one shot

107 6 2
                                    

Los Angeles, lipiec rok 2014
-Jeju... Jakie to pyszne! - wykrzyczał mój przyjaciel ciesząc się jak małe dziecko . Właśnie oblizywał swoje palce od cukru pudru, którym się pobrudził.
-Będziesz mówił to za każdym razem jak upiekę ci szarlotkę? - zaśmiałam się. Znamy się już prawie od trzech lat, a on nadal reaguje na to ciasto w ten sam sposób.
-Lau, jeszcze się nie przyzwyczaiłaś? Mój braciszek nigdy nie przestanie cię uwielbiać - poinformowała mnie Rydel i objęła jednym ramieniem. Natomiast ja prychnęłam.
-Nie przestanie, dopóki będę mu piec szarlotki.
-Racja, racja...
-Ej, dziewczyny ja tu nadal stoję - przypomniał blondyn, a my spojrzałyśmy na niego.
-A rzeczywiście... No popatrz, zapomniałam - wytknęłam mu język, a chłopak wytarł dłonie w ręcznik patrząc na mnie niebezpiecznym wzrokiem.
-Pożałujesz tego, kochana. O mnie zapominać? Jak tak można? - spytał i w jednym momencie ruszył na mnie.
-O nie... - powiedziałam do siebie, oderwałam się od uścisku przyjaciółki i zaczęłam uciekać przed o wiele wyższym ode mnie blondynem.
-Mnie się nie lekceważy, młoda! - krzyczał, a ja z piskiem biegałam po kuchni.
-Upiekłam ci szarlotkę! Pamiętaj o tym! - krzyczałam rozbawiona i nagle skierowałam się do salonu.
-Teraz to nieważne! - powiedział, a ja stanęłam w miejscu i spojrzałam na niego unosząc brwi wysoko do góry.
-Nieważne? Aha, no to nie widzę powodu, żebym ci już kiedykolwiek piekła ciasto - powiedziałam i skrzyżowałam ramiona udając obrażoną.
-Teraz nie będziesz się do mnie odzywać? - spytał.
-Nie.
-Właśnie to zrobiłaś.
-Co?
-Odezwałaś się do mnie - uśmiechnął się pod nosem.
-Nie prawda.
-Widzisz? - zaśmiał się wskazując na mnie palcem. Boki zrywać!
-Ugh...
-Oj nie złość się - podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy. Ja patrzyłam na niego niewzruszona i nie miałam zamiaru się do niego odzywać. Co to, to nie! - Laura, Laura... -powiedział i nagle zaczął mnie łaskotać.
-AAAA! Hahahaha! Nie! Nie! Zostaw mnie! - zaczęłam krzyczeć śmiejąc się przeraźliwie. Chyba sąsiedzi mnie słyszeli. Z resztą... nic nowego. Przyzwyczaili się - Hahahahhaaha!
-Odezwiesz się do mnie?
-Hahaha N... NIE!
-To dalej będę łaskotać - jak powiedział tak zrobił. Zaczęłam zwijać się ze śmiechu nie mając już siły na wyrwanie się jemu. Mój śmiech nie miał końca.
-Błagam, zlitujcie się! Próbujemy tutaj oglądać film! - usłyszeliśmy nagle znajomy nam głos .
-Wybacz, Ross -powiedział Riker i od razu przestał mnie łaskotać.
-Spoko - machnął ręką i powrócił do oglądania filmu ze swoją dziewczyną. Ja wraz z blondynem zaśmialiśmy się cicho i wróciliśmy do kuchni.
-Chyba trochę mu podpadliście - powiedziała do nas Rydel i wytknęła nam język.
-No zabawne - mruknęłam.
-Ale tak szczerze, on mógłby dać sobie z nią spokój. Jakoś mi nie odpowiada... - stwierdził Rik patrząc na nas.
-Mówisz tak tylko, dlatego że nie możesz znaleźć z nią wspólnego języka? - spytała go siostra.
-Rydel, a to i tak nie jest mało? To jest podstawa. Chciałbym dogadywać się z dziewczynami moich braci i z twoim chłopakiem.
-Którego nie mam.
-Ale kiedyś będziesz mieć - powiedział i spojrzał blondynce w oczy - Przyznaj, że czułabyś się bezpieczniej, gdybyś była świadoma, że wszyscy akceptujemy twojego wybranka. To dało by ci więcej zapewnienia, że dobrze wybrałaś. Mylę się? Czy nie? - blondyn patrzył wyczekująco na siostrę, która po chwili westchnęła zrezygnowana.
-No masz rację, ale nadal nie rozumiem, dlaczego jej tak nie lubisz.
-Coś mi w niej nie pasuje - wzruszył ramionami.
-Dobra kochani, koniec tego. Wiem, że martwicie się o Rossa, ale obgadywanie jego dziewczyny znajdującej się w pokoju obok nie jest najlepszym pomysłem - wyszeptałam i nałożyłam porcję szarlotki na talerzyk dla każdego - Dokończycie tą rozmowę później, dobrze? - spytałam, a oni kiwnęli głowami. Riker nie był za bardzo zadowolony z tego powodu, ale nie protestował.
Szykowaliśmy się, aby dołączyć do Rossa i Alison. Wzięliśmy szarlotki i ruszyliśmy do salonu, jednak przed wyjściem z kuchni Riker zatrzymał mnie i spojrzał głęboko w moje oczy.
-Powiedz mi czy ty też uważasz, że z tą Ali jest coś nie tak, czy ja tylko zwariowałem? - spytał szeptem. Mimo że nie powiedział tego głośniej, to i tak było słychać jego poważny ton.
-Nie zwariowałeś. Dobrze znasz moje zdanie na jej temat. Już od samego początku mówiłam, co o tym sadzę i nic w tej sprawie się nie zmieniło. Jednak ona jest dziewczyną, która uszczęśliwia mojego przyjaciela. I to mi wystarcza - odpowiedziałam i poszłam do salonu. Podałam Rossowi i Ali talerzyk z kawałkiem ciasta, usiadłam na wolnym miejscu na fotelu i uśmiechnęłam się do swoich przyjaciół.
-To co oglądamy? - spytał rozpromieniony Riker i usiadł obok swojego brata na kanapie, mimo że więcej wolnego miejsca było obok Alison.
Ross poznał Alison przeze mnie. Tak wyszło i wcale nie jestem z tego dumna. Z tą czarnowłosą znamy się z liceum. Poznałam ją raz na szkolnym festiwalu teatralnym, ale nie zakolegowałyśmy się jakoś bardzo. Przez dwa lata mówiłyśmy sobie 'cześć' na korytarzu, albo tylko obdarowywałyśmy siebie nawzajem niemrawym uśmiechem. Nigdy tak naprawdę nie rozmawiałyśmy, oprócz tego dnia na festiwalu i wtedy, gdy spotkałam ją na mieście.
Gdy zaczęłam grać w serialu wraz z Rossem, stałam się bardziej rozpoznawalna w szkole. Jednak nie zmieniło to niczego w moim życiu. Nadal spędzałam czas z ludźmi z mojego liceum, do których miałam zaufanie i znałam się od dawna. Natomiast coś się zmieniło - nastawienie innych do mnie. Coraz częściej, gdy przechodziłam korytarzem, ludzie uśmiechali się do mnie serdecznie. A najlepsze było to, że ich wcale nie znałam. I tak samo było w przypadku Alison.
Pewnego dnia po dniu spędzonym na planie wybrałam się z Rossem na miasto. Chcieliśmy coś zjeść i po prostu spędzić ze sobą czas. Chodziliśmy po uliczkach naszego miasta. Była piękna pogoda, więc postanowiliśmy się przejść. W pewnym momencie blondyn zatrzymał się i powiedział, że wejdzie do małej kawiarni i weźmie nam lody. Zgodziłam się i poczekałam na zewnątrz. No i wtedy wszystko się zaczęło. Stałam na chodniku szukając czegoś w telefonie, gdy poczułam jak ktoś na mnie wpada.
-Ojej, przepraszam bardzo - powiedziała natychmiast osoba, która mnie pchnęła - Laura? - usłyszałam swoje imię i od razu spojrzałam na tę osobę.
-Cześć, Alison - powiedziałam, gdy ujrzałam czarnowłosą dziewczynę.
-Co ty tu robisz? - spytała.
-Wyszłam się przejść.
-Sama? Sama wyszłaś na miasto? - uniosła wysoko brwi.
-Nie jestem sama. Jestem wraz z kolegą z pracy.
-Z Rossem? - jej oczy od razu się zaświeciły.
-Tak - odpowiedziałam. Wolałam, aby już poszła. Dlaczego? Nie przepadałam za jej sposobem zachowania. Odkąd zaczęłam grać w serialu, ona również starała się do mnie zbliżyć. Wmawiała ludziom, iż znamy się od dawna i kolegujemy... Nie powiedziałabym, żeby po półgodzinnej rozmowie można się bardzo zakolegować. W szczególności, że później praktycznie nie rozmawiałyśmy. Jednak mówiła innym, że stale utrzymujemy ze sobą kontakt. Kogo ona chce oszukać?
-Ross Lynch... Boże, Laura poznasz mnie z nim? - spytała nagle łapiąc mnie za dłonie - Błagam, błagam! - zaczęła mnie prosić. Nie była pierwszą dziewczyną, która była zauroczona moim przyjacielem. Jednak znały go tylko z prasy, mediów, wywiadów i koncertów. Nic poza tym, ale to wystarczyło, żeby zafascynować się nim. Alison do tego była fanką R5. Także... Można powiedzieć, że miała fioła na ich punkcie, albo raczej na ich rosnącej popularności - Błagam, błagam, błagam! - dziewczyna nadal prosiła, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie lubiłam być niemiła, a to, co chciałam jej teraz powiedzieć nie należało do najszlachetniejszych słów.
-Yyy... Dobrze, ale tylko na chw... - nie dokończyłam, bo dziewczyna nagle mocno mnie uścisnęła.
-Dziękuję, dziękuję! Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie! - powiedziała ściskając mnie tak, że brakowało mi tchu. Taaak... przyjaciółką.
-Alison, dusisz mnie - oznajmiłam, a czarnowłosa odsunęła się ode mnie.
-Wybacz, ale tak bardzo się cieszę!
-Zauważyłam - odparłam z wymuszonym uśmiechem.
-Deser lodowy dla mojej przeuroczej przyjac... Ooo, witam - powiedział nagle Ross wychodząc z kawiarni i spoglądając z zaciekawieniem na dziewczynę stojącą obok mnie. Blondyn podał mi lody, a ja wzięłam je od niego.
-Dziękuję. Ross poznaj Alison. Alison to jest Ross - zapoznałam ich, a oni podali sobie dłonie z uśmiechem na twarzy.
I od tego się zaczęło. Od jednego dotyku. Jeden moment zmienił wszystko. Powoli zaczęli się ze sobą umawiać. Krok po kroku zbliżali się do siebie, a ja patrzyłam na to nie mogąc nic zrobić. Już na początku zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. Zanim Ross zaprosił Alison na randkę, opowiedziałam mu o niej. Podzieliłam się z nim moimi odczuciami i faktami na jej temat, jednak on machnął na to ręką twierdząc, że przesadzam. Także już nigdy więcej nie wspominałam mu o niej. On zaczął tworzyć swoją własną opinie na jej temat, spotykając się z nią.
Od tamtego spotkania minęło prawie pół roku, a Ross wraz z Alison byli ze sobą od trzech miesięcy. Cieszyłabym się z faktu, że mój przyjaciel ma dziewczynę , która sprawia, że się uśmiecha, gdyby to nie była ona. Gdybym nie wiedziała, że nie jest to bezinteresowna dziewczyna. Może i coś do niego czuje, ale obawiam się, że to mogą być nieszczere uczucia. Tak samo myśli Riker. Widzę to po jego wyrazie twarzy, gdy widzi jak Alison przychodzi do nich do domu albo gdy ściska jego młodszego brata. Ogarnia go niepokój, dlaczego? Instynkt.

Heart Made Up On You RauraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz