało mi mojej przyjaciółki. Chciałabym mieć ją przy sobie. Ciekawe co ona teraz robi?Kolejny rozdział. Pozdro z wakacji! Gwiazdkujcie! :)
CZYTASZ
PORWANA
Teen FictionWiecie, zawsze myślałam, że skoro jestem z dobrej rodziny, przeszłość mojej mamy mnie nie dotyczy. Okazało się, że bardzo się myliłam. Poprzez kilka sporych wypadków trafiłam w miejsce, o którym słyszałam raz w telewizji. Musiałam robić rzeczy, któr...