V

736 35 2
                                    

Dojechałyśmy pod jeszcze nieznany mi dom, kierowca Ubera pożegnał się z nami i wysiadłyśmy w milczeniu z samochodu. Mimo, że jeszcze nie weszłam do środka już z zewnątrz widziałam, że ten dom nie będzie należał do moich ulubionych. Nie powiem, wyglądał ładnie, ale to nie mój styl. Górowały dwa moje znienawidzone kolory: żółty i zielony.

Drzwi były wąskie a okna zaś zbyt duże. Spojrzałam na mamę wzrokiem "na prawdę ci się spodobał?", ale ona tylko wzruszyła ramionami. Z wąskich drzwi wyszła wysoka kobieta z pięknie upiętymi włosami w szpilkach. Nie trzeba było długo myśleć, żeby stwierdzić, że jest kobietą od nieruchomości.

- Witam, nazywam się Rosie Taller, miło mi poznać mam nadzieję, że na pierwszy rzut oka dom się paniom spodobał. - uśmiechnęła się pokazując rząd białych zębów.
- Tak szczerze, to niekoniecznie... Nazywam się Miriam. - odburknęłam bez entuzjazmu na dodatek z jedną słuchawką w uchu.
- Proszę wybaczyć, jest nieco zła, bo musiałyśmy się wyprowadzić. Alice również miło panią poznać. - mama spojrzała się na mnie z lekkim wyrzutem, ale tym razem ja wzruszyłam ramionami.
- Rozumiem, zapraszam do środka.
Kiedy weszłyśmy moim oczom ukazał się duży salon w wystroju jak ja to nazywam "babcinym".
Widziałam, że mamie też się nie podobał, ale pozwoliłyśmy opowiadać Rosie dalej. Chodziłyśmy i słuchałyśmy o domu, którego i tak nie kupimy. Czas mi się dłużył i miałam wrażenie, że z każdym pomieszczeniem jest coraz gorzej.

Po niecałej godzinie oprowadzania podziękowałyśmy, ale powiedziałyśmy wprost, że dom nam się nie podoba.
Mama zamówiła kolejnego Ubera w celu odwiedzenia następnego domu.

Jechałyśmy już około 30 min aż dojechałyśmy na miejsce. Kolejny nieciekawy dom.
Mam wrażenie że już każdy taki będzie...

***
- Dobra wiem, dotąd były nieciekawe, ale spróbuj patrzeć optymistycznie. Został nam jeszcze jeden na jutro i zazwyczaj ten ostatni bywa najlepszym. - powiedziała moja rodzicielka zamykając drzwi od naszego apartamentu w hotelu.
- Tu już nawet nie o to chodzi. Z resztą nieważne, idę gadać z Tess. - powiedziałam na odchodne.
Wypakowałam piżamę z walizki która była już w moim pokoju i poszłam pod prysznic.
Ciepłe krople spływały po moim ciele uspokajając mnie. Umyłam się moim ulubionym waniliowo-cynamonowym mydłem i wyszłam zawijając się w ręcznik chwile pózniej przebierając się w piżamę składającą się z długich spodni w kratę i białego crop topu.

Zmęczona zadzwoniłam do Tessi, widząc jej uśmiechnięta buzię od razu poprawił mi się humor. Porozmawiałyśmy aż poczułam, że powieki stają sie coraz cięższe a ja powoli odpływam w Krainę Morfeusza postanowiłam pożegnać się z przyjaciółką. Z uśmiechem na ustach odpłynęłam ciesząc się wodnym łóżkiem.

^^^
WRÓCIŁAM.
Przepraszam, za nieobecność misie. Wiem, że pewnie przez to dużo z was odpuściło sobie moje opowiadanie i jeszcze raz przepraszam. Teraz mam pare spraw na głowie bo jutro wyjeżdżam do nowego miasta na stałe.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i czekacie na następny rozdział ;)
Buźka 😘

Come, Get me. | Jacob SartoriusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz