XII

32 13 0
                                    

Sara

Jedno muszę przyznać, dawno się tak nie bawiłam. Od samego początku dałam się porwać muzyce, a po kilku drinkach byłam w stanie dać się porwać każdemu. Akurat leciał jeden z moich ulubionych kawałków, "congratulations", więc gibałam się w najlepsze do spokojnego głosu Post'a Malone'a.

Po tej piosence, znowu zachciało mi się pić, więc skierowałam się w stronę Amber. Od dłuższej chwili flirtowała z jakimś gościem i dopiero jak się do nich zbliżyłam, w pełni mogłam docenić jego walory.
Wtf. Kto jeszcze używa słowa 'walory'?
Ojj Sara, już masz w czubie.

Lekko chwiejnym, ale nie pijanym, a zalotnym krokiem zbliżyłam się do gołąbeczków i już miałam powiedzieć coś głupiego, gdy nasze oczy się spotkały.

No i jak to w życiu bywa, w tym momencie urwał mi się film.

Cameron

Hehehe. Kurwa.
Ja ją skądś znam. Nie ma bata, ja znam to spojrzenie. Jebnął was kiedyś piorun? Luzik, mnie też nie, ale założę się, że uczucie byłoby podobne do tego jakie przeszyło mnie jak tylko się na siebie spojrzeliśmy.
I żeby było jasne, nie jakieś tam motylki z dupy.
Tylko przeświadczenie, że ja ją znam i to dobrze.
Nie zdążyłem jednak nic powiedzieć bo chwilę później leciała jakby w zwolnionym tempie na parkiet, a ja jedyne co mogłem zrobić, to spróbować ją złapać.
Nie udało mi się.
Leżała niczym rozgwiazda u moich stóp. Wait. O czym ja mówię?
Wyglądała nawet nieźle pomijając jej stan i to, że przerwała urodziny obcej lasce, bo jak się dowiedziałem, była to właśnie jedna z koleżanek Amber, a na imprezę wbiły spontanicznie.
Z głośników leciało "Don't let me down", a ja zbierałem z podłogi zmelanżowaną dziewczynę.

Amber próbowała mi pomóc, ale jej pomoc skończyła się tym, że leżała także i ona. Nie wiedziałem, że aż tak się zrobiła tymi kilkoma drinkami, które jej (mimo wszystko) postawiłem.

No fajnie. I gdzie tu wykonanie mojego misternego planu? Zwłaszcza, że osoby na której miałem się zemścić, nie było, a przynajmniej od dobrej godziny jej nie widziałem. Olivię miałem już gdzieś, nawet nienawiści do niej nie czułem co napełniło mnie swojego rodzaju ulgą, bo ile można żyć z tasiemcem w sercu.

Razem z Calem, który magicznie pojawił się obok (chociaż czułem od niego jakąś delikatną woń damskich perfumu), posadziliśmy obie dziewczyny na sofach w kącie sali. Amber była przytomna, ale nerwowy chichot nie pozwalał jej nic powiedzieć ani zrobić, a jej koleżanka nadal zgonowała obok.

I co ja mam teraz niby zrobić? Zamienić się w honorowego księcia z bajki, który uratuje dwie zmarniałe dziewczęta przed niebezpieczeństwami nocy?

No chyba nie.

•Lovesick•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz