"Chcieć znaczy kochać"
To ja Laura Marano. Zapewne mnie znasz. Obecnie mam prawie 20 lat. Jestem Disneyowską aktorką i piosenkarką. Ponad miesiąc temu zakończyliśmy kręcenie serialu pt. "Austin & Ally", gdzie grałam jedną z głównych ról. Te cztery lata minęły tak szybko... Dzięki serialowi poznałam masę świetnych ludzi. Raini, jej brat Rico, Calum, jego dziewczyna Ariana, Ross, jego liczne rodzeństwo i ich bliski przyjaciel Ellington. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że obudzę się i nie idę aby odegrać moją rolę, aby nie spotkać się z moimi przyjaciółmi. Kocham ich, są dla mnie naprawdę bardzo ważni. Muszę się pogodzić z tym, że nie będę widywać ich tak często. Najbardziej we znaki daje mi brak Rossa. Nie mam pojęcia dlaczego, ale to za nim tęsknię najmocniej i chociaż tylko jego chciałabym teraz ujrzeć. Raini wraz z Calumem mieszkają naprawdę daleko... bardzo daleko. Ten miesiąc jest naprawdę najgorszy w moim życiu. Moja mama i siostra zaczęły się o mnie martwić. Vanessa podejrzewa o co może chodzić, ale ona myśli inaczej niż jest. Sądzi, że po uszy zakochałam się w Rossie i nie mogę bez niego żyć. W zasadzie to wszystko się zgadza oprócz pierwszego. To mój przyjaciel, nie zniszczę naszej wspaniałej relacji, bo coś mi się zaledwie wydaję.
Leżałam na łóżku i nie mogłam pozbierać myśli. Wzięłam laptopa i zalogowałam się na Facebooka. Ross akurat był dostępny. Uśmiechnęłam się do ekranu laptopa i napisałam :
Ja : Hej Rossy!
Ross : Cześć Lau!
Ja : Ale się za Wami już stęskniłam! Zorganizujmy wypad całą czwórką!
Ross : Też bardzo tęsknie, ale obawiam się, że to nie wypali. Raini rozwija swoją karierę, a Calum wyjechał na wakacje...
Ja : Ale szkoda... :(. Czyli zostajemy we dwójkę? Masz jakieś plany?
Ross : W sumie jestem wolny przez całe wakacje. Zwolniłem się z ostatniej pracy i na razie odpoczywam :D. Iiiii spotkanie we dwójkę też jest okay ;))).
Ja : No całkiem spoko :D. To jak? Planujemy już coś?
Ross : Hm... ja chyba już mam pomysł...
Ja : Słucham uważnie. W zasadzie zgodzę się na wszystko, byleby kogoś z Was zobaczyć!
Ross : To super. Już mówię. Więc odległość między nami wynosi ok. 100 km. Udałoby Ci się dojechać 50?
Ja : Raczej tak! Namówię Van żeby mnie przywiozła.
Ross : Git. Też przycisnę Rikera, bo auta mi nie pożyczy :P.
Ja : Dobra, dojazd za nami. Wynajmujemy pokoje w hotelu, no nie?
Ross : Właśnie tak :). Chciałem o tym napisać, ale mnie wyprzedziłaś :D. Bądź na FB za 15 minut i za ten czas szukaj jakiegoś hotelu oddalonego od Ciebie o 50 km, a ja zrobię to samo i wspólnie któryś wybierzemy :).
Ja : Oooo, mega pomysł. Okay, więc do za 15 min :D :*.
Ross : Do zobaczonka :) :*.
Wylogowałam się i szukałam hotelu. Znalazłam jeden ciekawy, czterogwiazdkowy "Grand". Minęło 15 minut, więc jak było umówione weszłam na FB, aby skontaktować się z chłopakiem.
Ja : Znalazłam pewien czterogwiazdkowy "Grand" *link*. Luknij i powiedz co myślisz ;).
Ross : Też wpadł mi w oko. Jeśli Tobie pasuję to umówione :D.
Ja : Jest ok!
Ross : Ok. Więc kiedy byś mogła wyjechać? Ja nawet dziś, ale jesteś dziewczyną, więc wiem, że jeszcze dzisiaj to nie będzie możliwe :D.
Ja : Eeeeej! Jestem inna niż wszystkie! No, ale tutaj się nie mylisz :D. Daj mi czas do jutra. O godzinie 13 wyjeżdżam. Spotykamy się od razu pod pensjonatem?
Ross : Tak, pod pensjonatem. Ale myślałam, że jednak dłużej Ci zejdzie :D. Jest super ;).
Ja : Mamy jeszcze coś do omówienia?
Ross : Chyba już nie. W razie czego będę pisał, albo Ty jakby coś pisz ;).
Ja : Okay :*. Supcio :). Do jutra! Papa.
Ross : Do jutra! Na razie :*.
Po skończonej rozmowie z chłopakiem zbiegłam szybko na dół, aby zwerbować siostrę na podwózkę. Zbiegłam szczęśliwa po schodach i gdy tylko zobaczyłam Van od razu do niej pobiegłam i mocno przytuliłam. Pocałowałam ją w policzek, a ona dziwnie na mnie popatrzyła.
- Gdzie mama? - zapytałam, gdy odeszłam kawałek od sis.
- Pojechała do ciotki Lindy i wróci jutro - odpowiedziała Vanessa wciąż dziwnie na mnie patrząc.
- To suuuuper! - wykrzyknęłam. - Czemu się tak dziwnie na mnie patrzysz? - zapytałam.
- Przed chwilą widziałam cię okropnie załamaną. Zbiegasz nagle i cieszysz się, krzyczysz, biegasz. Od ostatniego czasu to do ciebie niepodobne.
- Niepodobne, niepodobne, ale ludzie się zmieniają - powiedziałam i wyszczerzyłam ząbki.
- Powodem tego szczęścia jest zapewne twój Rossy, ale ciekawe co zrobił - siostra dwoma palcami złapała się za brodę i udawała zamyśloną. Zaśmiałam się i odpowiedziałam
- Razem z moim PRZYJACIELEM umówiliśmy się na wspólne wakacje! Zawieziesz mnie prawda? Tylko 50 kilometrów. Włączę nawigację i będzie wszystkim bardzoooo miło - mówiłam szybko, aby Van nie starała mi się przerywać.
- Z jakim przyjacielem? Znam go chociaż?!
- Jak możesz nie znać! Chodzi o Rossa ty rozgarnięta kobietko!
- Ja myślałam, że w końcu coś się zmieni...
- To podwieziesz mnie? - nie dałam dokończyć siostrze. Vanessa wypuściła z siebie powietrze, patrząc na mnie. W końcu powiedziała powoli i się uśmiechnęła
- Podwiozę
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - zaczęłam ją przytulać i całować po policzkach. Vanessa tylko się zaśmiała, a ja znikłam za drzwiami mojego pokoju. Wbiegłam do niego jak torpeda i zaczęłam szukać walizki. Znalazłam i zaczęło się pakowanie. Mamy tam być 3 tygodnie, więc muszę być przygotowana. Fajne jest to, że około 10 minut od hotelu jest plaża! Muszę wziąć stroję i przeróżne kremy. Po upływie 4 godzin walizka była cała zapakowana. Wyciągnęłam moją największą torebkę i wrzuciłam do niej portfel z pieniądzmi i dokumentami. Później dodam jeszcze kosmetyki i przeróżne drobiazgi. Do 20 siedziałam na moim łóżku i przeglądałam różne strony. Nic ciekawego nie było, więc włączyłam telewizor i oglądnęłam jakiś dwugodzinny film. O 22:40 wyszłam wykąpana z łazienki. Położyłam się do spania i leżałam patrząc w sufit. Tak bardzo chcę go zobaczyć! Nie mogę się doczekać! Kocham go! Zaraz! Chwila! Co przeszło przez moje myśli? Jakie dwa słowa? To mój przyjaciel. Nie mogę go kochać taką miłością. Chodziło mi zapewne o miłość braterską, który nas łączy. Ross traktuję mnie jako siostrę. Sądzi, że ma szóstkę rodzeństwa! Riker, Rydel, Rocky, Ryland to jego prawdziwi, a mnie i Ellingtona po prostu dołączył i mówi, że jego mama ma siódemkę dzieci razem z nim. To bardzo miłe, gdy tak mówi.
Myślałam o nim i o tym wszystkim do 1 : 30. Nie mogłam przez tę jedną głupią myśl zasnąć... W końcu się udało. Musiałam wstać o 8. Wstałam, poszłam do łazienki, umyłam twarz, zęby, ułożyłam włosy i się ubrałam. Usiadłam na krzesełku przy moim biurku, postawiłam przed sobą mniejsze lusterko i się umalowałam. O 9 byłam gotowa. Pochowałam do torebki wszystkie rzeczy i zeszłam do Vanessy, która przygotowywała śniadanie. Postawiła je na stole i obie zaczęłyśmy konsumować. Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się. Skończyłyśmy jeść, pomogłam siostrze posprzątać i poszłam do mojego pokoju. Zniosłam bagaże koło drzwi i wróciłam. Do 12:30 robiłam różne rzeczy, sprawdzałam czy wszystko wzięłam, oglądałam film itd. Zeszłam o 12:30 i spakowałyśmy walizki. Vanessa postanowiła także pojechać tam ze mną i zostać chociaż tydzień. Przed wejściem do auta, napisałam Rossowi, że powoli wyjeżdżam. Z pod domu wyjechałyśmy, gdy było za 10. Wstąpiłam jeszcze po drodze do sklepu i jechałyśmy dalej. Droga zajmie nam ponad godzinę. Była 13:55, a my byłyśmy coraz bliżej celu. Zostało nam jeszcze 10 minut i będziemy pod pensjonatem. Równo o 14:05 Vanessa zaparkowała przed pięknym, dużym budynkiem z napisem "Grand". Wyszłam z auta. Stanęłam naprzeciwko budynku i oglądnęłam go od dołu do góry. Z lewej strony nagle usłyszałam coraz to cichszy odgłos silnika. Spojrzałam we wspomnianą stronę, Ujrzałam czarne Audi A8 zmierzające ku nas. Auto zaparkowało, a po chwili z przedniego miejsca pasażera wyszedł chłopak, dobrze mi znany chłopak, z blond włosami z grzywką na bok, przepięknymi brązowymi oczami i ślicznym, słodkim uśmieszkiem. Ujrzałam go i nie wiedziałam co robić. Uśmiech instynktownie wkradł mi się na twarz nawet nie wiedziałam kiedy. Ocknęłam się w końcu i zaczęłam szybko biec w stronę chłopaka. W końcu rzuciłam mu się w ramiona. On podniósł mnie i zakręcił wokół. Czułam się wreszcie spełniona. Chociaż teraz, gdy go zobaczyłam, poczułam się zupełnie inaczej. Gdy byłam u niego na rękach, a on mną kręcił nasze twarze i spojrzenia się spotkały, usta nie były aż tak daleko siebie, a ja miałam ochotę pocałować go po raz pierwszy poza planem. Chłopak mnie postawił i tym samym odciągnął od tłoczących się w mojej głowie myśli. Przytuliliśmy się jeszcze raz, ale o wiele mocniej, więcej tam było uczucia, tęsknoty.
- Ross w końcu cię widzę! Tak bardzo się stęskniłam!
- Laura! To była wieczność! Nareszcie! - jeszcze raz mnie przytulił. Uśmiechaliśmy się cały czas do siebie. Staliśmy naprzeciw z kilka minut i nie mogliśmy się oderwać od swoich spojrzeń.
- Kochani, idziemy! Sobą możecie zająć się później w nocy - zaśmiał się Riker. My posłaliśmy sobie uśmiechy i wzięliśmy swoje walizki. Vanessa z Rikerem zdążyli się już pogodzić po ostatnim i szli przed nami śmiejąc się i rozmawiając.
- Śliczna z nich parka - stwierdziłam, uśmiechając się do blondyna.
- Ja to słyszę! - krzyknęła Vanessa idąca przede mną.
- No przecież wiem. I tak każdy tak uważa i wie o tym, że jesteście w sobie na zabój zakochani - powiedziałam i czekałam na reakcję. Vanessa spojrzała na Rikera, a blondyn na nią. Uśmiechnęli się do siebie serdecznie i zaczęli namiętnie całować. My z Rossem zaczęliśmy im bić brawo i się przytuliliśmy. Poszliśmy do recepcji załatwić sobie nocleg. Vanessa i Riker wzięli jeden trzyosobowy pokój. Ja i Ross chcieliśmy mieć osobne, ponieważ będzie niezręcznie. Niestety tylko chcieliśmy. Do wyboru mieliśmy 2 pokoje trzyosobowe, za które trzeba dać trochę pieniędzy albo jeden dwuosobowy, ale w fajnej cenie. Zdecydowaliśmy z Rossem, że nic się nie stanie jeśli będziemy razem mieszkać przez te 3 tygodnie i wybraliśmy ten pokój. Poszliśmy do niego. Mieliśmy nadzieję, że łóżka są osobne, ale okazało się, że to jedno dużo sypialniane. Popatrzyliśmy się z chłopakiem na siebie trochę zawstydzeni, ale po chwili blondyn przerwał tę ciszę
- Nie masz nic przeciwko, abyśmy spali w jednym łóżku?
- Dla mnie to żaden problem, ale na początku będzie nieco dziwnie. W sumie całą czwórką spaliśmy w namiocie, więc nie będzie źle - uśmiechnęłam się do chłopaka. - Poszedłbyś teraz na plażę? - zapytałam.
- Rozpakujmy się najpierw i może pójdźmy późniejszym wieczorem. Co ty na to?
- To super pomysł! - odpowiedziałam i zaczęliśmy się rozpakowywać. Śmialiśmy się przy tym i wariowaliśmy. Później zaczęliśmy rzucać się poduszkami. To była spontaniczna wojna ze strony Rossa. Naprawdę wspaniale się z nim bawiłam. Teraz zaczynam rozumieć, że się w nim zakochałam. Zakochałam się w nim od drugiego wejrzenia. Dzisiaj zakochałam się w nim naprawdę. Chciałam to powiedzieć Vanessie i się jej poradzić. Oznajmiłam chłopakowi, gdzie idę. Zapukałam do siostry i poprosiłam ją o rozmowę. Wyszłyśmy z hotelu i usiadłyśmy na ławce.
- Zrozumiałam, że go kocham... - powiedziałam do siostry po chwili milczenia.
- Wiedziałam, że kiedyś ten dzień nadejdzie. Jestem szczęśliwa, że tak się stało. To odpowiedni chłopak dla ciebie.
- Nic nie rozumiesz... Ja go kocham, a on mnie nie...
- Powiedział ci to? Tak prosto z mostu?
- Nie... Ale ja to wiem.
- Powiedz mu to, co czujesz.
- Nie zrobię tego! Wszystko się zniszczy!
- Uwierz, że nie. Będziecie szczęśliwą parą, narzeczeństwem, a później małżeństwem.
- Nie... nie będzie tak... nigdy... - wstałam i zaczęłam odchodzić.
- Zrobisz co zechcesz. Ja ci mówiłam - powiedziała Van, gdy byłam już do niej tyłem. Zdenerwowana zaczęłam szybko iść do pokoju. Sądziłam, że moja siostra potrafi dać mi jedną dobrą radę... Zawiodłam się... Weszłam do pokoju. Ross siedział na fotelu i patrzył w laptopa. Popatrzył na mnie i zapytał
- Laura, co się stało? Dlaczego płakałaś?! Mów szybko!
- Jest w porządku. Coś mi wpadło do oka i trochę łzawiłam, ale już wypłynęło - wytarłam oczy rękawem bluzki i uśmiechnęłam się do Rossa.
- Taaa... jasne. Chyba mi nie ufasz jeśli kłamiesz mi prosto w oczy
- Ufam! Bardzo! Nie chcę być wredna, ale moje sprawy wolę rozwiązywać sama...
- No dobra, ale jeśli coś to zawsze możesz mi się wyżalić.
- Zapamiętam - powiedziałam i uśmiechnęłam się. - Tooooo idziemy na tą plażę? - zapytałam po chwili.
- Jasne - chłopak wskazał na drzwi, a ja wyszłam. Zamknął je i wyszliśmy. Zmierzamy w stronę plaży. Jest godzina 21. W końcu dotarliśmy. Ale przecudnie! Ten czerwony zachód słońca! Tak romantycznie! Idziemy brzegiem nic do siebie nie mówiąc tylko podziwiając widoki i trzymając w rękach swoje trampki. Nagle zwolniłam lekko i spojrzałam na blondyna. Chłopak także zaczął wolniej iść. W końcu stanął naprzeciwko mnie i zaczął się do mnie zbliżać. Najpierw do mnie podszedł, a później jego twarz było coraz bliżej mojej. Dałam się porwać chwili i robiłam to samo. Patrzyliśmy sobie w oczy, cały czas się do siebie zbliżając. Gdy straciliśmy kontakt wzrokowy, powoli zamykaliśmy powieki. Nagle na moich ustach poczułam delikatne muśnięcie. Za chwilę przerodziło się w bardziej, bardziej namiętne. Pocałunek trwał około minutę. Ross oderwał się ode mnie i powiedział
- Już od dawna chciałem zobaczyć czy twoje usta tak samo smakują poza planem. Okazuję się, że o wiele lepiej - znowu mnie pocałował. Teraz było to krótsze i mniej namiętne, ale wciąż czułam się jak w bajce. Stałam osłupiała i patrzyłam na niego. Na jego oczy, na usta. Nie wierzyłam w to, co się właśnie wydarzyło. Chłopak się odezwał
- Zrobisz tak, jak radziła ci siostra? - zapytał.
- Przepraszam, ale o czym ty mówisz?
- Powiesz tak, jak siostra ci radziła?
- Ross! Nie mów po głupiemu! Powiedz o co ci chodzi.
- Rozmawiałaś z Vanessą. Wciąż jesteś tamtego zdania? - cały czas pytał. Nie wierzyłam. Podsłuchiwał nas, ale to chyba dobrze... wnioskuję, że chce, abym to powiedziała...
- Nie... już chyba nie... - spuściłam głowę. Po chwili ją podniosłam i spojrzałam w oczy blondyna, w jego najpiękniejsze oczy na świecie...
- Kocham cię Rossy! Kocham cię ponad życie! - powiedziałam głośno i złączyłam nasze usta w jeszcze bardziej namiętnym pocałunku.
- Ja ciebie też Lau. Tak mocno! - powiedział, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Vanessa miała rację...
- Miała - uśmiechnął się do mnie serdecznie.
- Zwierzałeś się jej, prawda? - ruszyliśmy dalej brzegiem morza.
- Tak. Prosiłem ją, żeby czasem powiedziała o mnie słówko, zrobiła coś, żebyś zaczęła o mnie myśleć - uśmiechnął się do mnie.
- Robiła to, a ja dopiero dzisiaj zrozumiałam, że kocham cię ponad wszystko...