Rano obudziły mnie promyki słońca wpadające przez uchylone okno. Podeszłam do okna, żeby je zasłonić w pół przytomnym wzrokiem sięgnęłam po sznureczek od rolet. Odwróciłam się w celu ponownego położenia się do łóżka, ale usłyszałam za sobą dźwięk jakby coś uderzyło w szybę.
- Co jest kurde? - podeszłam do okna i zobaczyłam małego ptaszka leżącego na balkonie, nie mógł się podnieść. - Słuchaj ja rozumiem, że moje szyby są atrakcyjne i w ogóle, ale żeby od razu na nie lecieć? Dobra chodź pomogę ci.
Zaniosłam go do drugiego pokoju wyciągnęłam wszystkie potrzebne rzeczy z podręcznej apteczki, żeby zabandażować mu skrzydło. Bał się mnie, ale się nie dziwię skoro jestem sporo większa od niego. W sumie aż dziwne, jest chyba jedynym moim znajomym od którego jestem większa. Skończyłam bandażowanie i szczerze przyznam, że nie wyszło aż tak źle.
- Lily robisz śniadanie? - krzyknęła moja rodzicielka z łazienki.
- Nie, możemy już jechać zobaczyć następną porażkę architektów czy jeszcze posiedzimy w tym hotelu? - odparłam jak zawsze bez emocji, ale na prawdę nie chciało mi się tu siedzieć. Wolałam już pojechać i mieć to za sobą.
- Wow wstałaś lewą nogą?
- Mhm jasne. - powiedziałam na odchodne.
Weszłam do pokoju i wyciągnęłam z walizki parę rzeczy. Dzisiaj postawiłam na biały tank-top z czarnym napisem na plecach 'I hate everyone" do tego czarne poszarpane krótkie spodenki i czarne vansy old skool. Włosy związałam w tzw. messy bon, na twarz nałożyłam trochę fluidu i bronzer a rzęsy lekko dociągnęłam tuszem. Ostatnie spojrzenie w lustro i z czystym sumieniem przyznam, że nie wyglądam aż tak źle.
- Lil gotowa?
- Tak mamo. - wzięłam mały, czarny plecaczek, opuściłam w nim ramiączka, żeby sięgał mi tak mniej więcej za linię bioder a w iPhonie włączyłam messengera i napisałam na grupce #BDWDS*,że jadę oglądać następny dom i mają trzymać kciuki. Zablokowałam telefon i wyszłam przez drzwi.
- Ładnie wyglądasz. - powiedziała mama z uśmiechem na twarzy.
- Mhh dzięki ty też. - w sumie nie kłamałam wyglądała ładnie w sukience w kwiatki, ale to nie mój styl.
Weszłam do windy i kliknęłam poziom 0, drzwi się automatycznie zamknęły a ja włożyłam słuchawki do uszu. Na dole poczekałam na mamę, która zamawiała ubera.
Po 5-7 minutach przyjechał czarny samochód, wsiadłyśmy i pojechałyśmy pod wskazany adres. Wyjrzałam za okno kiedy mama powiedziała, że jesteśmy i zobaczyłam dom inny niż tamte. Ten był zupełnie w moim stylu. Cały biały z dużymi oknami i wielkim balkonem na piętrze. Piękne ogrodzony szarymi słupkami, duży ogród z wieloma kwiatami, krzewami i paroma owocowymi drzewami. Powitała nas miła, wysoka kobieta w średnim myślę wieku.
- Dzień dobry, państwo Black?
- Tak, mąż zaraz przyjedzie. To moja córka Lily.
- Dzień dobry. - wyciągnęłam rękę w jej stronę a ona odwzajemniłam uścisk.
- Dobrze, ja nazywam się Kylie, proszę za mną.
Weszłyśmy do środka a moim oczom ukazał się dom w biało-czarnych barwach z szarymi i bordowymi dodatkami. Moje ulubione kolory. Poszłam na piętro wybrać jeden pokój dla siebie. Pierwszy był za mały,ale drugi był idealny. Już na wejściu miałam w głowie wizję na jego urządzenie. Cały biały pokój można bardzo dobrze wykorzystać. Nie będę zanudzać większymi szczegółami, ale pokój był totalnie w moim stylu. Schodząc na dół zobaczyłam jak mama z tatą podpisują umowę o kupno domu a na mojej twarzy zawitał uśmiech. Kylie wyszła a tata skierował się do mnie przytulając mamę.
- Podoba ci się? Jeszcze nie zapomniałem jakie kolory lubisz, ten wybrałem specjalnie dla ciebie Lil.
- Jest idealny.
***
Troszkę nudny, ale mam nadzieję, że nie jest najgorszy. Za niedługo pojawi się nowy rozdział ;)
* #BDWDS - bezdomne dzieci w dywanach squad. - pozdrawiam Martynę z którą w nocy wymyśliłyśmy tą grupkę XDD :*
PS. ZMIENIŁAM IMIĘ BOHATERKI Z MIMI NA LILY TAK BTW ❤️
CZYTASZ
Come, Get me. | Jacob Sartorius
FanfictionTypowa historia. Dziewczyna ma swojego celebrity crush'a, ale mieszkają daleko od siebie a on na początku nie wie o jej istnieniu. Przez przypadek natyka się na jej profil na insta oraz musically. Teraz sytuacja się odwraca, on ma jej numer a ona ni...