*Alex*
Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Do pokoju wszedł Konor.
- Gotowa?
- Jasne.
- Masz - podał mi pistolet.
- Nie boisz się, że użyje go na tobie? - wymierzyłam do Niego
- Nie, bo kto by Ci wtedy pomógł uciec?
- Z bronią dałbym rade. - uśmiechnęłam się chowając broń. Wtedy Konor podszedł do mnie i chwycił mnie w pasie.
- Nigdy Cię nie zapomnę - powiedział. - Gdyby mi się nje udało, wiedz, że zależy mi na tobie.
Patrzyłam w jego piękne oczy. Widziałam w nich szczerość.
- Kocham Cię, Alex. Kocham Cię. - powiedział. Zbliżył się do mnie i musnął moje usta.
- Uważaj, przecież należę do twojego szefa.
- Nie należysz do nikogo. Należysz do siebie, Alex. - pocałował mnie. Był długi, namiętny. Moja część również go kochała. - A teraz chodź.
Ruszyliśmy przed siebie. Skradaliśmy się, lecz nikogo nie spotkaliśmy. W końcu dotarliśmy do garaży. Pilnował ich Dan.
- Co on tu robi?
- Też chciałbym wiedzieć.
- Mam pomysł. - powiedziałam.
- Znowu? - jeknął. Ruszyłam przed siebie.
- Co ty tu robisz? - warknął Dan.
- Pragnęłam Cię zobaczyć. - powiedziałam.
- No błagam.
- Wiesz, znasz Konora bardzo długo prawda?
- Co to ma do rzeczy?
- Widzisz, Konor jest jednym z nielicznych, którzy mnie rozumieją, spędzają ze mną czas, bawią się. Ale mi się wydaje, że ja się zakochałam. Tylko nie wiem co on myśli o mnie. Myślisz, że mnie lubi? A może zgrywa tylko przyjaciela? - zbliżyłam się.
- W łeb się walnełaś? Zakochałaś sie w porywaczu!
- Uważasz, że jestem dziwna?
- Co najmniej.
- Ty...ohhh - udałam, że mdleje. Chłopak złapał mnie. W tej chwili wyciągnęłam nóż i wbiłam mu w klatkę piersiową. Chłopak upadł.
- Niezła jesteś. - powiedział Konor. Wbieglismy do garażu. Wsiedliśmy do czarnego BMW i ruszyliśmy.
- Po co kazałeś ubrać mi się w ten... strój.
- Bo gdyby coś się stało zawsze możesz ukryć się w GO GO.
- Dzięki.
Jechaliśmy chwile w ciszy.
- Cholera.
- Co jest?
- Mamy ogon.
- No nie. Gazu!
Pedziliśmy przez miasto pełne korków. Jest prawie połowa wakacji, wiec ruch nawet jak na noc był duży. Za nami były 3 czarne samochody. Wjechaliśmy na jakiś most. Nagle Konor skręcił agresywnie do krawędzi i w ostatniej chwili wrócił na pas. Jeden ze scigajacych nas pojazdów wyleciał za most.
- Słuchaj. Niedaleko jest park. Wysadze Cie tam. Obiecuje, że się jeszcze spotkamy, ale w mniej...okropnych okolicznościach.
- Nie zostawię Cię. Obiecałam ci cos.
- Trudno. Ja spieprzylem sobie życie, ty nie musisz cierpieć. Uważaj na siebie.
- Konor, nie proszę. - wjchaliśmy w park, a ja prawie wypadłam z samochodu.
- Kocham cie, dziękuję! - powiedziałam. Samochód odjechał, a ja rzuciłam się pędem. Nagle zauważyłam hotel. Wbiegłam do niego i zatrzymałam się przy recepcji. Upadłam na ziemię. Ku mnie zwrócone były oczy jakiejś koloni. Zobaczyłam jego. Podbiegł do mnie i mocno objął. Później pamiętam tylko ciemność.Otworzyłam oczy. Zobaczyłam biały sufit i coś miękkiego pod pupą. O nie. Było tak blisko. Pomału wstałam. Bolała mnie ręką. Zerknełam na nią. Byłam podpięta pod kroplówke.
- Obudziłaś się. - usłyszałam. - Poznajesz mnie?
- Kacper Parker? - zdziwiłam się. - Gdzie jestem?
- W szpitalu spokojnie. Znalazłem Cię w recepcji hotelu.
Zakręciło mi się w głowie.
- Pójdę po lekarza. - powiedział. Po chwili przyszła jakaś pani doktor.
- Znam panią - powiedziałam. - Przyjmowała mnie Pani w szpitalu w Anglii.
- Tak. To prawda. Witaj. Jak się czujesz?
- Całkiem, całkiem.
- To dobrze. Wiesz, że policja będzie chciała z tobą rozmawiać?
- Wiem. Kiedy tu będą.
- Już są. Na pewno chcesz?
- Tak.
Po chwili do sali wszedł ojciec mojego kolegi, Matta z jakąś Panią.
- Witaj Alex. Miło Cię widzieć.
- Dzień dobry.
- To jest Pani Monic. Ona chciałaby z tobą porozmawiać.
- Dobrze. Ale najpierw mam sprawę do Pana.
- Mów. - szepnęłam mu coś na ucho.
- Jesteś pewna? To bardzo trudne.
- Wierze w Pana kompetencje. Pogadam z tatą o wynagrodzeniu za to. Po za tym to może pomóc.
- Zrobię co się da.
Wyszedł.
- Dobrze. Alex, jesteś w stanie powiedzieć co działo się z tobą przez ostatnie kilka miesięcy.
Opowiedziałam jej o porwaniu z imprezy, o wole, mieszkaniu i Ninie. Później o stacji, ucieczce. Również o morderstwie i wypadku. Wspomniałam o licytacji i porcie i tych akcjach w galerii i patrolami. Powiedziałam wszystko. Ominęłam tylko panią Stefanie i tą część o majątku. Szkoda mi było tej starszej kobiety.
- Wymienisz mi imiona tych którzy wam to zrobili?
- Charlie Kierlie. Jacob McFallen. Victor Greg. Tyle pamiętam. O i Dan. Nie znam nazwiska.
- Dziękuję. Znasz kogoś z tych mężczyzn?
- To kierowcy. Wozili nas.
- Wspaniale.
- Kiedy mogę wrócić do domu?
- Wychodzisz za parę dni, więc do tygodnia będziesz w domu.
- Dziękuję.*Dan*
- Szefie.
- Czy ona uciekła?
- Zapewne.
- Kto jej pomagał?
- Zapewne Konor Dixon.
- Znaleźć go.
- Pościgi ruszyły.
- Dan. Masz mi sprowadzić Alex Lockwood z powrotem. Powiedz Dragonowi, że ma się tu zjawić. Omówimy szczegóły.
- Tak jest.Czy Alex uda się dotrzeć do domu? A może wróci do Victora? Co stało się z Konorem?
CZYTASZ
PORWANA
Teen FictionWiecie, zawsze myślałam, że skoro jestem z dobrej rodziny, przeszłość mojej mamy mnie nie dotyczy. Okazało się, że bardzo się myliłam. Poprzez kilka sporych wypadków trafiłam w miejsce, o którym słyszałam raz w telewizji. Musiałam robić rzeczy, któr...