one shot

117 5 2
                                    

Godzina 12:54. Za sześć minut odlatuje jego samolot. Zaczyna swoją samodzielną podróż w poszukiwaniu swego miejsca na ziemi. Rodzina nie jest tym zachwycona, o nie, ale on musi. Zainteresował się podróżowaniem jakiś czas temu. W dodatku ma chęć rozwijać swą pasję do fotografii, więc teraz obładowany bagażami siedzi na swoim miejscu w latającej maszynie śmierci, z książką na kolanach, wybierając się do Londynu - pierwszego przystanku jego podróży.

Cieszył się bardzo, że wziął parasol. Przywitała go burza i nikt więcej. Złapał taksówkę i wybrał się do hotelu, gdzie spędził bezsenną noc.

Rano, po odświeżającym prysznicu, skierował się na śniadanie do znajdującej się po drugiej stronie ulicy restauracji. Wypił trzy filiżanki kawy i zjadł rybę z frytkami. Później ruszył w kierunku atrakcji, które go zachęciły.

Po zdjęciach z London Eye przedstawiających panoramę miasta wyruszył do Hyde Parku i usiadł spokojnie na ławce. Wyjął mapę i ponownie ją przestudiował. Wstał i ruszył przed siebie, w poszukiwaniu kolejnych wrażeń.

Kilka tygodni później, po odwiedzeniu Irlandii, Hiszpanii i Niemiec, postanowił wybrać się do Włoch, do Rzymu. Nie mógł się doczekać wizyty w tym miejscu.

Było ciepło, więc od razu zrezygnował z bluzy. Zameldował się w hotelu, zostawił tam bagaże, po czym zabrał najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszył na przygodę.

Obejrzał wszystko, od Akweduktów po Koloseum, po czym zatrzymał się w knajpce na brzegu Tybru i zamówił lody. Spojrzał na mapę. Wiedział, gdzie jest, problem stanowiło namierzenie na mapie jego hotelu. Zerknął na rok wydania przewodnika - 1996. Jasna cholera, to dość dawno! Co jeśli nie ma w nim jego hotelu? Zgubił się? O Boże (a może raczej "o bogowie"), nie możliwe. Jeszcze raz przyjrzał się mapie, jednak nie znalazł w ogóle ulicy, na której hotel się znajduje. Złapał się za głowę i zaczął rozmyślać. Co teraz?

Pomysł pojawił się w jego głowie dość niespodziewanie. Może spytać któregoś z mieszkańców! Jest ich tu pod dostatkiem, znajdzie kogoś, kto zna angielski i gotowe!

Zagadywał wiele osób, jednak nie wielu z nich rozumiało, co do nich mówi. Załamał się i podszedł do pewnej drobnej szatynki, siedzącej w rogu kawiarni.

- Hej - rzucił nie pewnie. - Angielski? - spytał z nadzieją. Przytaknęła i odłożyła telefon na stolik.

- Pomóc w czymś? - spytała. Zauważył, że jej angielski był dość... No, rozumiał, ale ciężko. Wydało mu się to jednak urocze, więc nie zmienił zdania i został przy niej.

- Taaak... Dopiero przyjechałem i tak trochę się zgubiłem... Pomogłabyś mi dotrzeć do hotelu... American Palace czy coś.

- Geniusz - prychnęła. - Zatrzymuje się w hotelu którego nazwy nie zna...

- Pomożesz mi czy dalej będziesz ze mnie drwić? - spytał bez gniewu, ponieważ go nieodczuwał. Polubił tę dziewczynę i nie miało to związku z jej urodą.

- Pomogę. To ten na Via Laurentina? - spytała wstając, a on przytaknął energicznie. Uśmiechnęła się do niego i zabrała torebkę. - W takim razie chodź - oznajmiła, a on ruszył za nią. Szli przez chwilę, aż w końcu się odezwała. - Jak masz na imię?

- Ross. A ty?

- Laura. Skąd przyjechałeś?

- Z Kaliforni.

- Jakoś mnie to nie dziwi... Jakiś konkretny cel?

- Jeżdżę po świecie szukając swojego miejsca. Byłem już w kilku krajach i...

Heart Made Up On You RauraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz