Kiedyś cię rozgryzę i wtedy zostaniesz moją żoną.

419 25 8
                                    

- Oszalałeś?! Nie rób tak, dobrze wiesz, że zaraz się wywalę! - krzyczałam na lodowisku do Harvey'a, jeździł jak nienormalny co chwilę hamując przy mnie tym samym sprawiał że ledwo trzymałam się na łyżwach. - Co cię tak bawi hmm? - na dodatek śmieje sie do mnie szyderczo, no tego już za wiele. Podjechałam do niego trzymając w rękawiczce troszkę śniegu zebranego wcześniej z powierzchni pokrytej lodem i zaatakowałam go od tyłu. - I tu cie mam! Co już nie jesteś taki sprytny? - powiedziałam tryumfalnie wcierając mu go w twarz. 

- I co suszysz te zęby? - zanim zdążyłam odpowiedzieć blondyn trzymał mnie w ramionach w pozycji 'pana i panny młodej' kiedy przechodzą przez próg. - Dalej uważasz że wygrałaś? - powiedział widząc moją zdziwioną i lekko przestraszoną minę. 

- Puść mnie bo zaraz przysięgam, że pożałujesz.

- Słodko się złościsz. - postawił mnie na ziemie ale mimo to posłałam mu rozzłoszczone spojrzenie. 

Po lodowisku poszliśmy do kawiarni Cloud's, bo uznałam, że mi zimno i potrzebuję gorącej czekolady z podwójną bitą śmietaną i piankami na górze. Upierałam się, że za siebie zapłacę ale zanim zmarzniętymi rączkami wyciągnęłam portfel Harv już odbierał malutki paragonik więc zrezygnowałam. 
Cały wieczór spędziliśmy w sympatycznej atmosferze. Spoko się o nim dowiedziałam, okazało się, że nie jest takim emocjonalnie zblokowanym twardzielem za jakiego go uznawałam na początku osądzając wszystko po tym z jakimi chłopakami się trzyma. 
Mimo, że jego mama odeszła a taty prawie nie ma w domu przez wyjazdy oraz pracę on i jego młodszy brat dobrze sobie radzą. Czasem są chwile załamania, ale je ma chyba każdy prawda? 

- Odwróć się i dmuchnij śniegiem. - powiedział ze śmiechem Harvey, kiedy szliśmy ulicą między domami a ja podrzucałam kupkami śniegu do nieba. Zrobiłam o co poprosił i jedyne co usłyszałam więcej to dźwięk aparatu. - Patrz, będę miał na tapetę. (pic w załączniku)

- Ty wredoto. - odwróciłam się udając obrażoną na co on obrócił mnie przodem do siebie i podniósł jak koalę.

- Na mnie nie można się obrażać.

Dwie godziny później...

- Lil? - staliśmy pod moim domem, odwróciłam się kiedy usłyszałam jeszcze jego głos po pożegnalnym przytulasie. - Kiedyś cię rozgryzę i wtedy zostaniesz moją żoną. - uśmiechnęłam się w duchu na te słowa i pomachałam mu na pożegnanie z pocieszającym śmiechem.

- - -

Znowu nocny rozdziałik, mam nadzieję, że się podoba :)


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 05, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Come, Get me. | Jacob SartoriusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz