VII

48 16 1
                                    

To może być nawet zabawne. Wbić się tam bez słowa, zachowywać się jak gdyby nigdy nic i zrobić z nich idiotki. Myślą, że nadal mi zależy. Co z tego, że mogą mieć trochę racji? Pokażę im, że tak nie jest i zrobię to z przytupem. Jak przystało na Camerona Zajebistego Dallasa.

Ekpia znowu zarządziła spotkanie, więc pojechałem do Hood'a i znowu polecieliśmy w tango. Tym razem miało być tylko w męskim gronie, czyli głównym punktem wieczoru będzie chlanie, jak zwykle zresztą.
Nie obyło się oczywiście bez dużej dawki humoru przez Ashtona i Michaela, którzy uwielbiają się nawzajem jechać i dogryzać sobie.
Ostatnio nie były to tylko obraźliwe teksty, a drobne przepychanki i psikusy jeśli można to tak nazwać.
Irwin wszedł do salonu Hood'a z szerokim uśmiechem na ustach.

- Co robicie, dziewczynki?

- Czekamy na Clifforda, bejbi.

- Mam nadzieję, że nie mówiliście mu co dla niego przygotowałem, za bardzo się starałem żeby to spieprzyć waszymi długimi jęzorami.

- Co ty, stary, my się w wasze debilne zaczepki nie wtrącamy. Co najwyżej obstawiamy, który tym razem wyrucha jakiś przypał. - prychnąłem.

- Tym razem mam to opanowane do perfekcji, Michael nie ma szans. - mówi z przekonaniem, jakbyśmy nie słyszeli tego za każdym razem zanim coś zwali. Jak zwykle.

- Dobra, czekam na show. - podsumował Calum i poszedł po nasz (nie) skromny skład trunku na ten wieczór.

Ja przez cały czas wpół leżałem, wpół siedziałem na ogromnej, fiołkowej i puszystej kanapie, którą Hood zamówił przez przypadek, a jego wrodzone lenistwo nie pozwoliło na to, żeby ją odesłał z powrotem.
Takim to sposobem, nasze pijańskie imprezy kończyły i zaczynały się na uroczej, dużej kanapie.

Głośne, mocniejsze niż zazwyczaj trzaśnięcie drzwiami obwieściło przybycie Michaela. Wszędzie czuł się jak u siebie, a tu wyjątkowo miał do tego prawo.
Chichot Ashtona z łazienki uświadomił mi, że cokolwiek wykombinował, już wprowadził w życie i zaraz będą odczuwane tego skutki.

Wkurzony Clifford wparował do pokoju szukając wzrokiem prawdopodobnie tego śmieszka co teraz w kiblu siedział. Gdy przyjrzałem się jego twarzy, nie mogłem nie parsknąć śmiechem.
Dorosły facet, nie to że pofarbowany na czerwono (akurat to było u niego normalne), ale bez brwi. Tego widoku nie da się porównać do czego innego.

- Gdzie ten wykurw? Mam zamiar wepchnąć mu żyletkę w gardło!

- Siema Michael, co ta.. Łohoho co ty masz z ryjem, stary? - Calum, który akurat wszedł ze skrzynką piwa, przystanął w szoku, który przerodził się w zrozumienie, a następnie w rozbawienie, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
Z łazienki było słychać teraz głośny, obłąkany śmiech szaleńca, którym niewątpliwie był Ashton.

Clifford wszedł do WC siłą rozpędu razem z drzwiami i teraz już dusiłem się ze śmiechu. Wiedziałem, że nie odpuści tak szybko. Chyba jutro ma rozmowę o pracę.
Ashtona spotka coś o wiele gorszego niż krem do depilacji, tego byłem pewien.
No cóż, ale alko samo się nie wypije.

•Lovesick•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz