XI

47 13 1
                                    

Sara

Miałam na sobie mój pakiet startowy, czyli legginsy i croptop. Uwielbiałam taki zestaw nie tylko dlatego, że miałam do niego idealną figurę (chociaż tyle ze strony matki natury), ale dlatego, że był niesamowicie wygodny i praktyczny. Nie musiałam przejmować się tym, czy widać za dużo i czy na przykład, poszło mi oczko. Zamiast tego, po prostu dobrze się bawiłam nie przejmując się niczym. Dzięki temu, że miałam obok siebie Nicole, Amber i Victorię, zabawa była no cóż, dzika.

Razem z dziewczynami tworzyłyśmy zgraną i nie będę ukrywać, śliczną ekipę. Amber była z nas najwyższa, pracowała jako modelka z tymi swoimi długimi, niemal czarnymi włosami, błękitnymi dużymi oczami i ogromnymi pokładami dobroci dla wszystkich.

Z Nicole przyjaźniłam się najdłużej i najbardziej, nigdy mnie nie zawiodła i nie bałam się o żywotność naszej więzi. Była dosyć niską, zgrabną blondynką o ładnych niebieskich oczach, miała w sobie wdzięk jakiego nie miał nikt inny i wiedziała jak z niego dobrze korzystać.

Victorię poznałam dzięki Nicole, szybko wcieliła się w naszą ekipę. Ona z kolei zachwycała kręconymi, ciemno-blond włosami ślicznymi migdałowymi oczami i filigranową budową ciała.

Ja nie byłam jakaś specjalna, ot, kolejna szatynka o brązowych oczach. Jedyne czym mogłam się pochwalić, to była figura.

Kiedy weszłyśmy do klubu, okazało się, że w sali u góry odbywa się impreza urodzinowa. Nie zastanawiając się długo, postanowiłyśmy zmienić miejsce dzisiejszego melanżowania i zabawić się jeszcze bardziej, chyba spontan na stałe wejdzie nam w krew.
Ludzi było o wiele więcej, panował też bardziej uroczysty, oficjalny klimat. Trochę tu nie pasowałyśmy w naszych strojach, ale kto zwróci na to większą uwagę?

Amber zakręciła się od razu obok baru, wyciągając, jak jej się wydawało ukradkiem, pieniądze ze stanika. Nicole obserwowała tłum, a Victoria już flirtowała wzrokiem z blondynem o wyglądzie surfera. To był jej ulubiony typ, wiedziałyśmy coś o tym.
Ja bujałam się w rytmie hitów puszczanych przez DJ'a, obiecując sobie w duchu, że właśnie dzisiaj kogoś poznam.

Zabawa trwała w najlepsze, gdy na salę, noszona przez dwóch przystojniaków, wparadowała, jak się domyśliłyśmy, solenizantka. Widać, że dziewczyna raczej nie przyzwyczajona do takich sytuacji, cała zarumieniona, zawstydzona i roześmiana. Nie znałam jej, ale zrobiła na mnie dosyć pozytywne wrażenie.
Jak tylko mężczyźni puścili dziewczynę, wokół niej zrobił się tłum ludzi składających życzenia i dających prezenty.
Kiedy wszyscy próbowali się do niej dopchać, my siedziałyśmy przy barze i (jak to wyglądało w moim i Nicole wypadku) sączyłyśmy drinki, a Amber i Victoria zamawiały kolejną kolejkę.

Cameron

No to co, zabawę czas zacząć.
Jak się okazało impreza była w luj daleko, ale postanowiłem się poświęcić ten jeden jedyny raz dla mojego cudownego planu.
Kurwa, nigdy takiego dobrego pomysłu nie miałem i nie mógłbym tego zmarnować.
Dlatego wziąłem swoją leniwą ale zgrabną dupę, wsadziłem w auto i pojechałem na wioske oddaloną o 700 km od mojej.
Zabrałem ze sobą Hood'a, bo też chciał się dzisiaj zabawić.

Gdy dotarliśmy na miejsce, impreza trwała w najlepsze, a w sumie dwie imprezy bo obok było jakieś klubowe bajlando.
Po rzygańczo - różowych balonach zgadliśmy że urodzinowa potańcówa jest w sali na piętrze i tam też poszliśmy. Po wzroku Cala widziałem, że co najmniej połowę z obecnych tam laseczek, chętnie skierowałby do mojego auta. Sorry, nie tym razem stary.
Ludzi było pełno i chyba nie wpasowaliśmy się naszymi outfitami. Dziewczyny w sukniach jak na bal a faceci w garniakach. Pierwsze pytanie: co ja tu robię? Drugie pytanie: jak bardzo pojebanym trzeba być żeby się tak na impreze urodzinową odpicować?
No nic, nie po to tu przyjechałem by filozofować o zachowaniach dzisiejszej patologii.

Poszukałem wzrokiem Emily, od czegoś trzeba zacząć. Gdy ją zobaczyłem, cała skumulowana nienawiść wróciła, ale tylko na moment, ponieważ zaraz za nią, o bar opierała się najseksowniejsza laska jaką w życiu widziałem. Flirtowała z barmanem i widać było, że próbuje ugrać z nim coś za niższą cenę. Wiedziałem z mowy jej ciała, sam miałem doświadczenie w bajerowaniu barmanek.
Pewnym krokiem, już nie pamiętając o Emily, podszedłem do tej bogini. Jakby od niechcenia wyciągnąłem portfel i zerknąłem na nią kątem oka. Zauważyła mnie, zainteresowanie w jej oczach to było to na co czekałem.
- Bóg już wie? - zapytałem z poważnym wyrazem twarzy. Na początku nie miała pewności czy to do niej i usłyszałem tylko lekko zachrypnięte:
- Słucham?
- Pytam czy Bóg już wie.
- O czym?
- O tym, że jego anioł przesiaduje w barze wieczorami.
Parsknęła na wpół niedowierzającym i kpiącym śmiechem, przy czym opluła się drinkiem. To było urocze.

Nie no żart, obrzydliwe.

Odchrząknęła i spojrzała na mnie wielkimi, błękitnymi oczami.
- A po co pytasz, Szatanku?
- Czemu szatanku?
- Bo już widzę jakiego będę przez ciebie jutro miała piekielnego kaca. - Popatrzyła na mnie złowieszczo. Tym  razem to ja się zaśmiałem z jej nieudolnej próby naciągnięcia mnie na alkohol. W tym momencie podszedł barman, który odszedł jak tylko zobaczył, że Anioł ma nową ofiarę. Poprosiłem piwo, bo dzisiaj prowadzę, a nie zamierzałem odkładać powrotu na jutro z powodu mojej głupoty i braku samokontroli.

Jeszcze chwilę prowadziliśmy lekką rozmowę, przekomarzając się co chwilę. Dowiedziałem się, że ma na imię Amber i przyjechała tu z trzema koleżankami, które teraz, każda na swój sposób imprezują.

Spoczko foczko, o planie nie zapomniałem. Noc jeszcze długa, a nogi Anielicy jeszcze dłuższe.

•••
Wróciłam!!!

•Lovesick•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz