Come, Get me. | Jacob Sartorius

IV

Kiedy się obudziłam byliśmy już na miejscu. Usiadłam, przeciągnęłam się i rozejrzałam dookoła.

- Chodź, jesteśmy. Sama zobaczysz jak tu pięknie. - chyba chciała mnie pocieszyć, bo mówiąc to uśmiech nie schodził jej z twarzy.

- Cokolwiek. - kiedy nie mam ochoty odpowiadać zawsze mówię cokolwiek, każdy wie, że to u mnie oznacza: olać to, chcę siedzieć sama. Ale koniec końców i tak przecież musiałam wysiąść, więc nie było sensu się sprzeczać. Słuchawki założyłam na szyję a telefon schowałam do tylnej kieszeni spodni. Z niechceniem (którego swoją drogą nie ukrywałam) wstałam i wyszłam z samolotu. Od razu uderzyła mnie fala ciepła, widać, że chociaż pogoda mi sprzyja choć całe życie jest mi ciepło więc jak dla mnie mogłoby być odrobinkę zimniej. 

- Okej, więc pierwsze trzy domy, które mamy do obejrzenia są w Washingtonie a następny w Virginii. Plan jest taki, że dzisiaj nocujemy w najlepszym hotelu w okolicy, jutro rano podejmujemy decyzję i kupujemy dom potem idziemy do Reston Town Center a jak już wszystko załatwimy z wprowadzką to możemy iść do Water Country w Virginii co ty na to? - znów miała ten entuzjazm w oczach...

- Ta. Ale dzisiaj dajcie mi spokój, będę gadać na FTimie z Tess. - wzięłam walizkę, plecaczek i wsiadłam do Ubera. Chwilę później wsiadła też mama, spojrzała się na mnie ze smutną miną i chyba chciała coś powiedzieć, ale zwątpiła i odwróciła się podając adres kierowcy. Oczywiście po angielsku, chyba będę musiała się przyzwyczaić. Rozmawiali potem jeszcze o czymś, ale nie za bardzo mnie to interesowało więc założyłam słuchawki i patrzyłam przez okno szukając czegoś co może przykuć mój wzrok.

***

Więc dzisiaj taki mały przedsmak nowej historii niby przeciętnej dziewczyny. Mam nadzieję, że czekacie na następny rozdział (: Miłej nocy, jutro będzie rozdział na 1000 słów, żeby wynagrodzić wam te dzisiejsze 302 :*